Najlepszy start na mundialu w XXI. wieku i… duży niedosyt

Jako przedstawiciel młodego pokolenia nie pamiętam występów naszej reprezentacji w Mistrzostwach Świata w Korei i Japonii czy Niemczech. Jednak wyliczanka „mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor” to dla mnie nic nowego. Jedynym dotychczasowym dużym turniejem w XXI wieku, którego nie zaczęliśmy od porażki to Euro 2016 we Francji. Rozgrywki, które ponownie pozwoliły nam uwierzyć w narodową kadrę. Dzisiaj dopiero po raz trzeci na ostatnie 8 wielkich turniejów nie zaczęliśmy od porażki. Wydawać by się mogło, że to dobra informacja. Jednak ten mecz trzeba było wygrać…

REKLAMA

Laga na Roberta

Z taktyki pod tytułem „laga na Lewego” przed barażami żartował nawet nasz selekcjoner, Czesław Michniewicz. Niestety gdy Meksyk skutecznie odcinał nam możliwości rozegrania, to był nasz jedyny pomysł na grę. Kto by pomyślał, że nie stwarzaliśmy przez to niemal zerowe zagrożenie. Jeden strzał, brak strzałów celnych. Robert osamotniony walczył o długie piłki na połowie rywali – przez pierwsze 45 minut połowę podań otrzymał od Szczęsnego. Zieliński czy Szymański w tym aspekcie gry wydawali się mało-użyteczni, przy rywalach przeważających fizycznie. Nie rozumiem zresztą, czemu Michniewicz trzymał ten duet tak długo na boisku. Nie dawało nam to przewagi w posiadaniu piłki, kreacji czy oddanych strzałach.

O ile jestem fanem Sebastiana Szymańskiego w reprezentacji, to przez ponad godzinę nie oddał ani jednego strzału ani kluczowego podania – zmiana przydałaby się mu wcześniej. Nie od dzisiaj wiemy, że Robert dużo lepiej czuje się z drugim napastnikiem u boku, który zdejmuje z niego chociaż jednego obrońcę i pozwala znaleźć więcej miejsca. Wiedział o tym już doskonale już Paulo Sousa, który dla komfortu Lewandowskiego potrafił wystawić nawet trzech napastników w jedenastce. Jednak pierwszy z dodatkowych napastników, Arkadiusz Milik, na boisku pojawił się w… 87 minucie.

W tym miejscu pominę feralnego karnego zmarnowanego przez naszego kapitana. Oczywiście, był to niezwykle istotny moment, który może zadecydować o naszym „być albo nie być” na mundialu. Jednak jeśli mamy to rozpamiętywać, czy burzyć się o zmianę nabiegu Lewego, to nie jest na to najlepszy moment. Piłkarze i trener z pewnością sami zdają sobie z tego sprawę.

Trudna sytuacja w grupie

Gdyby Argentyna według przewidywań gładko wygrała z Arabią Saudyjską, remis z Meksykiem moglibyśmy brać w ciemno. Ba! Stawiałoby to nas w dobrej sytuacji, bowiem zwycięstwo w drugim meczu dawałoby nam niemal pewny awans, zwłaszcza że Albiceleste do meczu z nami mogli podejść w nieco luźnych nastrojach, będąc już pewnym wyjścia z pierwszego miejsca w grupie. Zamiast tego każdy poza Arabią jest postawiony pod ścianą – by awansować bez oglądania się na innych, zarówno Polska, Argentyna jak i Meksyk muszą liczyć na dwa zwycięstwa w dwóch meczach. A to oznacza, że nawet jeśli wygramy w sobotę, to o awans możemy drżeć do ostatnich minut meczu z Argentyną.

Messi i spółka są podrażnieni, a na Lusail Iconic Stadium nie zagrali wcale złych 90 minut. Oczywiście, przegrali. Jednak do zwycięstwa brakło im tylko nieco dokładności, co widać między innymi w statystykach. Wygląda na to, że ostatnia kolejka dla każdego z tej grupy może być meczem o wszystko. I nie jest to sytuacja, w której chciałbym mierzyć się z Albicelestes. Jednak jak pisał na Twitterze syn Czesława Michniewicza, w tym meczu wszystko poza karnym poszło po naszej myśli. Szkoda tylko, że zabrakło nam planu B. Bo tak dysponowany Meksyk nie tylko był do ogrania. Takie zespoły trzeba ogrywać, jeśli marzy się o awansie z grupy Mistrzostw Świata. Jednak na razie nie ma co o tym myśleć. Liczy się tylko sobota.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,597FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ