Mniej efektów, więcej kontroli. Jak Arsenal chce zdobyć mistrzostwo

Sir Alex Ferguson powiedział kiedyś, że atakiem wygrywa się mecze, natomiast obroną tytuły. Dobitnym tego przykładem w poprzednim sezonie było pierwsze w historii zdobycie Ligi Mistrzów przez Manchester City. We wcześniejszych latach pomimo niesamowitej siły ofensywnej The Citizens zawsze czegoś brakowało. W poprzedniej kampani, kiedy Pep Guardiola często mieścił w składzie czterech nominalnych środkowych obrońców, wreszcie się to udało. W siedmiu meczach fazy pucharowej Obywatele stracili tylko trzy gole. Natomiast początek tego sezonu wskazuje na to, że z tej lekcji skorzystał Mikel Arteta. Arsenal obecnie większą wagę przykłada do gry w defensywie, o czym w niedzielę przekonał się sam Guardiola.

REKLAMA

Arsenal zneutralizował Manchester City

Nie oszukujmy się, hit minionej kolejki Premier League pod względem emocji nie stał na najwyższym poziomie. Przez większą część meczu obie drużyny zdawały się być zadowolone z remisu i nie były skłonne podjąć większego ryzyka. To, jak niewiele sytuacji stworzyły obie drużyny najlepiej obrazuje statystyka xG (goli oczekiwanych), która szanse obu zespołów wyceniła – według Understat – łącznie na 1,25 xG (0,39 Arsenalu i 0,86 Manchesteru City). Oczywiście zależnie od portalu statystycznego dane te się różnią. Większość z nich podaje nawet niższe xG The Citizens. I choć sam Arsenal nie stworzył sobie zbyt wielu sytuacji i miał nieco szczęścia, że wygrał to spotkanie, to nie sposób docenić tego, na jak niewiele Kanonierzy pozwolili rywalom.

Przez całe spotkanie ekipa Guardioli oddała zaledwie cztery strzały. Jest to najniższy wynik Manchesteru City od 2010 roku. Co więcej, dwa z tych uderzeń Obywatele oddali już w pierwszych czterech minutach. Przez następne – licząc z czasem doliczonym – około 90 minut Kanonierzy dopuścili do dwóch uderzeń wartych 0,1 xG. Co więcej, Arsenal nie pozwalał również przeciwnikom na przejęcie inicjatywy i zepchnięcie się do defensywy. W tercji obronnej The Gunners gra toczyła się zaledwie przez 26% czasu gry (przy 34% w tercji atakowanej). Ekipa Artety ustawiała się przeważnie w średnim pressingu, jednak doskonale potrafiła wyczuć moment, kiedy podejść wyżej i odebrać piłkę.

Plan na mecze z czołówką

Zresztą Arsenal podobnie nastawienie, co w niedzielnym spotkaniu zastosował w pozostałych meczach z czołowymi zespołami ligi – Manchesterem United i Tottenhamem. Kanonierzy nie starali się za wszelką cenę zabrać piłki i zmusić rywala do głębokiej obrony. Zamiast tego koncentrowali się na tym, aby rywal nie przedostał się z piłką na ich połowę i nie stwarzał zagrożenia pod ich bramką. Oczywiście mecze te różniły się nieco podejściem do pressingu. Przykładowo przeciwko Tottenhamowi w pierwszej części gry Arsenal był dużo bardziej agresywny niż w meczu z City czy United. Ogólnie jednak założenia na wszystkie te mecze były dość podobne.

Arsenalowi nie zawsze udawało się tak perfekcyjnie zneutralizować ofensywne atuty rywala, jednak sam plan Mikela Artety na mecz za każdym razem się sprawdzał. Tottenham przez pierwsze 35 minut praktycznie nie istniał. W tym czasie ich xG wyniosło tylko 0,13. Później, gdy pressing Arsenalu nie był już tak intensywny, a w drugiej połowie z powodu kontuzji boisko opuścił Declan Rice, mecz się wyrównał. Niemniej jednak do tego momentu The Gunners mogli wypracować sobie znacznie większą przewagę. Z kolei Manchester United przez pierwsze 45 minut miał problem z wydostaniem się z własnej połowy. Ich sytuacje w tym okresie model xG wycenił na 0,18.

Arsenal nie jest już tak efektowny

Arsenal większą uwagę do gry w obronie niż w poprzednim sezonie przykłada nie tylko w meczach z czołówką ligi. Po pierwszych kolejkach trwających rozgrywek wielu kibiców The Gunners narzekało na mało efektowną grę. W obecnej kampanii ekipa Artety nie kreuje sobie tak wielu okazji, niż to miało miejsce rok temu. Dowodem były skromne zwycięstwa z Nottingham (2:1), Crystal Palace (1:0) i Evertonem (1:0), podczas których Arsenal nie stwrzył zbyt wielu klarownych sytuacji. Być może gra Arsenalu w ofensywie na początku tego sezonu nie porywa, tak jak na starcie minionej kampani, jednak wydaje się to być zamierzonym skutkiem poprawy gry w defensywie.

Arsenal obecnie znacznie lepiej kontroluje wydarzenia na boisku. Arteta większą wagę przywiązuje do zabezpieczenia przed kontrami i kontrpressingu. Po stracie Kanonierzy jak najszybciej starają się doskoczyć do przeciwnika, odebrać piłkę i nie pozwolić rywalom na zawiązanie groźnego ataku. Oczywiście zdarzały się już przypadki, kiedy Arsenal tracił bramki po kontratakach, jednak zazwyczaj był to wynik prostych błędów w rozegraniu (mecze z Fulham czy Manchesterem United) lub straty po stałym fragmencie gry w ofensywie (spotkanie z Nottingham).

O skutkach takiego podejścia ekipy Artety do meczów najlepiej świadczą statystyki. Podczas gdy w ofensywie Arsenal wypada przeciętnie, tak pod kątem gry w defensywie są jednym z najlepszych zespołów. Kanonierzy są dopiero na siódmym miejscu pod kątem liczby zdobytych goli, tych oczekiwanych oraz strzałów celnych, dziewiątym w liczbie wszystkich uderzeń oraz tych z pola karnego, oraz na jedenastym pod względem „dużych okazji”. Natomiast jeżeli chodzi o statystyki defensywne, Arsenal wraz z Manchesterem City stracił najmniej goli oraz pozwolił na najmniej celnych strzałów. The Citizens są jedynie lepsi w statystyce goli oczekiwanych straconych, liczbie uderzeń oraz tych z pola karnego, a w liczbie „dużych okazji” The Gunners są na czwartym miejscu.

Obroną po mistrzostwo

W obecnym sezonie Mikel Arteta przesunął wajchę nieco mocniej w stronę kontroli meczu i nietracenia bramek. Jednak Arsenal ma temu zapobiegać nie poprzez głęboką obronę, a jak najdłuższe utrzymywanie piłki. Główną różnicą pomiędzy Kanonierami a Manchesterem City w poprzednim sezonie było właśnie to, jak broniły oba zespoły. Arsenal stracił aż 10 goli więcej (43 do 33), co potwierdza również statystyka goli oczekiwanych (około 11 xGC różnicy). The Citizens zdobyli również więcej bramek i kreowali więcej sytuacji, jednak ta różnica nie była aż tak duża (6 goli i około 8 xGC).

Duży wpływ na losy tytułu mistrzowskiego w poprzednim sezonie miała także kontuzja Williama Saliby na finiszu rozgrywek. Arteta nie bardzo miał go kim zastąpić, przez co pod jego nieobecność Arsenal tracił o wiele więcej bramek niż wcześniej. Nie wiadomo jak poradziliby sobie obecnie, jednak na ten moment Kanonierzy mają obronców, którzy przede wszystkim potrafią bronić. Arteta – podobnie jak Guardiola – w pierwszym składzie mieści trzech nominalnych środkowych defensorów, a gdyby nie kontuzja Jurriena Timbera mogłoby ich być nawet czterech. Manchester City w taki sposób zdobył Ligę Mistrzów. Arsenal podobnie po 20 latach oczekiwania chce sięgnąć po mistrzostwo Anglii. W końcu – jak powiedział kiedyś Sir Alex Ferguson – to obrona wygrywa tytuły.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,624FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ