W starciu dwóch rozczarowań obecnego sezonu Serie A Milan mierzył się z AS Romą. Przed spotkaniem te ekipy zajmowały odpowiednio ósme i jedenaste miejsce w ligowej tabeli, a więc obie po słabej pierwszej części sezonu musiały wziąć się do roboty, by zagwarantować sobie grę w europejskich pucharach po wakacjach. Porażka oznaczałaby dalszą część słabych wyników i jeszcze słabsze nastroje, które już przed meczem były dalekie od ideału.
Nie uderzaj w Milan, bo opuścisz gardę
Jako pierwsza do ataku ruszyła Roma. Goście już w pierwszym kwadransie mogli zdobyć bramkę otwierającą mecz, gdy Artem Dovbyk trafił w zewnętrzną część słupka bramki Milanu. Problem w tym, że niecelny strzał nic nie dał, a napór ofensywny rzymian związany był z zupełnym odpuszczeniem dyscypliny w obronie. Gdy Milan zorientował się, że pod bramką rywali ma dużo swobody, od razu to wykorzystał. Zamieszanie w szeregach Romy obnażyli Youssuf Fofana i Tijani Reijnders. Pierwszy z nich asystował, a drugi skierował piłkę do bramki i w 16. minucie było już 1:0.
𝗡𝗜𝗘 𝗗𝗢 𝗭𝗔𝗧𝗥𝗭𝗬𝗠𝗔𝗡𝗜𝗔! 🔝 𝗧𝗜𝗝𝗝𝗔𝗡𝗜 𝗥𝗘𝗜𝗝𝗡𝗘𝗥𝗦 𝗭 𝗞𝗢𝗟𝗘𝗝𝗡𝗬𝗠 𝗚𝗢𝗟𝗘𝗠! ⚽️💥
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) December 29, 2024
Zobaczcie tę świetną akcję AC Milanu i kapitalną bramkę! ⚽️😍 #włoskarobota🇮🇹 pic.twitter.com/PVgeCal1uX
Wynik mógł zmienić się chwilę później, znów za sprawą gola dla Milanu, ale tym razem źle zachowała się nie tylko obrona Romy, lecz także Álvaro Morata. Hiszpan znalazł się tuż przed linią bramkową, a i tak widowiskowo spudłował.
Nie minęło jednak wiele czasu, a tym razem zachwyciła Roma! Bajecznie zachował się Dovbyk, który na chwilę przestał być silnym napastnikiem i zamienił się w finezyjnego technika! Pięknie zagrał bowiem piętką, co pozwoliło Dybali na równie olśniewający strzał z woleja poza zasięgiem rąk Mike’a Maignana.
💎 𝐏𝐀𝐔𝐋𝐎 𝐃𝐘𝐁𝐀𝐋𝐀, 𝐊𝐀𝐏𝐈𝐓𝐀𝐋𝐍𝐄 𝐓𝐑𝐀𝐅𝐈𝐄𝐍𝐈𝐄! ⚽️😍
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) December 29, 2024
🤌 Cudowne zgranie piętką Artema Dowbyka i fantastyczne uderzenie z woleja Paulo Dybali! 💥 #włoskarobota🇮🇹 pic.twitter.com/5Zn5VJKL5V
Sędzia zupełnie sobie nie radził
Mecz był świetnym widowiskiem, a wtedy zepsuć je postanowił arbiter prowadzący zawody, czyli Michael Fabbri. Od początku podejmował on wiele dziwnych decyzji i rozdawał niepotrzebne kartki, przez co wszystko wymykało mu się spod kontroli. Szkoda tylko, że było to widoczne nawet w tak ważnych sytuacjach, jak potencjalny rzut karny dla Milanu. Mogło dojść do niego w końcówce pierwszej połowy, kiedy miał miejsce ewidentny wślizg w nogi piłkarza gospodarzy. Powtórki pokazały, że Rossonerim należała się jedenastka, ale arbiter kazał grać dalej. Pomyłki się zdarzają, natomiast później do sytuacji w ogóle nie wrócił VAR, a sytuacja nie była analizowana. Ta kuriozalna sytuacja pozbawiła więc Milan świetnej szansy na wyjście na prowadzenie.
Remis nikogo nie zadowalał
Po przerwie wszyscy liczyli na to, że uda im się dokończyć spotkanie po swojej myśli i zgarnąć za nie cenne 3 punkty. Bliżej tego celu wydawał się Milan, który co chwilę próbował zagrozić bramce Mile Svilara. Kandydatem numer 1 do zdobycia drugiej bramki do gospodarzy wydawał się Samu Chukwueze. Były zawodnik Villarrealu dobrze wykorzystywał swoje umiejętności techniczne i raz bardzo precyzyjnie uderzał z dystansu. Jego występ zakończył się jednak po godzinie gry, bowiem wtedy musiał zejść z boiska z powodu urazu mięśniowego. A szkoda, bo jego poczynania ofensywne oglądało się naprawdę przyjemnie. Prędzej czy później któryś z jego strzałów musiałby znaleźć się w bramce, gdyby tylko Nigeryjczykowi dane było pozostać na murawie bez kontuzji.
Gdy jego zabrakło, zawodników zdolnych do wzięcia na siebie ciężaru gry było już bardzo niewielu. Próbował przede wszystkim Dovbyk, który znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Nie dość, że trafił jednak wprost w golkipera, to jeszcze wcześniej był na pozycji spalonej. Nieco ożywienia w szeregach Romy wniosło też pojawienie się na placu gry Stephana El Shaarawy’ego i Eldora Shomurodova, ale i oni nie zdołali wpisać się na listę strzelców. Ich nie było już aż do ostatniego gwizdka, a mecz skończył się remisem. Można jednak powiedzieć, że podział punktów polega raczej na tym, że obie drużyny straciły po dwa „oczka”, a nie – że zdobyły po jednym. Remisami nie nadrobi się bowiem zaległości do czołówki. Bez tego nie będzie z kolei wyższej lokaty w lidze i biletu do gry w Europie.