Liverpool rzutem na taśmę wywalczy TOP 4? Siódme zwycięstwo z rzędu

Liverpool ciągle nie traci nadziei na Ligę Mistrzów. Co prawda nadal muszą liczyć na straty punktów Manchesteru United i Newcastle, ale dzięki ostatniej serii sześciu zwycięstw z rzędu podłączyli się do wyścigu o TOP 4. Dzisiejszego wieczoru pojechali na King Power Stadium zmierzyć się ze znajdującym się w strefie spadkowej Leicester. Mecze z rywalami walczącymi o życie w końcówce sezonu to zawsze potencjalna pułapka.

REKLAMA

Tak też mogliśmy pomyśleć po pierwszych minutach

Leicester zaczęło naprawdę odważnie. Zaatakowali Liverpool wysokim pressingiem i byli bardzo agresywni. Tak zdeterminowanych Lisów nie widzieliśmy od dawna. Choć w pierwszym kwadransie oddali tylko 1 strzał to mieli kilka okazji, które mogły potencjalnie zakończyć się sytuacją strzelecką. Po około 15 minutach energia z gospodarzy jakby nagle wyparowała, a mecz zaczął mieć obraz, którego spodziewaliśmy się przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Obraz dominacji Liverpoolu. Zespół Jurgena Kloppa przejął kontrolę nad spotkaniem, utrzymywał się przy piłce na połowie rywala i z każdą kolejną minutą stwarzał coraz więcej okazji.

Goście prowadzenie objęli w 33. minucie. Dośrodkowanie Mohameda Salaha na dalszym słupku zamknął Curtis Jones. 3 minuty później 22-latek miał już na koncie dublet, a podawał mu znów Egipcjanin. Liverpool z każdą minutą coraz bardziej się nakręcał nie mając problemów – jak większość zespołów w tym sezonie – aby przedrzeć się pod bramkę przez defensywę Leicester.

Gospodarze nie potrafili się już podnieść

Wyglądali dziś na zespół pogodzony ze spadkiem. W obronie zachowywali się jak dzieci we mgle, a odzyskanie piłki bardzo szybko tracili. Oczywiście, rywal był wymagający, posiadający większą jakość piłkarską, ale Lisy po raz kolejny grały niczym zespół, który nie zasługuje na grę w Premier League. Choć ostatnimi czasy „zespół” w ich kontekście to zbyt dużo powiedziane. Podopieczni Deana Smitha nie tworzą kolektywu i nie współgrają ze sobą.

Po przerwie Liverpool dorzucił jeszcze jednego gola. Przepięknym trafieniem z rzutu wolnego popisał się Trent Alexander-Arnold, a dzięki lekkiemu trąceniu piłki przed strzałem Mo Salah zaliczył trzecią tego dnia asystę. Liverpool potwierdził, że w końcówce sezonu złapał dobrą formę wygrywając siódmy mecz z rzędu (choć trzeba przyznać, że to także zasługa terminarza i nawarstwienia meczów domowych). Może się jednak okazać, że obudzili się trochę za późno. Wszytko zależy od tego, ile punktów w ostatnich 3 meczach zgromadzą Newcastle i Manchester United.

Leicester 0:3 Liverpool (Jones x2, Alexander-Arnold)

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,604FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ