Kto będzie „best of the rest” LaLiga w sezonie 2023/24?

Chociaż rywalizacja w LaLiga jest często bardzo pasjonująca, tak od dłuższego czasu dostrzegamy pewien schemat – miejsca na podium zarezerwowane są dla Realu Madryt, Atletico Madryt i FC Barcelony. Za ich plecami natomiast wywiązuje się walka o miejsce numer 4, ostatnie dające kwalifikacje do Ligi Mistrzów. Trudno oczekiwać zmian, jeżeli nawet mające gorsze momenty w poprzednim sezonie Atletico finalnie zakończyło zmagania na trzecim miejscu. W tym roku nie spodziewamy się poważnego kryzysu w którejś z topowych drużyn, więc wraca pytanie: kto będzie „best of the rest” LaLiga?

REKLAMA

Real Sociedad

Real Sociedad poprzedni sezon może zaliczyć do udanych. Skończyli rok na 4 miejscu i wracają do rozgrywek Ligi Mistrzów. Może to być jednak miecz obosieczny. Z jednej strony jest to dodatkowy przychód, z drugiej jednak – konieczność posiadania szerszej kadry. Bo zawodnicy, którzy pozwalali na rywalizację w Lidze Europy, mogą okazać się niewystarczający na łączenie LaLiga z Champions League. O ile w innych ligach o miejscu w tabeli na koniec sezonu może decydować to, kto się lepiej wzmocnił przed startem rozgrywek, tak w LaLiga jest inaczej. Z racji na takie, a nie inne Finansowe Fair Play, kluczowe jest, aby nie osłabić się zanadto.

Okienko transferowe w wykonaniu Txuri-Urdin trudno póki co jakkolwiek oceniać. Do zespołu dołączył za darmo 31-letni prawy obrońca Hamari Traore, a także wypożyczono Andre Silve. I to tyle, w kwestii transferów przychodzących. Do tego warto dodać, że Portugalczyk był opcją rezerwową, aktywowaną po tym, jak Alexandra Sorlotha podebrał Villarreal. Na plus można zaliczyć to, że żaden z ważnych zawodników nie opuścił klubu. Co prawda Asier Illaramendi odszedł po wygaśnięciu kontraktu, a David Silva zakończył karierę w wyniku kontuzji. Nie byli to jednak już zawodnicy stanowiący o sile drużyny. Zapewniali ogromne doświadczenie, ale czasu się nie cofnie i w kwestiach fizycznych odstawali coraz mocniej. Jako nowy transfer możemy też traktować Umara Sadiqa, który poprzedni sezon stracił ze względu na kontuzje.

Alguacil znowu da radę?

Jeżeli już szukać gdzieś pozytywów, to zdecydowanie w osobie trenera. Imanol Alguacil pracuje w Sociedad od grudnia 2018 roku i odpowiada za wszystkie sukcesy w ostatnich latach. Z roku na rok wyciągał coraz więcej z posiadanej kadry i to jemu można zawdzięczać powrót Txuri-Urdin do Ligi Mistrzow. Czy jednak będzie w stanie wydobyć coś ekstra z aktualnego zespołu? Na pewno Real Sociedad ma w swoich szeregach graczy o dużych umiejętnościach i nie mniejszym potencjale. Do tego potrzeba będzie jednak szczęścia w omijaniu kontuzji, o czym nie można mówić w kontekście poprzednich sezonów. O kolejnym kroku w rozwoju klubu raczej nie ma mowy. Celem będzie utrzymanie się na 4 miejscu sezon po sezonie.

Villarreal

Los Amarillos zanotowali w minionym sezonie bardzo dobry wynik, który ciężko będzie przebić w nadchodzącej kampanii. Żółta Łódź Podwodna zajęła 5. miejsce w tabeli LaLiga z dorobkiem 64 pkt, zapewniając sobie udział w Lidze Europy. Villarreal skutecznie poradził sobie z odejściem Unaia Emery’ego, o czym pisaliśmy szerzej w osobnym tekście. Quique Setien po trudnym początku na Estadio de la Ceramica odnalazł właściwą drogę i dostosował grę do pozostawionej mu kadry. Można zatem powiedzieć, że w Villarrealu mają już wypracowany styl gry i jest to zespół przewidywalny w pozytywny sposób. Najbardziej problematyczna będzie jednak kwestia zastąpienia największych gwiazd. W końcu Hiszpanię opuścili w tym okienku Nicolas Jackson (Chelsea), Pau Torres (Aston Villa) oraz Samuel Chukwueze (AC Milan). Sprzedany do Salernitany został również Boulaye Dia, a na wypożyczenie do Evertonu udał się Arnaut Danjuma.

Jeśli spojrzymy na aktualny stan kadry Los Amarillos, na pierwszy rzut oka przybyło tam całkiem sporo nowych twarzy. Atak zasilili bowiem Alexander Sorloth, Ben Brereton Diaz oraz Ilias Akhomach. Linię pomocy Ramon Terrats z Girony, Santi Comesana z Rayo Vallecano oraz Denis Suarez z Celty Vigo. W szeregi defensywy wstąpił z kolei Matteo Gabbia. Jednak czy są to piłkarze, którzy będą w stanie załatać lukę po wspomnianych wcześniej gwiazdach Żółtej Łodzi Podwodnej? Ponadto mocno wątpliwie wygląda obsada bramki, gdzie obok 40-letniego Pepe Reiny jest tylko 21-letni Filip Jorgensen, którego poziom ciężko jest na ten moment określić.

W takich warunkach ciężko będzie myśleć o czymś więcej, niż miejscach 5-6 w tabeli LaLiga. Tym bardziej biorąc pod uwagę dodatkową rywalizację w Lidze Europy. Dużo będzie zależało także od zdrowia takich graczy jak Gerard Moreno, Dani Parejo, czy Raul Albiol. To liderzy poszczególnych formacji, bez których zespół z la Ceramica może się nagle posypać.

Sevilla

Sevilla była w ostatnich miesiącach fenomenem nie tylko w Hiszpanii, ale w skali całej Europy. Zespół walczący przez większość sezonu o utrzymanie w LaLiga zaskoczył wszystkich i sięgnął po kolejne trofeum Ligi Europy. To historia pełna dramaturgii na najwyższym poziomie, której – mimo końcowego triumfu w Europie – kibice Los Nervionenses raczej nie chcieliby przeżywać ponownie. Takiej marce jak Sevilla nie przystoi bowiem walka o byt w elicie, a raczej systematyczna rywalizacja o grę w Lidze Mistrzów. Co prawda udział w tych rozgrywkach Sevillistas zagwarantowali sobie poprzez zwycięstwo w LE. Natomiast nie oznacza to, że ekipa z Sanchez Pizjuan może „olać” rozgrywki ligowe i zadowolić się miejscem w środku tabeli. Formacja z Andaluzji musi celować minimum w top 6, a najlepiej w top 4. Co stoi zatem na przeszkodzie, aby drużyna o takiej mentalności nie osiągnęła wspomnianego pułapu?

Przede wszystkim zmiana dyrektora sportowego. Posadę „director deportivo” objął po Monchim Victor Orta, pełniący wcześniej tę funkcję w Leeds United. Zastąpienie Monchiego, który przeszedł niedawno do Aston Villi, jest w zasadzie niemożliwe. Na rynku nie ma aktualnie drugiego człowieka na tym stanowisku, który mógłby przybyć do Sevilli i wejść w buty hiszpańskiego „cudotwórcy”. Niestety, efekty owego przebiegu zdarzeń widać jak na dłoni. Jedynym transferem gotówkowym przeprowadzonym de facto przez Ortę jest jak na razie tylko Djibril Sow z Eintrachtu Frankfurt (10 mln euro). I o ile jest to ruch naprawdę ciekawy, to Sevilla potrzebuje znacznie więcej wzmocnień. Wykupienie Loica Bade, zakontraktowanie za darmo Adrii Pedrosy ze spadającego Espanyolu, czy powroty z wypożyczeń takich graczy jak Oscar Rodriguez, Adnan Januzaj, czy Oussama Idrissi mogą nie wystarczyć na długotrwały bój o jak najwyższe cele.

„El Profesor”

Cała społeczność Los Nervionenses będzie zatem trzymać kciuki za największego autora sukcesu Sevilli z poprzedniego sezonu, a więc Jose Luisa Mendilibara. 62-latek będzie miał niepowtarzalną szansę zerwać na dobre z łatką „strażaka” i pokazać, że potrafi stać na czele poważnego projektu w dłuższej perspektywie. Z resztą, kto ma wycisnąć maksimum potencjału z niezbyt imponującej kadry, jeśli właśnie nie „El Profesor” Mendilibar?

REKLAMA

Real Betis

Los Verdiblancos stali się w ostatnich latach jednym z czołowych zespołów na poziomie LaLiga. Manuel Pellegrini pomógł temu klubowi wejść na wyższy poziom. Trzy lata z rzędu kończyli sezon w czołowej 6 (dwa razy na 6 miejscu, raz na 5), co pozwalało im również na sprawdzenie się w Europie. Można jednak odnieść wrażenie, że jest to swego rodzaju sufit możliwości. Są w stanie włączyć się do walki o awans do Ligi Mistrzów, ale finalnie czegoś im brakuje. Mają potencjał, ale wydaje się, że do wskoczenia jeszcze jeden stopień wyżej potrzebowaliby korzystnego zbiegu wydarzeń i słabszej formy innych zespołów.

Optymizmu nie dodaje też sytuacja finansowa. Real Betis co prawda był dość aktywny na rynku transferowym. Wszystkie przyjścia były jednak na zasadzie wypożyczenia lub podpisywania kontraktów z wolnymi zawodnikami. Do zespołu wrócił Hector Bellerin i Marc Bartra, na stałe przyszedł też Ayoze Perez. Drużynę wzmocnił też Marc Roca, ale w tym przypadku mowa już tylko o wypożyczeniu. O sytuacji z Finansowym Fair Play Realu Betis najlepiej świadczy fakt, że zakontraktowany Alex Collado musiał odejść na wypożyczenie do Arabii, bo mocno utrudnione byłoby jego zarejestrowanie. Co najważniejsze jednak Betis opuścił Sergio Canales. Hiszpan był dyrygentem środka pola Los Verdiblancos i jego odejście może okazać się poważnym ciosem. Co prawda w teorii na jego miejsce zakontraktowano Isco. Po jego ostatniej przygodzie z Sevillą i półrocznej przerwie od gry w piłkę trudno jednak oczekiwać, że z miejsca stanie się gwiazdą Beticos i pozytywnie wpłynie na ich grę.

Utrzymać poziom

Mimo że liga rusza już w ten weekend, tak w Realu Betis do końca sierpnia może dojść jeszcze do zmian. Odejść nadal może Luiz Felipe, negocjowana jest także sprzedaż Williana Jose. To pozwoliłoby jeszcze Betisowi uaktywnić się na rynku transferowym. Nie ma co jednak liczyć na głośne transfery. We wrześniu do gry wróci Nabil Fekir i to Francuz może okazać się najważniejszym wzmocnieniem. Manuel Pellegrini będzie stał przed nie małym wyzwaniem ułożenia drużyny gotowej do walki o miejsca dające grę w europejskich pucharach. Na ich korzyść gra to, że… inne drużyny wcale nie mają lepiej. Niemal wszystkie kluby w LaLiga mają problemy z przeprowadzaniem transferów i wzmacnianiem kadry. Paradoksalnie może to pomóc Betisowi w utrzymaniu się w czubie ligowej tabeli.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ