Oficjalnie 19 listopada 2021 roku Oscar Washington Tabarez Silva został zwolniony z pozycji selekcjonera reprezentacji Urugwaju. Przy tej decyzji dość dużą rolę odgrywał fakt, że La Celeste w ostatnich kolejkach eliminacji do mundialu niebezpiecznie osuneli się w dół tabeli. A co za tym idzie bardzo realny stał się brak kwalifikacji na mistrzostwa świata. Właśnie w tym momencie pewna era dobiegła końca.
Mniej znany rozdział
Chociaż wielu kojarzy El Maestro z jego piętnastnicy w szeregach drużyny kraju z nad Atlantyku, tak miał już z nią styczność w dalszej przeszłości. Po raz pierwszy objął seniorską kadrę Urugwaju w 1988 roku. Warto bowiem dodać, że przed otrzymaniem roli głównego sternika zanotował epizody w urugwajskich drużynach młodzieżowych. Jego kandydatura była bardzo mocna, ponieważ wygrał on rok wcześniej Copa Libertadores z urugwajskim Penarolem. Co ciekawe Tabarez dał temu klubowi ostatni do tej pory triumf w tych rozgrywkach.
Na początek dostał szansę sprawdzenia się w nowej roli podczas Copa America 1989 mającego miejsce w Brazylii. Jego zespół składał się w głównej mierze z piłkarzy grających w rodzimej lidze. Uzupełniały ją gwiazdy z Europy takie jak dwójka z Lazio Nelson Gutierrez i Ruben Sosa czy ówcześnie występujący w Sevilli Pablo Bengoechea. Urugwaj wyszedł z grupy do półfinału, ale po drodze zaliczył porażki z Ekwadorem oraz Argentyną Maradony. Niemniej w 1/2 finału nie pozwolili Paragwajowi na zbyt wiele pewnie przy tym zwyciężając trzema bramkami. W finale jednak musieli uznać wyższość gospodarzy, którzy dzięki bramce Romario sięgnęli po złoto.
Po zdobyciu srebra na kontnentalnym turnieju przyszła pora na pokazanie się światu. Sama kwalifikacja nie przyszła Urugwajowi łatwo. W grupie eliminacyjnej podopiecznym Tabareza mocno napsuła krwi Boliwia, z którymi zrównała się punktowo. Na szczęście La Celeste mieli lepszy bilans bramkowy i to oni pojechali do Włoch.
Na mistrzostwach świata Urugwaj zaprezentował się miernie. Zaczął nawet dobrze, bo od bezbramkowego remisu z Hiszpanią. Jednak w drugiej kolejce doznał dotkliwej porażki z Belgią. Ostatnie spotkanie z Koreą Południową stało się meczem o wszystko. Sami Urugwajczycy bardzo długo męczyli się z ekipą z Azji. Na tyle, że z każdą minutą urzeczywistniał się koszmar odpadnięcia z turnieju. W końcu ofiarnie w doliczonym czasie gry zdobyli gola na wagę awansu do 1/8 finału. Daniel Fonseca pokonując Choi In Younga przedłużył kartę pobytu swojego zespołu. Ta została wpakowana do niszczarki w następnej rundzie przez Włochów. Także na tym etapie zakończyła się pierwsza kadencja Tabareza, który powrócił do piłki klubowej.
Tabarez i wielki proces
Po jałowym okresie post Tabarezowym okraszonym tylko jednym udziałem na mistrzostwach świata w 2002 roku (zakończonych odpadnięciem po fazie grupowej) i nieudanej próbie dostania się na Weltmeisterschaft 2006 federacja AUF postanowiła siąść do rozmów z nauczycielem. On miał już plan jak odbudować nie tylko drużynę narodową, ale również poziom szkolenia urugwajskiej młodzieży. Zaprezentowane przez niego „Proceso” miało przywrócić blask niegdyś wielkiej reprezentacji.
Drugie podejście miało podobne wyzwanie i „nowy” Urugwaj Tabareza na początku mierzył się w walce o czempionat Ameryki Południowej. Rozgrywane w Wenezueli Copa America 2007 zainaugurowali najgorzej jak się dało. Niepodważalna klęska z Peru była niczym przymusowe wypicie gorzkiego syropu. Aczkolwiek tak przyjęty specyfik pomógł La Celeste otrząsnąć się i ostatecznie prześlizgnąć się z trzeciego miejsca w grupie do ćwierćfinału. W nim trafili na gospodarzy, których roznieśli po wpakowaniu aż czterech bramek. Ale półfinał nie potoczył się po ich myśli. Chociaż prowadzili z Brazylią wyrównany bój, to w konkursie jedenastek musielli uznać jej wyższość. Trochę podłamani tym stanem rzeczy nie dali rady również Meksykowi w walce o brąz. Z wenezuelskiej przygody wrócili bez kruszcu.
Kolejnym celem Urugwaju było dotarcie na mundial w RPA. Tak jak przy próbie niemieckiej zajęli w strefie CONMEBOL miejsce gwarantujące baraż interkontynentalny. Ich ostatnią przeszkodą była Kostaryka, która starała się o trzecią kwalifikacje z rzędu. Wynik pierwszego starcia okazał się najbardziej kluczowy. Na Estadio Ricardo Saprissa Ayma jedynym strzelcem został Diego Lugano. Usytuował on tym samym siebie i swoich kolegów w komfortowym położeniu przed rewanżem w Montevideo. W nim Urugwaj spełnił plan minimum i zremisował z ekipą Los Ticos. Tabarez zdobył kolejną szansę na zwojowanie globu.
Siła czarnego konia
Przed turniejem niewielu pokusiłoby się o odważną opinie twierdzącą, że to właśnie drużyna odziana w błękitne koszulki wygra grupę A. Teoretycznie lepsze predyspozycje do awansu mieli wszyscy inni. RPA miało czuć się na swoich boiskach najpewniej, zwłaszcza dzięki dopingowi krajanów i dźwiękom wuwuzeli. Francja pomimo utraty renomy była wciąż uznawana za zespół z elity i nikt nie przewidywał katastrofy jaka miała nadejść. Natomiast Meksyk to mundialowy wyjadacz, który seryjnie potrafił docierać do 1/8 finału.
Tabarez powołał skład, który zawierał w swoich szeregach wielu młodych perspektywicznych piłkarzy takich jak Fernando Muslera, Diego Godin, Martin Caceres, Jorge Fucile, Alvaro Pereira, Edinson Cavani oraz Luis Suarez. Zestawienie to uzupełniali bardziej doświadczeni gracze, którzy byli dowódcami poszczególnych formacji. Generałem defensywy był kapitan Diego Lugano, opoka nie tylko reprezentacji, ale również tureckiego Fenerbahce. Zaś atak napędzał Diego Forlan, który dopiero co triumfował w Lidze Europy z Atletico Madryt.
Wspaniały początek
Urugwaj zaczął mistrzostwa od spotkania z Trójkolorowymi. To był w zasadzie jedyny mecz na turnieju, w którym zespół z Ameryki Południowej nie wystąpił w typowym dla siebie ustawieniu 4-4-2. Tabarez postawił eksperymentalnie na 3-5-2 wykorzystujące wahadła. Chociaż to rozwiązanie przyniosło bezbramkowy remis z ekipą Domenecha, to nie przekonało ono El Maestro do zastosowania go jeszcze raz. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że jego zespół kończył mecz w dziesiątkę, to podział punktów nie wydawał się taki zły.
Le Celeste w rywalizacji z Bafana Bafana powrócili do starej i dobrze znanej formacji. Tego dnia wielki popis dał Forlan, który pokonał aż dwóch bramkarzy RPA. Najpierw Itumelenga Khune, któremu pozostało tylko rzucić się bezradnie przy jego niesamowitym strzale z dystansu. Drugiego gola Cachavachy już nie wpuścił, ponieważ po faulu w polu karnym na Suarezie zobaczył czerwoną kartkę. Tę jedenastkę starał się wybronić wyjątkowo wprowadzony Moeneeb Joseph. Ale i on musiał pogodzić się z porażką w starciu z Forlanem. Na deser trafienie dołożył jeszcze Alvaro Pereira wieńczące udany wieczór.
Ostatnie spotkanie z El Tri było bezpośrednią batalią o pierwsze miejsce w grupie. Miało ono bardzo wyrównany przebieg i dla obu drużyn wbicie gola stalo się wyzwaniem wymagającej rangi. Takiego jedynaka wbił Luis Suarez zapewniając tym samym Urugwajowi zwycięstwo w grupie A.
Przeprawa
We wstępnej rundzie fazy pucharowej czekała na Tabareza reprezentacja znana mu z przeszłości. Korea Południowa tak jak dwadzieścia lat temu nie miała zamiaru ułatwić mu zadania dotarcia do ćwierćfinału. Po wpisaniu przez oba zespoły po bramce na tablicy wyników wydawało się, że publiczność na Nelson Mandela Bay Stadium posiedzi trochę dłużej. Do dogrywki jednak nie doszło, dzięki wspaniałemu uderzeniu Suareza. Strona azjatycka była bardzo rozżalona z powodu odpadnięcia, bowiem z ich perspektywy przeciwnik miał farta.
Legendarny bój z Ghaną to wydarzenie zasługujące na własny film. Na wspomnienie o poziomie emocji zapewne wielu dostaje dreszczy na całym ciele. Od nieziemskich goli Muntariego i Forlana, ręki rozpaczy Suareza, niewykorzystanego karnego Gyana, aż do mocarnego epilogu w postaci dramatycznego konkursu jedenastek zakończonego śmiałą „panenką” Sebastiana Abreu. Szkoda, że po takim spektaklu ktoś musiał pojechać do domu.
W półfinale skończyła się passa sukcesu Urugwaju. Holendrzy okazali się po prostu o jedną bramkę lepsi. Niestety swojej afrykańskiej przygody nie domknęli z jakąkolwiek zdobyczą. Mecz o brąz należał do Niemiec, które były zmotywowane do odkupienia sobie porażki z Hiszpanią. Ostatnim miłym akcentem urugwajskich gwiazd stał się kolejny urodziwy gol Forlana.
Jedyne złoto
Copa America 2011 rozegrane w Argentynie to szczytowy punkt w kadencji Tabareza. Zabrał na ten turniej praktycznie identyczną kadrę, z którą wyruszył na podbój Czarnego Lądu. Południowo amerykański czempionat otworzył jednak dość niemrawo. Remisy z Peru oraz Chile zmusiły Urugwaj do gry o wszystko z Meksykiem. W niej skromne zwycięstwo błękitnym dał Alvaro Pereira.
Jako, że Tabarez ma szczęście do trafiania gospodarzy, tak i tym razem spotkał się z krajem organizatorem. Ćwierćfinał z Argentyną należał do kategorii pojedynków wymagających. I to na tyle, że zwycięzce musiały wyłonić strzały z jedenastu metrów. Strona argentyńska miała tego pecha, że to jej przedstawiciel Carlos Tevez pomylił się jako jedyny.
Urugwaj swój najlepszy rytm złapał w końcowej fazie turnieju. Półfinał był słodkim rewanżem na Peru, ktore po dwóch bramkach Suareza (zdobytych w przeciągu pięciu minut) udało się pokonać. Natomiast finał ułożył się zespołowi Tabareza najkorzystniej ze wszystkich spotkań w południowo amerykańskim czempionacie. Był to bowiem najwyżej wygrany mecz przez błękitno koszulkowców w rozgrywkach tej edycji Copa. Po 16 latach zasiedli na kontynentalnym tronie.
Niebłyskotliwa solidność
Reprezentacja Urugwaju od triumfu w 2011 roku nie była w stanie powtórzyć sukcesów z afrykańskiego mundialu i argentyńskich zawodów. W przypadku mistrzostw świata potrafiła zachować zadowalającą regularność. W Brazylii oraz Rosji La Celeste wychodzili z grupy odpadając jednak przed fazą medalową. Osiągnięte w 2014 oraz 2018 roku etap 1/8 finału i ćwierćfinał na pewno nie doprowadzały do rozpaczy kibiców kadry.
Gorzej prezentowały się ich występy w Copa America. Od 43 edycji nie dali rady dostać się do najlepszej czwórki. W 2015 roku w 1/4 finału przegrali z gospodarzami i późniejszymi triumfatorami z Chile. Rok później w Stanach Zjednoczonych uczniowie Tabareza zagrali katastrofalnie. Odpadli już po fazie grupowej notując tylko zwycięstwo nad drużyną Jamajki. Odsłony z 2019 i 2021 roku potoczyły się dla nich podobnie. W obu ćwierćfinały kończyły się urugwajskimi porażkami po rzutach karnych. Jak się okazało zmagania na brazylijskich ziemiach były ostatnimi szansami na sukces nauczyciela i jego wychowanków. Rozdział pod nazwą Tabarez nie dostanie więcej kartek do zapisania.
Fot. Ailura/Wikimedia Commons by CC 3.0.