Jeden gol, ale jaki! Widzew dopiął swego

Widzew Łódź w ostatnim czasie nie jest w najlepszej formie. Póki co nie zmieniło tego również zatrudnienie na ławce trenerskiej Daniela Myśliwca. Piłkarze z Łodzi wygrali tylko jedno z ostatnich sześciu ligowych spotkań i po 10. kolejkach mieli zaledwie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Z kolei po trzech meczach bez porażki mielczanie musieli uznać wyższość Lecha i Korony. O ile porażka z Kolejorzem wstydu nie przynosi, tak przegrana z piłkarzami Kamila Kuzery na własnym boisku musi być sygnałem ostrzegawczym dla zespołu Kamila Kieresia. Stal przed meczem miała punkt przewagi nad Widzewem. Obie drużyny potrzebowały zwycięstwa w tym meczu jak ryba wody.

REKLAMA

Mecz walki

Od samego początku spotkania można było odnieść wrażenie, że spotkały się ze sobą drużyny, które nie zamierzają tego meczu przegrać i jedyne co ich interesuje to zwycięstwo. Jednak bardziej chętni do strzelenia pierwszego gola byli gospodarze. To Widzew po pierwszym kwadransie, który był typowym meczem walki w środku pola, ruszył na swoich przeciwników. Widzewiacy tworzyli sobie coraz to ciekawsze i groźniejsze sytuacje. Raz nawet za sprawą Imada Rondica obili obramowanie bramki. Brakowało skuteczności i postawienia w wielu sytuacjach tej przysłowiowej kropki nad „i”. Było widać, że Widzew próbuje na wszelkie możliwe sposoby przełamać obronę Stali. W środkowej strefie boiska zawodnicy zmieniali się pozycjami oraz taka rotacja również była widoczna na skrzydłach. Nie wystarczało to na dobrze zorganizowaną obronę Stali.

To nie tak, że podopieczni Kamila Kieresia w pierwszej połowie tylko się bronili. Próbowali swoich sił w dośrodkowaniach i szybkim przenoszeniu gry długim podaniem na stronę rywala. Goście po prostu mieli inne metody na przedostanie się pod bramkę rywala. Doskonale wiedzą, że atak pozycyjny nie jest ich mocną stroną, dlatego zamknęli się pod swoją bramką i czekali na swoją okazję. Oba zespoły były głodne bramek i przełamania. Brakowało jedynie skuteczności, lecz było czuć, że w sobotnie deszczowe popołudnie w Łodzi bramki się jeszcze pojawią.

Widzew dopiął swego

Druga połowa rozgrywana była pod dyktando gospodarzy. Widzew nacierał z minuty na minutę coraz lepiej. Kibice mogli sobie spokojnie przypomnieć postawę tego Widzewa jesieni z poprzedniego sezonu, kiedy jeszcze szkoleniowcem był Janusz Niedźwiedź. Widoczna była determinacja. Gospodarze nacierali i tylko oni sami tak naprawdę wiedzieli jak jeszcze w tym meczu nie prowadzili. Stal tak naprawdę tylko się broniła i nie potrafiła w żaden sposób odpowiedzieć na grę swoich rywali. Wyglądali na drużynę słabszą i pogodzonych z własnym losem, którym było bronienie remisu.

Aż wreszcie w 73. minucie przyszedł rzut rożny Widzewa. Piłka została wybita przed pole karne, którą zgarnął Andrejs Ciganiks, a Łotysz pięknym strzałem dał upragnione prowadzenie swojej drużynie. Widzew na nie jak najbardziej zasłużył swoją determinacją i dążeniem do celu. Stal w drugiej połowie nie pokazała zbyt wiele dobrego futbolu. Brakowało jej chęci, a dobra gra gospodarzy sprawiała, że nie mieli zbyt dużej ilości argumentów, żeby w jakikolwiek sposób próbować się odgryzać.

źródło: CANAL+ SPORT w serwisie X

Stal coraz bardziej osuwa się w ligowej tabeli. Nic w tym dziwnego skoro podopieczni Kamila Kieresia nie wygrali żadnego wyjazdowego meczu w tym sezonie. Ostatni raz taka sztuka udała im się w zeszłym sezonie właśnie w meczu z Widzewem. Widzewiacy z kolei notują cenne zwycięstwo, dające im chwilę wytchnienia i nadziei na lepsze jutro. Gra wieloma momentami przypominała tą, do której Widzew przyzwyczaił swoich kibiców podczas zeszłorocznej rundy jesiennej. Gospodarze byli w dzisiejszym meczu drużyną dominującą w każdym aspekcie i zasłużenie wygrali. Aż chciałoby się powiedzieć: „szkoda, że tylko 1:0”, lecz wydaje się, że w Łodzi nie mają za bardzo na co narzekać.

Widzew Łódź – Stal Mielec 1:0 (Ciganiks 73′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,595FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ