FC Barcelona w sezonie 20/21 mierzyła się z problemami na wielu płaszczyznach. Począwszy od zmiany prezesa i struktur wewnętrznych klubu, przez poszukiwanie właściwej taktyki, kończąc na kontuzjach kluczowych zawodników. Mimo wszelkich problemów można powiedzieć, że ostateczny rezultat nie jest powodem do wstydu. Barca zakończyła rozgrywki ligowe na 3 miejscu tabeli z dorobkiem 79 pkt, dotarła do finału Superpucharu Hiszpanii oraz zgarnęła cenne trofeum w postaci Pucharu Króla, rewanżując się w znakomitym stylu Athleticowi Bilbao. Jakie były największe wzloty i upadki Blaugrany w minionej kampanii? Czy Leo Messi i spółka mogą zaliczyć ten szalony okres do udanych? O tym w tekście poniżej.
Burzliwa jesień
Aby dokonać obiektywnej i rzetelnej oceny całego sezonu Barcelony, potrzeba nam będzie wrócić do jego początków. A te, mimo iż jesień jawi się jako niezwykle barwna pora roku, były dla Dumy Katalonii znacznie bliższe jesiennej chandry i przygnębienia. Drużyna prowadzona przez Ronalda Koemana grała na nierównym poziomie, największa gwiazda zespołu czyli Messi znajdował się pod formą, a jednym z głównych akcentów ofensywnych hiszpańskiej formacji był młody Ansu Fati. Tamta Barca potrafiła najpierw wygrać z Juventusem na wyjeździe 2:0, aby kilka tygodni później zaliczyć z Włochami blamaż, w postaci porażki 0:3 na Camp Nou.
Przez wzgląd na urazy z podstawowego składu w listopadzie wypadli m.in. Fati i Piqué. W pewnym momencie sytuacja kadrowa była prawie tak dramatyczna jak w Liverpoolu – na pozycji środkowego obrońcy występował Frenkie de Jong, a w buty Fatiego próbował wejść Martin Braithwaite. Rezultat takich przymusowych rozwiązań widać było już po zerknięciu w tabelę przed przerwą noworoczną. Po remisie 29 grudnia z Eibarem, Barcelona na etapie 16 kolejki La Liga miała na swoim koncie jedynie 28 pkt. Dawało to drużynie z Katalonii 5 miejsce w tabeli, ze stratą 11 pkt do lidera – Atletico. Zespół Koemana tracił punkty w połowie rozegranych do tego momentu spotkań, z czego aż 4 mecze zakończyły się dla Blaugrany porażką. Bardzo słaby początek sezonu w wykonaniu Barcelony i swoiste podsumowanie rozczarowującego 2020 roku.
Nowy Rok, Nowa Barca
Nie wiem jakie jest wasze zdanie na temat postanowień noworocznych, ale gra FC Barcelony w 2021 r. zaczęła wyglądać tak, jakby trener i zawodnicy wspólnie podjęli się postanowienia o zdecydowanej poprawie gry zespołu. Oczywiście, nie od razu wszystko zaczęło wychodzić im jak z nut, ale całościowy progres stopniowo się powiększał, a momentami nawet zaskakiwał. Z pewnością duża w tym zasługa boiskowego magika – Lionela Messiego, który po słabszym okresie powrócił do cieszącej oczy dyspozycji. Argentyńczyk zaczął częściej brać na siebie ciężar gry i wspomagać kolegów w kreacji sytuacji bramkowych, czy też bezpośredniemu zdobywaniu goli. Coraz lepiej wyglądała również współpraca Antoine’a Griezmanna z Leo. Dodajmy do tego stabilizację linii defensywnej za sprawą niezwykle solidnego jak na swój wiek Ronalda Araújo oraz wszechstronnego i chłonącego nowe polecenia Óscara Minguezy. O przebojowym Pedrim i niezmordowanym De Jongu nie wspominając.
Bardzo istotnym aspektem rozwoju drużyny pod nadzorem Koemana stała się również zmiana formacji. Aby lepiej wyeksponować atuty poszczególnych zawodników, przykrywając jednocześnie ich braki, Barca przeszła na grę systemem 1-3-5-2/1-3-1-4-2. Taka decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. Na pozycjach wahadłowych doskonale czuli się Jordi Alba oraz Sergiño Dest. Dużo bardziej komfortowo przy takim ustawieniu odnajdował się także Sergio Busquets. Blaugrana mogła dominować swoich rywali w jeszcze prostszy sposób, a kiedy traciła posiadanie potrafiła dynamicznie doskoczyć do przeciwnika i przechwycić piłkę. O ile takie konsekwentne podejście do wyników i dyscypliny taktycznej panowało przez długi czas w lidze, o tyle w ważnych meczach z silnymi zespołami nadal zdarzały się poważne błędy.
Silna Mentalność – brakujący element układanki
Kiedy wydawało się, że zespół prowadzony przez Ronalda Koemana nabiera silnego wiatru w żagle, przychodziły spotkania które takie poczucie przekreślały. Finał Superpucharu Hiszpanii z Bilbao, następnie łomot z PSG na własnym stadionie i wysyp memów z Pique i Mbappe, a potem drugie przegrane El Clasico w sezonie. Trzy bardzo istotne mecze, w których Duma Katalonii wyglądała tak, jakby na rywalizację nie dojechała w ogóle, a jeśli tak to z dużym opóźnieniem. Ten scenariusz pełen niekonsekwencji, braku odpowiedniej motywacji i ducha walki w kluczowych pojedynkach sezonu powtarza się od wielu wielu lat. Wystarczy przywołać w pamięci tak niewybaczalne wpadki jak mecze z Romą, Juventusem, Liverpoolem w Lidze mistrzów. Fantastyczne występy na Camp Nou i niewyobrażalne błędy na wyjazdach. Podobieństwa do wymienionych sytuacji były widoczne również w sezonie 20/21.
Blaugrana potrafiła rozegrać kapitalne mecze, takie jak zwycięstwa z Sevillą – najpierw w lidze, potem remontada w półfinale Copa del Rey, miażdżące 6:1 z Realem Sociedad czy wreszcie sam finał Pucharu Króla, w którym Barca totalnie zdominowała Basków z Bilbao i zapewniła sobie trofeum wynikiem 4:0. W tych spotkaniach wszystko grało ze sobą jak należy – dobór taktyki, plan na mecz, indywidualne popisy i wielkie poświęcenie. Niestety, ale w starciach z Realem Madryt czy PSG przeważyły nie tylko względy czysto sportowe (jak chociażby różnica gry defensywnej), lecz poziom mobilizacji i mentalności. Nawet w wyjazdowym meczu na Parc des Princes, gdzie Barcelona zagrała znacznie lepsze spotkanie niż u siebie, widać było że zmarnowany rzut karny ze strony Leo Messiego przygasił iskrę nadziei całego zespołu, a tak być nie powinno. Jak zaradzić tej problematycznej kwestii związanej z odpowiednim nastawieniem i motywacją do gry w szeregach katalońskiego zespołu?
Misja Joana Laporty
Remedium na całe zło znajdujące się w Barcelonie może okazać się nowy stary prezydent klubu w postaci Joana Laporty. Postać, która święciła sukcesy na tej posadzie w czasach, kiedy Barcelonę prowadził Pep Guardiola, kojarzy się z wielkimi chwilami w dziejach klubu. I taki też wizerunek swoimi decyzjami Laporta próbuje zachować – nie popełnia gaf w mediach, stara się zapewnić jak najlepszą atmosferę w klubie, trzyma się z dala od pustych frazesów. Już w tej chwili mówi się o pozyskaniu przez Barce dodatkowych funduszy w postaci kilkuset milionów euro na wzmocnienia drużyny. Sporo dyskutuje się też o zmianie trenera, którego krytyka jest w pewnym stopniu uzasadniona słabą końcówką sezonu w lidze, rozczarowującą postawą zespołu w ważnych meczach oraz częstym szukaniem wymówek i narzekaniem na konferencjach pomeczowych. Mimo iż Joan Laporta chce oddzielić swoją kadencję od wszelkich związków klubu z Josepem Marią Bartomeu, docenia on wszelką pracę Koemana wykonaną w trudnych warunkach.
Osobiście uważam, że holenderski szkoleniowiec zasłużył na kolejny rok w Barcelonie, gdzie miałby szansę zaprezentowania swojej wizji gry z nieco lepszymi wykonawcami stosowanych przez niego metod szkoleniowych. Pamiętajmy przecież, że Blaugrana rozgrywała kampanię 20/21 bez nominalnego napastnika, a w najbardziej stabilnym elementem obrony zespołu był 22 letni Ronald Araujo. Ousmane Dembele nieco poprawił swoją formę fizyczną, ale nadal wielokrotnie zawodził skutecznością. Martin Braithwaite starał się jak mógł, ale zwyczajnie nie jest to zawodnik do gry na takim poziomie. Miralem Pjanić zgodnie z przewidywaniem wszystkich oprócz samego Bartomeu okazał się niewypałem. Do tego elektryczny w defensywie Lenglet, powolny i podatny na kontuzje Pique oraz Griezmann, który mimo całkiem udanego sezonu ciągle nie udowodnił swojej wartości. Jedno się nie zmieniło – ciągnący Barce Leo Messi, który w 2021 roku dalej zachwyca.
Przyszłość Barcelony
Czy głośno zapowiadane transfery i ewentualna zmiana trenera pomogą Barcelonie wrócić na szczyt? Wierzę że tak, choć wątpię że nastąpi to już w kolejnym sezonie. Najważniejsze w mojej opinii jest to, aby zmiany które przeprowadzi Joan Laporta i zarząd klubu z Katalonii, sprawiły że na Camp Nou wróci duch walki, wiara w sukces i mentalność pozwalająca zwyciężać wielkie mecze. Miniony sezon, mimo iż należał do okresów przejściowych, wypadł w aspekcie przygotowania Barcy do zmian bardzo dobrze. Udało się zdobyć trofeum w postaci Pucharu Króla, do podstawowego składu wprowadzono wielu młodych, utalentowanych zawodników, którzy w przyszłości mogą decydować o sile Blaugrany. Poza tym pomyślnie przebiegła adaptacja systemu gry względem możliwości kadrowych drużyny. Nie licząc samej końcówki ligowych rozgrywek, Barca prezentowała się zaskakująco dobrze i w pewnym momencie wielu upatrywało ją w roli faworyta do mistrzostwa Hiszpanii.
Wydaje się również, że kwestia przedłużenia kontraktu przez Leo Messiego jest już tylko formalnością. W dużej mierze ma to być zasługa spełnienia kluczowego warunku pozostania Argentyńczyka na Camp Nou, jakim jest transfer Sergio Aguero do FC Barcelony. Poza napastnikiem Manchesteru City, hiszpańską formację mają wzmocnić także Georginio Wijnaldum, Eric Garcia oraz Memphis Depay. Ponadto z wypożyczenia do Realu Betis wraca Emerson Royal, który podniesie poziom rywalizacji na pozycji prawego obrońcy/wahadłowego. To wszystko brzmi naprawdę obiecująco i miejmy nadzieję że dojdzie skutku, bo silniejsza Barca to korzyść nie tylko dla samej drużyny i jej sympatyków, ale przede wszystkim szansa na oglądanie pięknego futbolu przez każdego z nas.