Erik ten Hag stworzył potwora? – wnioski po 12. kolejce Premier League

Za nami druga kolejka w środku tygodnia w tym sezonie. Ci bardziej spragnieni goli mogą czuć się rozczarowani, ale mimo przełożonego hitu pomiędzy Arsenalem, a Manchesterem City emocji nie brakowało. Bez zbędnego przedłużania, przedstawiamy Wam wnioski z 12. kolejki Premier League.

REKLAMA

Sufit Manchesteru United znajduje się wysoko

O wygranej Manchesteru United pojawił się na naszej stronie osobny tekst, ponieważ wątków do omówienia było mnóstwo. Gdybym miał stworzyć listę najlepszych występów w tym sezonie Premier League to koncert, jaki dał Man United na Old Trafford przeciwko Tottenhamowi ustępowałby chyba jedynie występowi Manchesteru City w derbach miasta i ewentualnie Liverpoolem, kiedy wygrał 9:0 z Bournemouth oraz Brentford przeciwko – znów – Man United. W poprzedniej serii wniosków po kolejce Premier League nie wyrażaliśmy się optymistycznie o Czerwonych Diabłach. Zwracaliśmy uwagę, że pewne elementy wypracowane przez Erika ten Haga są już widoczne, ale całościowo zespół nie przekonuje.

Aż tu nagle Manchester United wychodzi na mecz z Tottenhamem z zamiarem zmiażdżenia rywala i to im się udaje. To był zespół, który Erik ten Hag chce docelowo widzieć. Piłkarze, których ma trener do dyspozycji w odpowiednim środowisku są naprawdę użytecznymi graczami. Lisandro Martinez z Varanem tworzą solidny duet środkowych obrońców. Diogo Dalot pod wodzą nowego trenera naprawdę się odbudował, Fred zagrał fenomenalne zawody, a w osobie Casemiro Man United w końcu ma klasowego defensywnego pomocnika. Po wygranej z Tottenhamem wcześniejsze problemy pewnie nie znikną, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale wiemy, że w tym zespole drzemie bardzo duży potencjał.

Tottenham nie potrafi grać z drużynami z big six

3 mecze i 1 punkt. 2:2 z Chelsea, 1:3 z Arsenalem i 0:2 z Manchesterem United. Tak wygląda bilans Tottenhamu w meczach z zespołami big six. W środowy wieczór zespół Antonio Conte oblał kolejny sprawdzian. Najgorsze jest nawet nie to, że przegrywają z silniejszymi rywalami, a w jakim stylu to robią. W tych trzech meczach łączny bilans strzałów wynosi 64:26 dla rywali. Manchester United był kolejnym zespołem, który zamknął Tottenham na własnej połowie i ostrzeliwał bramkę Hugo Llorisa. Oglądając to spotkanie można było się zastanawiać, kiedy Tottenham wreszcie zaatakuje. Minuty mijały, wynik był niekorzystny, a to ciągle rywale prowadzili grę.

W poprzednich meczach z silniejszymi rywalami problemem Kogutów była przewaga liczebna, jaką tworzyli rywali w środkowej strefie przeciwko dwójce środkowych pomocników Tottenhamu. Teraz Conte zastosował ustawienie 5-3-2 (bardziej z przymusu, bo Kulusevski i Richarlison są kontuzjowani) ale Tottenham również miał zerową kontrolę nad meczem, a rywale zabiegali środek pomocy szybko zmieniając ciężar gry z jednej strony na drugą. Tottenham grając trzema graczami w drugiej linii nie był w stanie pokryć całej szerokości boiska.

Nottingham robi postępy w defensywie, ale coś za coś

6 straconych goli z Manchesterem City, 3 z Bournemouth i Fulham oraz 4 z Leicester. Kiedy Nottingham Forest notowało serię takich meczów nie trudno było o wniosek, że to najgorsza defensywa w Premier League. W trzech ostatnich spotkaniach Forest zdołali poprawić sposób bronienia. W meczach z Aston Villą, Wolves i Brighton stracili tylko 2 gole. Choć rywale nie byli wymagający, a wtorkowe czyste konto było szczęśliwe to i tak widać postęp w defensywie. Steve Cooper odszedł od ustawienia, które dało zespołowi awans i zmienił system z trójki obrońców na 4-5-1 w fazie bronienia. Przeciwnicy mają o wiele trudniej wykorzystywać przestrzenie między liniami i w efekcie Forest traci mniej goli.

Jednakże, coś za coś. Może i Nottingham broni lepiej, ale odbywa się to kosztem postawy w ofensywie. W ostatnim meczu z Brighton oddali tylko 3 strzały, a pierwszy kontakt z piłką w polu karnym rywala odnotowali dopiero w 57. minucie. Do ataku latem Nottingham sprowadziło mnóstwo graczy ofensywnych, więc być może potrzebują jeszcze czasu na adaptację w nowych warunkach. Na razie dobrze spisuje się Morgan Gibbs-White, większych zastrzeżeń nie można mieć do architekta awansu, Brennana Johnsona, ale po Taiwo Awoniyi, czy Emmanuelu Dennisie spodziewano się więcej. Nie mówiąc już o Jessem Lingardzie.

Everton nie ma na kim opierać ofensywy

Kolejnym zespołem, który ma poważne kłopoty ze strzelaniem goli jest Everton. W meczu z Newcastle The Toffees oddali tylko 1 strzał po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, zupełnie niegroźny dla rywali. Do składu wrócił Dominic Calvert-Lewin, ale sam nic on nie wskóra. Zespół Franka Lamparda w trzech ostatnich meczach oddał łącznie zaledwie dwa celne strzały i ani razu nie przekroczył wartości jednego gola oczekiwanego (xG). 8 strzelonych goli w 11 meczach mówi samo za siebie, z jakimi kłopotami pod bramką rywali mierzy się Everton.

Sprzedaż Richarlisona w letnim okienku transferowym odbija się teraz czkawką. Sposób gry Evertonu Franka Lamparda, czyli opieranie swoich ataków na fazie przejścia z defensywy do ofensywy był skrojony dla Brazylijczyka, który potrafił zarówno napędzać akcje oraz je kończyć. Obecny sezon Anthony Gordon rozpoczął o wiele gorzej niż skończył poprzedni i jedyne w czym się wyróżnia to łapanie żółtych kartek. Demarai Gray jest podobnego typu skrzydłowym, który robi więcej wiatru niż daje rzeczywistej wartości.

Steven Gerrard będzie następnym zwolnionym trenerem w Premier League

Po porażce 0:3 z Fulham na Craven Cottage już ostatni obrońcy Stevena Gerrarda stracili chyba argumenty. O ile w poprzedniej kolejce z Chelsea ich gra wyglądała przyzwoicie i mogą czuć niedosyt po przegranej tak było to odstępstwo od normy. We wczorajszym meczu The Villans znowu zawiedli. Fulham było drugim beniaminkiem, z którym zespół Stevena Gerrarda przegrał, a trzecim, którego nie potrafił pokonać. Bolączki, jakie ma Aston Villa, kiedy rywale oddadzą im piłkę i zmuszą do ataku pozycyjnego są nierozwiązane od dawien dawna.

REKLAMA

Przedsezonowe przewidywania, jakimi była walka o puchary dziś brzmią komicznie. 7 strzelonych goli w 11 meczach to wynik lepszy jedynie od Wilków. Z takimi zawodnikami z przodu, jak Watkins, Ings, Coutinho, Buendia, czy Bailey – jest to nieakceptowalne. W ostatnich meczach coraz gorzej wygląda także defensywa. Błąd za błędem popełnia Tyrone Mings, w środku pola brakuje gościa od czarnej roboty, jakim jest kontuzjowany obecnie Kamara, Matty Cash też mocno zjechał z formą. Obecnie po prostu nic nie broni Stevena Gerrarda.

Co jeszcze wydarzyło się w 12. kolejce Premier League?

  • Wreszcie swój mecz przegrało Bournemouth (z Southampton 0:1), które przed startem kolejki mogło poszczycić się najdłuższą serią bez porażki. Gary O’Neil jako trener Wisienek poniósł pierwszą porażkę.
  • Rotacje Grahama Pottera nie pomagają Chelsea. Oczywiście, rozumiemy, że nowy trener chce sprawdzić każdego zawodnika, i to najlepiej w różnych okolicznościach, ale z Brentford (0:0) The Blues znów zagrali poniżej potencjału. Do przerwy na mundial w lidze zagrają z Man United, Brighton, Arsenalem i Newcastle. Taki wymagający terminarz wiele nam powie o Chelsea.
  • Roberto De Zerbi nie wygrał czwartego kolejnego meczu jako trener Brighton, a w trzech ostatnich jego zespół nie strzelił nawet gola. Więcej o początkach włoskiego szkoleniowca i problemach z jakimi musi się mierzyć przeczytacie w tym tekście.
  • Po wygranej z Manchesterem City Liverpool kontynuuje zwycięską serię pokonując West Ham. Mecz nie porwał, ale dla Jurgena Kloppa bardzo pozytywną wiadomością musi być drugie czyste konto z rzędu – takiej serii w tym sezonie jeszcze nie mieli.
  • Martwić musimy zacząć się o Leeds. Po dobrym początku zespół Jessego Marscha osunął się na 16. miejsce i nad strefą spadkową utrzymuje ich bilans bramek (choć mają mecz mniej niż większość). Porażka z Leicester była siódmym kolejnym spotkaniem bez zwycięstwa.

***

Kibiców Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,577FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ