Bayernie, jesteś ŻAŁOSNY!

Bayern Monachium przed spotkaniem z Heidenheim zdawał sobie sprawę z dwóch faktów. W kontekście przegranej walki z Bayerem Leverkusen siły powinny zostać oszczędzone na rywalizację z Arsenalem w Lidze Mistrzów. Jednocześnie, strata punktów otwierała szansę przed VfB Stuttgart, który depcze po piętach Bawarczyków i spogląda na pozycję wicelidera. Innymi słowy, Bayern musiał pokonać beniaminka, a zarazem zbytnio się nie zmęczyć.

REKLAMA

W pierwszej połowie scenariusz udało się doskonale realizować

Piłkarze Thomasa Tuchela mieli sporą przewagę, nie pozwalali rywalom na stwarzanie sytuacji bramkowych, a zarazem strzelili dwa gole. Najpierw, w 38. minucie drogę do siatki znalazł Harry Kane’a, który wykorzystał dogranie Serge’a Gnabry’ego. Chwilę później sam Gnabry trafił do siatki po wrzutce Aphonso Daviesa. Niemiec zaprezentował swoją firmową cieszynkę, a my mogliśmy poczuć się jak przy oglądaniu benefisów piłkarskich. Defensywa Heidenheim nie przeszkadzała Bawarczykom, a gole wyglądały jak treningowe.

Kim + Upamecano = pewna wpadka

Thomas Tuchel mógł przed dzisiejszym meczem namieszać w składzie. Wprowadzić kilka zmian, dać szansę rezerwowym. Postawił na większość piłkarzy pierwszego wyboru, jednak przywrócił do podstawowej jedenastki duet Min-jae Kim oraz Dayot Upamecano. Jeśli regularnie śledzicie nasze teksty związane z Bayernem Monachium, doskonale zdajecie sobie sprawę, że nie jesteśmy przekonani do umiejętności obu. I to najdelikatniej rzecz ujmując. Tuchel najwyraźniej nie obserwuje spotkań własnej drużyny, skoro ponownie postawił na obu defensorów. Upamecano w 50. minucie udowodnił, że jest demonem szybkości i na dystansie jakichś 30 metrów dał się wyprzedzić Kevinowi Sessie o jakieś 15 metrów. Gol honorowy? Nic z tego! Heidenheim poszło za ciosem. Kilkadziesiąt (może nawet kilkanaście?) sekund później Kim zgubił krycie, a Tim Kleindienst strzelił na 2:2.

Heidenheim pokazał klasę, Bayern zawalił po całości

Od tego momentu, mogliśmy już tylko czekać na decydującego gola dla Heidenheim. Uprzedzając fakty, padł w 79. minucie, a jego autorem był ponownie Kleindienst. Problem w tym, że gigant, jakim w teorii jest Bayern Monachium, spękał przed beniaminkiem. Jasne, Kim i Upamecano są przereklamowani. Popełniają zbyt wiele błędów, by traktować ich poważnie. Jednocześnie, Bawarczycy mają na tyle klasowych zawodników ofensywnych, by w takich meczach po prostu przytłaczać rywala i udowadniać swoją wyższość. Tymczasem, mental zawodników z Monachium przypomina ten Jarosława Psikuty z filmu Chłopaki nie płaczą. Coś tam pograli w pierwszej połowie, a gdy okazało się, że Heidenheim przegrywając 0:2, nie zamierza odpuszczać, misterny plan Bayernu szlag trafił.

źródło: Bayern Lose To Heidenheim After Incredible Comeback! (youtube.com)

Napiszmy to wprost. Thomas Tuchel robi wszystko, by zwolnić go przed meczem z Arsenalem. Wystawienie Kima i Upamecano było strzałem w stopę. Piłkarze nie pokazali zaangażowania, szkoleniowiec nie potrafił zareagować na kolejne tracone gole. Parafrazując klasyka, idź pan w ch… z takim Bayernem. Za tydzień Leverkusen może wywalczyć tytuł mistrzowski, a Stuttgart zasługuje na wicemistrzostwo bardziej, niż tak żałośnie dysponowany Bayern.

Heidenheim — Bayern 3:2 (Sessa 50′, Kleindienst 51′, 79′ – Kane 38′, Gnabry 45′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ