Bawa… „Kataloński Walec” nie do zatrzymania! Barca przełamała klątwę Bayernu

SZA-LEŃ-STWO! Tak należy opisać dzisiejsze hitowe starcie FC Barcelony z Bayernem Monachium. Zespół Hansiego Flicka nie wymiękł na robocie i przełamał złą passę z niemiecką drużyną, jednoznacznie przejmując od niej w ten sposób tytuł „piłkarskiego walca”.

Atomowy start na Montjuic!

Pierwsze minuty, a w zasadzie już pierwsze sekundy wielce wyczekiwanego starcia w Lidze Mistrzów dały nam jasny sygnał, że mamy do czynienia z prawdziwą gratką dla fanów futbolu. Bramka numer jeden padła w 58. sekundzie po iście „blitzkriegowym” ataku — lecz nie ze strony niemieckiej drużyny, a gospodarzy. Fermin Lopez zagrał na wolne pole do Raphinhi, a ten wykorzystał niefrasobliwość Upamecano i Kimmicha w kryciu. Pomknął samotnie w stronę Neuera, przytomnie wyminął kapitana Bayernu, po czym otworzył wynik meczu.

REKLAMA

Kilka minut później Bawarczycy mogli doprowadzić do stanu 1:1. Michael Olise dośrodkowywał na głowę Harry’ego Kane, Anglik umieścił piłkę w siatce, ale odgwizdany został niewielki spalony. Nie udało się za pierwszym razem, więc goście powtórzyli ten wariant, tym razem z drugiej strony. W 18. minucie Serge Gnabry zagrał z lewej strony w pole karne Inakiego Peny, a tam ponownie we właściwym miejscu znalazł się Kane, który tym razem mógł cieszyć się z zaliczonego gola. Barcelona ewidentnie zostawiła w tej akcji zbyt wiele miejsca na skrzydłach i za swoimi plecami, przez co ich rywale byli w stanie doprowadzić do gola wyrównującego nazbyt łatwo.

Rywalizacja mająca miejsce w Katalonii praktycznie nie zwalniała tempa. Intensywność, zaangażowanie oraz zawziętość wszystkich zawodników obecnych na placu gry musiała się podobać. Biła od tego wszystkiego aura meczu na absolutnym topie, gdzie nie ma mowy o jakichkolwiek półśrodkach i odpuszczaniu. Albo gryziesz trawę, albo tracisz bramkę, nic pomiędzy. Idealną wizualizacją tego opisu była akcja bramkowa Dumy Katalonii w 36. minucie. Fermin Lopez wygrał fizyczną walkę z Min-Jae Kimem, zdążył do piłki przed Neuerem i Upamecano i dziubnął piłkę wystawiając ją jak na tacy Robertowi Lewandowskiemu. Najlepszy strzelec Barcy nie mógł w tej sytuacji spudłować i w końcu przełamał swoją passę bez gola z Bayernem.

Ozdobą pierwszej połówki tego „dzikiego” widowiska było trafienie Raphinhii na 3:1. Brazylijczyk nawinął Raphaela Guerreiro jak juniora, po czym uderzył pod nogami nabiegającego Upamecano na dalszy słupek w sposób wręcz nie do obrony dla Neuera. Nie dość, że kapitan Blaugrany ośmieszył defensywę rywali, to jeszcze udało mu się tak wspaniałe trafienie. Jackpot.

Raphinha pozazdrościł Viniciusowi — hat-trick kapitana Barcelony!

FC Barcelona w tak komfortowej sytuacji jeśli chodzi o wynik po pierwszej połowie z wielkim rywalem, nie była od dawna. Stąd można było mieć uzasadnione wątpliwości – czy Barca Hansiego Flicka, bardzo ambitny i entuzjastyczny, ale wciąż dosyć świeży projekt, będzie w stanie utrzymać nerwy na wodzy i utrzymać korzystny wynik.

Odpowiedź brzmiała: Nie. Duma Katalonii nie zamierzała poprzestać na chłodnej kalkulacji i wyrachowaniu, jak postąpiła by zapewne większość zespołów mierzących się z Bayernem (patrz choćby ostatnio Aston Villa). Ekipa z Hiszpanii otworzyła dziś własny park rozrywki i uznała, że należy czerpać z tego tyle radochy, ile wlezie. A zatem Raphinha mający na koncie już dwa gole, nie omieszkał dołożyć do tej puli trafienia nr 3. Najwyraźniej kapitan Barcelony uznał, że nie będzie gorszy od swojego rodaka Viniciusa Juniora i również nawiąże do wielkich brazylijskich gwiazd w historii Ligi Mistrzów.

Gospodarze nie byli dziś tylko drużyną piłkarską. To była z jednej strony prawdziwa banda, zgraja zakapiorów budząca respekt i podziw u przeciwnika. Z drugiej kolektyw o nieprawdopodobnym zrozumieniu, ilorazie piłkarskiego IQ oraz dojrzałości i organizacji rzadko spotykanych w drużynie objętej niedawno przez nowego szkoleniowca. Jednymi słowa perfekcyjna mieszanka tradycyjnych dla barcelońskiej szkoły wartości z elementami piłkarskiego rzemiosła, które w dzisiejszym futbolu znaczą najwięcej.

Bayern… cóż. Podopieczni Vincenta Kompany’ego wypięli klatę, również próbowali robić groźne miny i dawać oznaki drużyny walczącej o najwyższe cele. Jednak wszystko to było jedynie nieudolnym naśladownictwem ich przeciwników, którzy zaliczyli dziś prawdopodobnie jeden z najbardziej kluczowych momentów we współczesnej historii klubu.

FC Barcelona — Bayern Monachium 4:1 (Raphinha 1′, 45′, 56′, Lewandowski 36′- Kane 18′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,734FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ