Barca znowu cieszy się grą – podsumowanie 26. kolejki La Liga

Syn Zinedine Zidane’a naprzeciwko Realu Madryt. FC Barcelona grająca z szerokim uśmiechem. Derby Andaluzji dla Sevilli. Kapitalny Yeremi Pino i ponownie zabójczo skuteczny Enes Unal. Poza tym Levante walczące o utrzymanie i Atletico odnajdujące stabilizację. Zapraszamy do podsumowania 26. kolejki La Liga!

REKLAMA

Luca Zidane bliski zatrzymania Realu

Real Madryt cały czas znajduje się poza optymalną formą. Taką, która pozwoliłaby wygrywać z zespołami pokroju Rayo bez dużych problemów. Stąd też pojedynek na Vallecas był dla Królewskich naprawdę wymagającą przeprawą. Po raz kolejny bohaterskich czynów między słupkami dokonywał Thibaut Courtois. Trzeba przyznać, że Belg jest w tym sezonie fenomenalny i Los Blancos zawdzięczają mu wiele sukcesów. Jednak o ile występu na wysokim poziomie można było się po bramkarzu gości spodziewać, o tyle postawa 23-letniego Luki Zidane’a w bramce Rayo mogła zaskakiwać.

Myślę, że nie będę daleki od prawdy, jeśli powiem że był to najlepszy mecz syna byłego trenera Realu na poziomie La Ligi. Efektowne parady, skuteczne wyjścia, błyskawiczne reakcje. Gdyby nie indywidualna jakość Benzemy i Viniciusa, którzy rozklepali obronę Rayo w końcówce spotkania, Luca mógłby zachować czyste konto w starciu z liderem tabeli. Zinedine może być dumny z występu syna, który takimi spotkaniami może zapracować na transfer do lepszej drużyny.

Atletico wzięło się do kupy

W poprzedniej kolejce pewne zwycięstwo z Osasuną, następnie remis z Manchesterem United, a teraz wygrana z Celtą. Aktualni mistrzowie Hiszpanii chyba znaleźli stabilizację (a przynajmniej chwilowo). W świetle ostatnich, korzystnych rezultatów Los Colchoneros, na pierwszy plan wybija się kilka konkretnych postaci. Po pierwsze – Renan Lodi. Brazylijczyk mający za plecami Reinildo, rozłożył skrzydła na lewym wahadle i zaczął dawać upust swojej piłkarskiej fantazji. Asysta z United i 2 gole z Celtą to niebywała przemiana względem bardzo przeciętnego, żeby nie powiedzieć słabego jak dotąd sezonu. Kolejny podopieczny Cholo Simeone zasługujący na wyróżnienie, to dyrygent środka pola Geoffrey Kondogbia. To gość, który robi ogromną różnicę w środku pola i pozwala zachować balans między formacjami. Jego 2 asysty z Celtą przy golach Lodiego to dowód na to, że kiedy trzeba potrafi dołożyć akcenty ofensywne.

Poza tym na pochwały zasłużyli Felix, Herrera, Llorente czy Sime Vrsaljko. Wszyscy czterej bardzo dobrze wywiązywali się ze swoich zadań i zaliczali bardzo solidne występy. Jeśli Atletico będzie w stanie podtrzymać ten trend w kolejnych meczach, sezon 21/22 może jeszcze nie być dla nich zupełnie stracony.

Barcelona pełna entuzjazmu

Już na początku lutego, w meczu z Atletico Madryt można było snuć wnioski, że coś w tej Barcelonie chyba w końcu zaskoczyło. Teraz możemy już bez wahania powiedzieć, że Barca wróciła na właściwe tory. Blaugrana strzelająca po 4 gole w każdym z trzech ostatnich spotkań, to właśnie taki zespół jaki wszyscy chcielibyśmy oglądać. Duma Katalonii w końcu gra z polotem, spontanicznością, ogromnym zaangażowaniem i skutecznością. Obecną atmosferę w Barcelonie najlepiej oddają liczby zawodników, których kataloński klub sprowadził na Camp Nou zimą.

Raczej mało kto spodziewał się, że ci poszczególni gracze tak szybko zaczną dokładać gole i asysty w swoich występach. Tymczasem cała czwórka oraz wiecznie niezdecydowany Dembele, pokazują ostatnio że umiejętności absolutnie im nie brak. Xavi pokazał, jak wielkie znaczenie ma rola odpowiedniego klimatu w zespole. Jeśli poszczególnych piłkarzy umieści się w odpowiednim kontekście, można otrzymać zupełnie odmiennych zawodników. Na własnej skórze, w sposób bardzo bolesny, przekonało się o tym Napoli. Obecny lider Serie A był bez szans w starciu z Barcą na własnym stadionie. Athletic Bilbao, który kolejkę wcześniej pokonał 4:0 Real Sociedad, zwyciężając w derbach Basków? Los Leones zostali zmiażdżeni, nie pozostawiając po sobie praktycznie żadnych pozytywów. Dla tak grającej Barcelony, zwycięstwo w Lidze Europy i miejsce w top 4 La Ligi powinno być formalnością.

Derby Andaluzji dla Sevilli

Tak dobrze zapowiadających się derbów Andaluzji nie było od dawna. Wicelider kontra zespół z ostatniego miejsca podium. Kibice Realu Betis i Sevilli wyczekiwali tego pojedynku z niecierpliwością. Z jednej strony genialnie poukładana przez Lopeteguiego drużyna gospodarzy. Z drugiej najatrakcyjniejsza XI Los Verdiblancos od lat. Starcie dwóch wybornych szkoleniowców i prowadzonych przez nich utalentowanych piłkarzy. W tle bezcenne 3 pkt, które pod koniec sezonu mogą zaważyć o pozycji obu ekip. Ciężko było o lepszą otoczkę wokół tego meczu. Na początku to Sevilla przycisnęła Betis. Bardzo wysoki pressing gospodarzy i zmuszanie przeciwnika do błędów opłaciło się. W 23 minucie serią świetnych, technicznych zagrań popisał się Jesus „Tecatito” Corona. Meksykanin najpierw ograł Alexa Moreno, a potem znakomicie dograł piłkę do Youssefa En-Nesyriego, którego niepotrzebnie faulował C. Bravo. Z jedenastego metra nie pomylił się Ivan Rakitić. W 30′ z powodu urazu boisko opuścić musiał Papu Gomez. J

ego pozycję zajał wtedy Munir El Haddadi, który jeszcze przed przerwą okazał się bohaterem Los Nervionenses. Marokańczyk hiszpańskiego pochodzenia po dalekim podaniu od Bounou, bez większego zastanowienia uderzył piłkę w kierunku bramki podwyższył prowadzenie gospodarzy na 2:0. W tamtym momencie mogło się wydawać, że Sevilla nie wypuści już korzystnego wyniku z rąk. Gospodarze uznali jednak, że lepiej oszczędzać siły na kolejne mecze. Betis przejął inicjatywę i zaczął dochodzić do groźnych sytuacji. Niestety, jak na złość brakowało im tego dnia skuteczności. Bramkę kontaktową zdobyli dopiero w 94 minucie za sprawą Canalesa. Na remis było już za późno. Gdyby goście mieli lepiej nastawione celowniki, mogliby się nawet pokusić o zwycięstwo. A tak… to Sevilla może świętować i cieszyć się z 3 punktów.

Levante, Pino i Unal

Levante zwyciężyło w piątek 3:0 z Elche i podtrzymuje nadzieje na utrzymanie w La Lidze. Nietoperze w 3 ostatnich spotkaniach zdobyły 7 z 18 punktów w tym sezonie. Ta zwyżka formy wciąż pozwala ekipie z Walencji myśleć o utrzymaniu w Primera. Strata 3 pkt do Cadiz i Alaves jest w tej sytuacji jak najbardziej do przeskoczenia.

REKLAMA

Enes Unal kontynuuje swoją strzelecką passę. Turek ma już 13 goli na swoim koncie i prezentuje wielkie zamiłowanie do liczb parzystych. Dublet z Alaves był jego czwartym w sezonie 21/22, i aż trzecim na przestrzeni ostatnich 4 spotkań. Unal nie potrzebuje idealnych warunków do zdobywania bramek. To snajper z sokolim okiem, który strzela w przeróżnych sytuacjach i zdobywa gole z nieoczywistych pozycji. Jego instynkt, wyczucie, precyzja to cechy absolutnie wyjątkowe, dzięki którym 24-latek wyrasta na jedną z najciekawszych postaci La Ligi.

A skoro mowa o młodych talentach ligi hiszpańskiej, to nie można przejść obojętnie obok 19-letniego Yeremiego Pino. Skrzydłowy, który debiutował już w reprezentacji Hiszpanii, dał popis swoich umiejętności w ostatnim meczu Villarrealu z Espanyolem. Pino wykorzystał szansę gry od pierwszej minuty w 200%, strzelając aż 4 gole. To był jednocześnie pierwszy dublet, hattrick i „czteropak” w karierze młodego Hiszpana. Niemalże każdy kontakt z piłką Yeremiego w polu karnym rywala kończył się golem dla Żółtej Łodzi Podwodnej. To się nazywa talent czystej wody.

To wszystko na dziś, dzięki za uwagę i do usłyszenia za tydzień!

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ