Zbliżające się mistrzostwa w Katarze będą dla Australijczyków już piątym mundialem z rzędu, jednak piłkarze z Antypodów nie są wymieniani w gronie faworytów. Ba, niewielu pokłada nadzieję na to, że uda im się wywalczyć jakiekolwiek punkty w grupie, w której przyjdzie im się mierzyć z Francją, Danią i Tunezją.
Australia w liczbach
Jak już zostało ustalone, w nadchodzących Mistrzostwach Świata w piłkę nożną kadra Australii nie jest typowana do zajęcia miejsca premiowanego awansem podczas zmagań grupowych. Do grupy D została wylosowana z najsłabszego koszyka. Zmagania w Katarze rozpocznie jako 38. siła światowego futbolu według rankingu FIFA. Pod tym względem gorzej wypada tylko pięciu uczestników rozpoczynającego się za nieco ponad tydzień turnieju. Są nimi: 43. Kamerun, 44. Ekwador, 50. Katar, 51. Arabia Saudyjska oraz 61. Ghana.
Według serwisu Transfermarkt.de wartość wszystkich powołanych piłkarzy oscyluje w granicach 40 milionów euro i dla porównania jest o ponad 220 milionów niższa niż reprezentacji Polski. Najwyżej wyceniani są Harry Souttar oraz Mathew Ryan, których wartość to około 5 milionów euro. Średnia wieku w zespole w zaokrągleniu wynosi 28 lat. Jeśli chodzi o bilans gier Australijczyków w bieżącym roku to do tej pory prezentuje się on następująco: 5 zwycięstw, 2 remisy i tyle samo porażek.
Kadra, której ostoją jest… Zmiennik Kamila Grabary
Zgadza się – dobrze przeczytaliście. Za największą gwiazdę australijskiej kadry możemy uznać bramkarza Mathew Ryana, który w FC Kopenhaga walkę o miejsce między słupkami przegrywa z młodym Polakiem. Wychodzi więc na to, że „najlepszy” piłkarz Socceroos w naszym kraju byłby w najlepszym wypadku szóstym, może piątym bramkarzem w hierarchii. Los bywa jednak przewrotny, gdyż mimo tego Ryan jest największą nadzieją swojej reprezentacji, zaś Grabara mistrzowski turniej obejrzy w domu. Cóż, wiele powinno nam to już mówić o poziomie drużyny, skoro swoje mundialowe nadzieje Australijczycy opierają na zawodniku, który w tym sezonie zaliczył raptem 11 spotkań.
Australia bramkarzami stoi
Ryan to jednak zawodnik z dość ciekawą przeszłością. W swojej karierze był bowiem jedynką w Club Brugge, Genku czy Brighton a epizody zaliczał także w Arsenalu oraz Valencii. Do stolicy Danii przeniósł się z Realu Sociedad, w którym przegrał rywalizację z Alexem Remiro. To właśnie z Ryanem w bramce Australijczycy przebrnęli eliminacje, choć w decydującym momencie baraży ich bohaterem okazał się… Andrew Redmayne. Rezerwowy bramkarz zmienił Ryana w końcówce dogrywki decydującego o losach Australii meczu z Peru. Redmayne został okrzyknięty mianem „tańczącego brodacza”, który broniąc jedenastkę w stylu Jerzego Dudka zapewnił swoim kolegom bilety do Kataru. Tuż przed tymi wydarzeniami zaskoczył świat… No właśnie. Niektórzy powiedzą, że sprytem, inni że niesportowym zachowaniem. Otóż w trakcie serii jedenastek wyrzucił w trybuny bidon bramkarza rywali, na którym zapisane były wskazówki dotyczące sposobów na obronę rzutów karnych.
Kogo na pokład wprowadzi Graham Arnold?
Selekcjoner reprezentacji Australii do Kataru zabierze 26 piłkarzy, w tym 3 bramkarzy, 9 obrońców, 7 pomocników i tyle samo napastników. Oprócz wspomnianych we wcześniejszym fragmencie goalkeeperów uwagę budzić mogą tacy gracze jak Aaron Mooy czy młodziutki Garang Kuol. Nie są to oczywiście nazwiska rozpalające wyobraźnie kibiców, jednak nie powinny być dla nas całkowicie anonimowe. Pierwszy z wymienionych to zawodnik, który kilka lat występował w Premier League w barwach Huddersfield Town oraz Brighton & Hove Albion a obecnie jest jedną z wiodących postaci w Celticu Glasgow. Drugi to 18-latek z ligi australijskiej, który dopiero stawia pierwsze kroki w seniorskiej piłce. W rozgrywkach juniorskich błyszczał jednak do tego stopnia, że od stycznia korzystać z jego usług będzie Newcastle United. Jak wiadomo, pod wodzą nowych właścicieli popularne Sroki mierzą wysoko, więc dla mającego afrykańskie korzenie nastolatka transfer do tegorocznej rewelacji Premier League to z pewnością spore wyróżnienie.
Wielcy nieobecni
Na lot na Półwysep Arabski nie załapią się dwie osobistości, których brak jest szeroko komentowany w australijskich mediach. Mowa tu o legendzie tamtejszego futbolu jaką jest Trent Sainsbury. Początkowo mówiono o kontuzji 30-letniego obrońcy, jednak wszystko wskazuje na to, że selekcjoner Arnold po prostu zrezygnował z usług wieloletniego kapitana Australii, który prywatnie jest jego… zięciem. Równie niespodziewany jest brak w składzie Toma Rogicia z West Brom United, który w dotychczasowej karierze kilkadziesiąt razy występował w barwach swojej drużyny narodowej i wydawał się być ważnym ogniwem podczas ostatnich eliminacji.
Inną personą, która budzi dość spore kontrowersje jest Cristian Volpato. Utalentowany 18-latek z AS Romy odrzucił powołanie otrzymane od selekcjonera, co biorąc pod uwagę jego włoskie korzenie, może zwiastować chęć gry w reprezentacji Azzurrich. Podobno do zmiany podjętej decyzji długo namawiało go kilka osób z australijskiego sztabu szkoleniowego, ale ostatecznie nic nie udało im się wskórać.
Styl gry
Powołani zawodnicy dzielą się na dwie grupy. Piłkarzy na co dzień grających w lidze krajowej oraz takich, które swoje kariery robią na Wyspach Brytyjskich. Ze strony triumfatorów Pucharu Azji z 2015 roku spodziewać możemy się zatem twardej walki w powietrzu, ostrej gry na pograniczu faulu i stwarzania szans na zdobycie bramki po rozegraniu stałych fragmentów gry. Australijczycy największy nacisk kładą na grę obronną i często oddają rywalom piłkę bunkrując się na własnej połowie. Wbrew pozorom taka taktyka, choć mało atrakcyjna dla przeciętnego widza, potrafi przynosić pożądany efekt. Sprawdziła się chociażby w barażach, gdzie zarówno Zjednoczone Emiraty Arabskie jak i Peru posiadały przewagę, której nie potrafiły wykorzystać.
Da się zauważyć, że Australijczycy nie przywykli do tracenia dużej ilości bramek. Więcej niż 2 gole w meczu ostatni raz strzelili im Niemcy. Zdarzyło się to 5 lat temu podczas nieistniejącego już Pucharu Konfederacji, w którym reprezentacja z Antypodów uległa urzędującym wówczas Mistrzom Świata 2-3. Oczywiście na taki stan rzeczy ma wpływ jakość rywali, która w azjatyckiej strefie futbolu nie jest tak wysoka jak w przypadku drużyn z Europy czy Ameryki Południowej, jednak należy pamiętać że przez ostatnie kilka lat poziom AFC i tak poszedł nieco w górę, a Australia potrafiła postawić twarde warunki również takim zespołom jak Francja czy Senegal.
Garść historii
Dla reprezentacji Australii zbliżające się mistrzostwa świata będą 6 tego typu turniejem w historii. Australijczycy swój debiut zaliczyli w 1974 na czempionacie rozgrywanym w Niemczech, na którym nie przebrnęli fazy grupowej. Na kolejny mundial przyszło im czekać aż 32 lata, kiedy to najważniejsza piłkarska impreza ponownie zagościła u naszych zachodnich sąsiadów. Wówczas – podobnie jak i w tym roku – Kangury były skazywane na pożarcie, jednak nieoczekiwanie to właśnie wtedy zanotowały swój najlepszy występ w historii.
Tegoroczny mundial będzie dla Australijczyków już 5 z rzędu i swoistym powrotem do niedalekiej przeszłości. W fazie grupowej będą mieli okazję do rewanżu, gdyż przyjdzie im się mierzyć z ekipami Francji i Danii, z którymi rywalizowali przed 4 laty. Wielkich szans na awans do fazy pucharowej im nie dajemy, ale pamiętajmy, że teoria jedno a praktyka drugie. Kto wie, być może dojdzie do sytuacji, w której z zespołem z najmniejszego kontynentu świata spotkamy się w 1/8, czego i sobie i Państwu bardzo serdecznie życzę.