Ekipa Juliana Nagelsmanna jest niepokonana od 7 spotkań. W sumie Niemcy ostatni raz schodzili z boiska pokonani w półfinale Euro 2024, gdy po dogrywce przegrali z Hiszpanią. Wcześniejszą porażką jest dopiero… mecz z Austrią w listopadzie 2023 roku. Włosi w pierwszym meczu też rady nie dali, ale na awans wciąż mają szanse.
Pierwszy z meczów był rozgrywany na San Siro vel Stadio Giuseppe Meazza. Zależy oczywiśćie, kogo by się zapytało. I los chciał, że w akcji bramkowej z 9. minuty zamieszani byli dwaj zawodnicy Interu, a gola zdobył były piłkarz AC Milanu. Po kolei. Świetny przerzut od Alessandro Bastoniego dotarł do Nicolo Barelli. Środkowy pomocnik Italii kapitalnie ominął podaniem Davida Rauma, a do piłki doszedł Matteo Politano. Ten nie zdecydował się na strzał, lecz jego dogranie wzdłuż bramki przeciął Jonathan Tah. Piłka po wybiciu Niemca trafiła jednak pod nogi Sandro Tonaliego, a ten technicznym strzałem wewnętrzną częścią stopy trafił do siatki. Wykończenie iście eleganckie, jak na Włochów przystało.
Niemcy się drzemnęli i mieli trochę pecha, ale w mecz weszli całkiem nieźle. Na boisku to oni mieli częściej futbolówkę w swoim posiadaniu. No ale przegrywali. Odpowiedzieć na gola Włochów mógł Leon Goretzka, ale jego strzał głową przeleciał nad poprzeczką. W ogóle podopieczni Juliana Nagelsmanna stawiali przede wszystkim na dośrodkowania. Z których w sumie i tak niewiele wynikało. Najczęściej w pole karne Gianluigiego Donnarummy centrował Joshua Kimmich, lecz brakowało zawodnika, który by tam o te piłki powalczył z rosłymi stoperami gospodarzy.
Włosi za to stawiali na obijanie Olivera Baumanna. Z dystansu mocno próbował Tonali, z bliższej odległości jeszcze mocniej huknął Moise Kean. Bramkarz TSG Hoffenheim mocno trzymał swoje dłonie na pozycjach, dzięki czemu żadne z tych uderzeń nie przełamało jego rąk.
Die Flanke
Wróćmy jednak do taktyki zasypywania pola karnego gospodarzy salwami dośrodkowań. W drugiej połowie na boisku zameldował się Tim Kleindienst i to on okazał się lekiem na ofensywną niemoc Die Mannshaft. Zawodnik z numerem 9 znalazł się blisko bramki totalnie bez krycia i nie pozwolił sobie na zmarnowanie takiej okazji. Wrzucał oczywiście Kimmich.
Przyjezdni złapali troche wiatru w żagle, ale ich zapał w poszukiwaniu gola dającego prowadzenie mógł ostudzić Politano. Włoch nie zdołał jednak wykorzystać stuprocentowej sytuacji. A może powinienem napisać, że to Baumann świetnie obronił jego strzał w sytuacji sam na sam? Fakt jest taki, że w 67. minucie nie zrobiło się 2:1 dla Włochów. Za to w 76. minucie taki wynik na tablicy wyników się zaświecił, ale dla ich rywali. Znów dośrodkowanie kapitana niemieckiej reprezentacji, tyle że z rzutu rożnego. Kolejną zmienną jest także strzelec, bo do bramki piłkę skierował nie Kleindienst, a Goretzka. Zawodnicy gości po bramce dającej prowadzenie włączyli tryb „kontrola” i nie pozwolili rywalom spróbować doprowadzić do remisu.
Niemcy ze skromną zaliczką, ale rewanż zagrają u siebie. I to nie byle gdzie, tylko w Dortmundzie. Włosi najłatwiejszego zadania nie mają. Patrząc jednak na dzisiejszy mecz, to zauważyć można jedno – piłkarzy Nagelsmanna da się zaskoczyć. Trzeba tylko mieć chirurgiczną precyzję w wykończeniu.