Ostatnie sobotni mecz PKO BP Ekstraklasy nie powalił na kolana. Widzew Łódź mierzył się u siebie z katowickim GKS-em, a obie ekipy nie zaprezentowały wysokiego poziomu gry. Mimo wszystko czerwono-biało-czerwoni musieli się wreszcie przełamać, bo dół tabeli niebezpiecznie zmniejszał do nich dystans. Spotkanie z GieKSą trzeba było wygrać.
Mecz na wyczekanie
Sobotni mecz od początku nie porywał swoim tempem. Zarówno jedna jak i druga drużyna skupiały się na prowadzeniu ataku pozycyjnego, który nie był ich mocną stroną. W pierwszej połowie meczu to GKS narzucił rywalowi swój styl gry i tworzył sobie dogodniejsze okazje. Widzew się bronił, a jego nieliczne eskapady na stronę rywali nie kończyły się niczym dobrym.
Mimo wszystko, GKS nie potrafił przekuć swojej przewagi w nic konkretnego. Goście niby próbowali, coś tam strzelali, ale finalnie nie dawało to efektów. Osiem prób zamienili na ledwie dwa celne uderzenie, z których tylko jedno zmusiło Rafała Gikiewicza do nieprzyjemnej z jego perspektywy interwencji.
Wiel(błąd) zadecydował o wyniku
Druga połowa kolejny raz okazała się dla widzewiaków znacznie lepsza. Podobnie jak w meczu z Jagiellonią, to wtedy bowiem rozpoczęli grę w piłkę. To oni kontrolowali przebieg meczu i gol wydawał się jedynie kwestią czasu. Oczywiście, fani mieli w pamięci ich nieskuteczność z pojedynku z mistrzem Polski, jednak dziś nie można było pozwalać sobie na błędy.
𝐉𝐀𝐊𝐔𝐁 𝐒𝐘𝐏𝐄𝐄𝐄𝐄𝐊! ⚽ Widzew prowadzi z GKS-em Katowice! 💪
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) March 15, 2025
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT 3 i CANAL+ online: https://t.co/54KRMEj7C2 pic.twitter.com/LHTQLeZDb5
Źródło: CANALPLUS_SPORT/X
Żaden fan RTSu nie mógł przewidzieć, w jaki sposób padnie gol dla jego ukochanej drużyny. Słaby strzał Jakuba Sypka w absurdalny sposób odbił Dawid Kudła, dając pomocnikowi czas na bardzo łatwą dobitkę. Polak skorzystał z okazji i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Widzew Łódź prowadził i miał cenny wynik, który musiał teraz dotrzymać do końcowego gwizdka.
Gospodarze przerwali fatalną serię sześciu meczów bez zwycięstwa i niemal wypisali się z walki o utrzymanie. Oczywiście, aby pozostać w elicie należy zdobyć jeszcze parę oczek, ale mimo wszystko trudno zakładać, że z wielu faworytów do spadku, te „nagrodę” zgarnie akurat ekipa z Łodzi. Wiele innych drużyn gra po prostu dużo gorzej.