Atletico nie dało rady. Real lepszy w wojnie nerwów!

Po pierwszym meczu w 1/8 finału Ligi Mistrzów pomiędzy Realem Madryt a Atletico Madryt obie strony czuły się względnie zadowolone. Dla Królewskich była to bramka zapasu, a dla ekipy Diego Simeone – tylko jeden gol do odrobienia. Los Blancos zostawili sobie minimalny margines błędu przed spotkaniem na Metropolitano, gdzie ostatni raz wygrali w 2022 roku.

Atletico szybko ustawiło mecz pod siebie

I błyskawicznie ten margines wykorzystali. Już po 30 sekundach stan dwumeczu został doprowadzony do remisu dzięki trafieniu Conora Gallaghera. Real zaspał, a Atletico de facto rozpoczynało mecz z czystą kartą. Taki przebieg wydarzeń wymagał natychmiastowej reakcji. Królewscy zaczęli przejmować inicjatywę, ale poza posiadaniem piłki brakowało efektów. Zamiast tego na boisku niemal się paliło, bo żadna ze stron ani myślała odstawiać nogi, czy też oszczędzać wślizgów.

REKLAMA

Los Colchoneros nastawili się od razu bardziej defensywnie i bardzo cierpliwie wyczekiwali okazji na szybki atak. Nie specjalnie zależało im na długim posiadaniu piłki. Próby kontrataków jednak nie wiele przynosiły, bo zanim dobiegli pod pole karne Realu, tak tracili już przewagę liczebną. Kiedy już jednak grali na połowie rywali, tak byli znacznie bardziej konkretni. Real nawet nie tyle wyglądał na drużynę, której zabrano argumenty, co na drużynę bez nich. Nikt z całej plejady gwiazd nie był w stanie w pierwszej połowie zrobić różnicy na korzyść drużyny Ancelottiego.

Vinicius zmarnował najlepszą okazję

Po przerwie nie było jednak widać poprawy w grze ofensywnej Realu Madryt. Nadal Królewscy byli jak bokser, który dużo się porusza, ale nie wyprowadza ciosów. Atletico zagęszczało obszar w okolicy własnej szesnastki i wyglądało tak, jakby niespecjalnie męczyło się obroną przed kolejnymi atakami. Zmuszali Real do gry w ataku pozycyjnym, który delikatnie mówiąc, nie jest ich najmocniejszą stroną w tym sezonie.

Wystarczyło jedno wyciągnięcie Atletico wyżej i stworzenie więcej miejsca na ich połowie, aby Real stworzył sobie wyśmienitą okazję. Kylian Mbappe popisał się dobrym rajdem z piłką i wywalczył rzut karny po faulu Clementa Lengleta. Do piłki podszedł jednak nie Francuz, a Vinicius Junior. Brazylijczyk wziął głęboki oddech i… posłał piłkę prosto w trybuny za bramką.

90 minut nie wystarczyło

Real miał większe posiadanie piłki, ale w ofensywie wyglądali tak, jakby chcieli, ale nie potrafili. Ich wysiłki cały czas nie przynosiły efektów nawet w postaci celnych strzałów. Atletico nie było przestraszone wizją ewentualnej dogrywki. Chociaż atakowali mniej niż rywal, tak jakość tych prób stała na wyższym poziomie. Ostatecznie jednak do wyłonienia zwycięzcy dwumeczu potrzebna była dogrywka.

Dodatkowe 30 minut również okazało się niewystarczające. Mimo że Real wciąż starał się zdobyć gola dającego wyrównanie i jednocześnie awans w dwumeczu, tak tego wieczoru okazało się to być ponad ich siły. Do wyłonienia ostatniego ćwierćfinalisty potrzebna była seria jedenastek. W niej jako pierwszy pomylił się Julian Alvarez. Chociaż Argentyńczyk trafił do bramki, tak najpierw dotknął piłki nogą postawną, więc gol nie został uznany. Po stronie Realu pomylił się Lucas Vazquez, który przegrał pojedynek z Janem Oblakiem. Na koniec jednak Marcos Llorente trafił w poprzeczkę, i to Antonio Rudiger przypieczętował awans Realu Madryt.

Atletico Madryt 1:0 Real Madryt (Gallagher 1′)
rzuty karne: 2:4 (trafione: Sorloth, Correa – Mbappe, Bellingham, Valverde, Rudiger; nietrafione: Alvarez, Llorente – Vazquez)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,779FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ