Barcelona wypuściła zwycięstwo z rąk! Koszmarna końcówka Blaugrany

Dla FC Barcelony przerwa reprezentacyjna przyszła w idealnym momencie. Mecz z Realem Sociedad był najgorszym pod Hansim Flickiem. Blaugrana nie oddała wówczas ani jednego celnego strzału. Po meczach kadr narodowych czekało ją jednak bardzo trudne spotkanie wyjazdowe. Na Estadio de Balaidos czekała na nich Celta Vigo, która w meczu domowym w tym sezonie uległa tylko drużynom z Madrytu, Realowi i Atletico.

Gra w otwarte karty

Celta (na korzyść dla widowiska) nie schowała się za podwójną gardą. Gospodarze byli bardzo aktywni, tak w pressingu jak i w próbach wyprowadzania akcji zaczepnych. Starali się brać przykład z innych drużyn grających wcześniej z Barceloną i szukać zagrań długich piłek za plecy obrońców. Jednak na ich nieszczęście kiedy Barca doszła w końcu do głosu, tak zaakcentowała swoją przewagę zdobyciem bramki. Raphinha wykorzystał błąd Oscara Minguezy, następnie nawinął Hiszpana prostym zwodem i strzałem po ziemi pokonał Vicente Guaitę.

REKLAMA

Celta nie zeszła jednak z obranej ścieżki. Cały czas szukała prostopadłych piłek i stawiała Barcelonie trudne warunki. Ich akcje przynosiłyby jednak więcej skutku, gdyby zawodnicy mieli więcej zimnej krwi. Bardzo często brakowało u nich podniesienia głowy przed wykonaniem kluczowego podania.

W pierwszej połowie nie zabrakło też kontrowersji, niestety w liczbie mnogiej. Pierwszą była sytuacja, w której Gerard Martin przepchnął Iago Aspasa w polu karnym, gdy ten wychodził sam na sam z bramkarzem. Sędzia nie zauważył faulu, nie reagował też VAR. Tuż przed przerwą miała miejsce druga z kontrowersji, znowu z udziałem tych samych zawodników. Piłkarz Barcelony tym razem wyraźnie faulował napastnika Celty. Sędzia odgwizdał faul, ale nie przyznał żółtej kartki, która skutkowałaby czerwonym kartonikiem dla bocznego obrońcy Blaugrany. Aspas rozzłościł się na tyle, że chciał od razu zejść z boiska.

Déjà vu i szalona końcówka

Początek drugiej połowy był niemal „kopiuj-wklej” z pierwszych minut pierwszej części meczu. Celta grająca odważnie, dochodząca do ciekawych okazji i… tracąca gola po kwadransie gry. Tym razem na listę strzelców wpisał się Robert Lewandowski, zdobywając już 15. gola w tym sezonie LaLiga. Ponownie wśród głównych winnych utraty bramki znazlazł się Mingueza.

Celta miała swoje okazje, nie można było im odmówić kreatywności w dochodzeniu do sytuacji strzeleckich. Problemem bardzo długo było wykończenie. Raz po raz oddawane uderzenia były albo za słabe siłowo, albo skierowane niemal wprost w bramkarza Barcelony, Inakiego Pene. Stan na 75. minutę był taki, że Celta miała więcej oddanych strzałów, wyższe xG (statystyka bramek spodziewanych), ale zero strzelonych goli, a dwa stracone.

Barcelona jednak sama prosiła się o problemy w końcówce. Już w pierwszej połowie czerwoną kartkę powinien zobaczyć Gerard Martin, a w końcówce na taką zasłużył Marc Casado. Chwilę później fatalny błąd popełnił Jules Kounde i Alfonso Gonzalez zdobył gola kontaktowego. Nie minęły dwie minuty, a za sprawą trafienia Hugo Alvareza na tablicy wyników widniał już remis. Celta nie chciała się zatrzymywać i napierała, szukając trzeciego gola, dającego zwycięstwo w tym szalonym meczu. Ten jednak już nie padł i spotkanie zakończyło się remisem, który był sukcesem dla gospodarzy, i wpadką dla drużyny z Katalonii.

Celta Vigo 2:2 FC Barcelona (Gonzalez 84′, Alvarez 86′ – Raphinha 15′, Lewandowski 61′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,720FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ