W Ekstraklasie Raków Częstochowa jak na razie radzi sobie nieźle. Choć po 9 kolejkach ligowych rozgrywek Medaliki traciły 5 punktów do prowadzącego Lecha, to i tak zajmowały 4. miejsce. Nie wiadomo było jednak, czego spodziewać się po podopiecznych Marka Papszuna. Tydzień temu Raków zdemolował u siebie Zagłębie Lubin 5:1, by potem ulec w rzutach karnych Miedzi Legnica. Częstochowianie musieli zapomnieć o kompromitacji w Pucharze Polski i przystąpić do pojedynku z Puszczą Niepołomice. Żubrom w lidze tak dobrze już nie idzie. Przed wyjazdem do Częstochowy znajdowali się tuż nad strefą spadkową, wygrywając jedynie jeden mecz. Jednakże w 6 ostatnich meczach ligowych niepołomiczanie przegrali tylko jeden raz, z Cracovią. Puszcza to zespół, który potrafi napsuć krwi najsilniejszym, więc Raków nie mógł jej zlekceważyć.
Stary, dobry Ivi López powrócił!
Raków bardzo intensywnie rozpoczął to starcie. Nie minęło jeszcze 30 sekund, a mistrzowie Polski z 2023 roku oddali już 2 celne strzały. Częstochowianie grali bardzo wysoko, praktycznie wcale nie wychodzili z połowy przeciwnika. Z kolei rywale z Niepołomic wycofali się, w oczekiwaniu na to, co zrobią gospodarze. Puszczy udało się wyjść spod tak intensywnego pressingu po około 10 minutach i zagrozić Medalikom. W 9. minucie mogło być 0:1 dla Puszczy, lecz Rakowowi dopisało sporo szczęścia. Jin-hyun Lee uderzył bezpośrednio z rzutu wolnego – trafił w poprzeczkę. Kacper Trelowski miał ogromnego farta, bo nawet nie próbował dosięgnąć lecącej piłki.
Puszcza w ten mecz nie weszła gorzej, tylko po prostu spokojniej. Z czasem podopieczni Tomasza Tułacza zaktywizowali się i byli coraz skuteczniejsi w destrukcji. Obrona Rakowa musiała mieć się na baczności, bowiem Żubry częściej również atakowali. Na kilka minut udało im się nawet zamknąć przeciwnika w ich połowie boiska. Raków zdołał odpowiedzieć. Słupkiem na poprzeczkę w 21. minucie, po uderzeniu Jeana Carlosa.
Ekipa spod Jasnej Góry wróciła do swojego rytmu z początku spotkania, choć ich przewaga nie była aż tak wyrazista. Z drugiej strony, wcześniej nie przyniosła im gola. W 32. minucie Adriano Amorim oddał przepiękny, podkręcony strzał, który został obroniony przez Michała Perchela. Do dobitki pokazał się Ivi López, obrońcy Puszczy się nie zgrali i z bliskiej pozycji Jean Carlos wbił piłkę do siatki. Szkoda trochę, że nie wpadło to uderzenie Adriano, bo było ono świetne, a bramka byłaby przepiękna. Na szczęście koneserom futbolu to zostało szybko wynagrodzone. Zaledwie 6 minut później egzekwowany był rzut wolny tuż przy linii pola karnego. Wykonywał go López i ojciec mistrzostwa Polski sprzed dwóch sezonów zrobił to idealnie. Hiszpan oddał cudowny, mierzony strzał, nie dając najmniejszych szans golkiperowi. To pierwszy gol Iviego w Ekstraklasie od 16 kwietnia 2023 i rzutu karnego w starciu z Widzewem.
Trochę nudno się zrobiło…
Do końca pierwszej połowy Puszcza nie była w stanie odnaleźć odpowiedzi na stracone dwie bramki. Po przerwie to się jednak zmieniło i ekipa z Małopolski atakowała znacznie częściej. Podopieczni Marka Papszuna wyszli na murawę zbyt rozluźnieni, co skwapliwie niepołomiczanie chcieli wykorzystać. W 50. minucie mądrze i sprytnie rozegrali rzut wolny, a całą akcję sfinalizował Piotr Mroziński. Bramka nie została uznana – gracz Puszczy nieznacznie złamał linię spalonego. To, co Rakowowi wychodziło najlepiej, to kopanie. Szkoda tylko, że nie w piłkę, a w kostki rywali. Może i kostki na wierzchu wyglądają na okrągłe, ale za skuteczne trafienie w kostkę nie ma goli, tylko kartki. Medaliki potrzebowały trochę czasu, aby zdać sobie z tego sprawę. Zamiast bezmyślnie uderzać nogami w rywali jak Marcin Najman w walce bokserskiej z Don Kasjo (nomen omen też częstochowianin), przejęli inicjatywę w tym meczu.
Druga połowa w ogóle nie porywała. Działo się bardzo mało, a ciekawych wydarzeń na murawie częstochowskiego stadionu było jak na lekarstwo. Mógł tu coś zdziałać Jonatan Braut Brunes po wrzutce Frana Tudora, ale kompletnie mu ta próba strzału nie wyszła. Próba, bo koniec końców rzeczonego uderzenia nawet nie oddał. Puszcza także próbowała zagrozić rywalowi, jednak ich starania nie robiły na Medalikach żadnego wrażenia.
Wynik niezmienny, Raków wiceliderem
Rakowowi nigdzie się nie spieszyło i to oni oczywiście byli bliżej wygranej. Puszcza musiała się sprężyć, bo punkty im uciekały. A szansa na odrobienie strat była, gdyż Raków nie grał wcale nie wiadomo jak dobrze. Częstochowianie nie byli przy tym szczególnie zdeterminowani, żeby dobić przeciwnika. Dla przeciętnego kibica z kolei, który chciałby się zrelaksować w to sobotnie popołudnie, druga połowa była bardzo rozczarowująca. Działo się wciąż mało, nic nie zapowiadało zmiany wyniku.
Raków nie chciał, Puszcza nie była w stanie. Tak można podsumować zmiany, czy może raczej brak zmian w rezultacie tego spotkania. Raków zaprezentował się na ogół lepiej w tym starciu. Kluczowa okazała się być druga połowa, w której podopieczni trenera Papszuna strzelili 2 gole, oddali aż 14 strzałów i mieli posiadanie piłki na poziomie około 70%. Druga połowa była bardziej wyrównana, ale też niestety nudniejsza. Raków zasłużenie zgarnia 3 punkty i przynajmniej do jutra będzie wiceliderem PKO BP Ekstraklasy. Puszcza z kolei otworzyła drogę Zagłębiu i Stali do wyjścia ze strefy spadkowej.