Real Madryt wygrywa z Osasuną i przebija barierę 70 pkt w LaLiga. Królewscy poradzili sobie na wyjeździe w Pampelunie, mimo przeciętnego występu kilku zawodników. Na boisku wyróżnili się przede wszystkim Vinicius Junior, który zanotował dublet, a Fede Valverde – hat-trick asyst.
Interesująca pierwsza połowa
Mecz zaczął się „po hitchcockowsku” – od trzęsienia ziemi dla przyciągnięcia uwagi widzów. Najpierw w 4. minucie doświadczony obrońca Osasuny Alejandro Cateny popełnił dziecinny i niezrozumiały błąd. 29-latek wręcz przekazał futbolówkę pressującemu Viniciusowi, który z łatwością zamienił prezent na gola. Los Rojillos odpowiedzieli już 3 minuty później. Dani Carvajal niechlujnie wybijał piłkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Ta trafiła pod nogi Jorge Herrando, który zgrał ją do Ante Budimira, a Chorwat wyrównał z bliskiej odległości. W ten sposób Królewscy stracili pierwszego gola po stałym fragmencie w tym sezonie.
Dosłownie kilkadziesiąt sekund później szansę na drugą bramkę miał Vinicius Junior. Antonio Rudiger świetnie znalazł Brazylijczyka wychodzącego na pozycję, posyłając mu prostopadłe podanie po ziemi. Gwiazda Los Blancos chciała się jednak zabawić strzelając pomiędzy nogami Sergio Herrery, który był w tej sytuacji czujny i nie dał się ośmieszyć rywalowi.
Widowisko trzymało dobry poziom wraz z upływem czasu. W 18. minucie za błąd we własnej szesnastce zrehabilitował się Carvajal. 32-latek dał ponowne prowadzenie gościom dzięki ekwilibrystycznemu uderzeniu zewnętrzną częścią stopy. To pozwoliło liderowi LaLiga uspokoić nieco wydarzenia boiskowe. Choć po zawodnikach Realu wciąż widać było nieco elektryczności i niepewności. Na pewno więcej można było oczekiwać od Rodrygo i Brahima Diaza ustawionych dziś na skrzydłach. Przez pierwsze pół godziny byli oni niezbyt widoczni.
Przed przerwą blisko zdobycia trzeciego gola byli podopieczni Carlo Ancelottiego, ale Herrera świetnie sparował piłkę na poprzeczkę. Z kolei niepotrzebną żółtą kartę zarobił Vini. 23-latek opuści przez to rywalizację z Athletikiem Bilbao pod koniec marca.
Valverde mistrzem gry na jeden kontakt
W drugą połowę obie strony weszły naprawdę ostro. Żółte kartki za faule otrzymali Eduardo Camavinga, Lucas Torro oraz Unai Garcia. Coraz bardziej zaostrzający się spektakl przerwał Brahim Diaz. Niewidoczny w pierwszej połowie Marokańczyk wyszedł sam na sam z bramkarzem w 61. minucie po zgraniu Federico Valverde i nie pomylił się przy wykończeniu.
Przewagę Królewskich jeszcze bardziej komfortową uczynił chwilę później Vinicus. Tu znów bardzo inteligentnie Valverde wystawił piłkę partnerowi, a ten skompletował dublet. To oznaczało, że w zasadzie jest już po meczu i Real może odhaczyć kolejnego rywala na liście. Carletto zdecydował się więc na przeprowadzenie licznych rotacji. Włoski szkoleniowiec skorzystał ze wszystkich możliwych zmian, dając szansę m.in. Franowi Garcii czy Ardzie Gulerowi, który zdobył ostatnio debiutanckiego gola.
Los Blancos mieli jeszcze okazje, aby skończyć mecz z większym przytupem, ale chociażby dobitka Vasqueza z 88. minuty została nieuznana z racji na spalonego. Z kolei w 90+1. minucie gola na pocieszenie dla kibiców Osasuny zdobył Iker Munoz. W tej sytuacji nie popisał się Andrij Łunin, któremu futbolówka przemknęła pomiędzy nogami.
Real Madryt zrobił dziś więcej niż minimum, aby wywieźć komplet punktów z Pampeluny. Pomimo tego, przez większość spotkania ciężko było odnieść wrażenie, że przeciwnicy Galacticos zmusili ich do nadmiernego wysiłku. Lider LaLiga zmierza więc zadowolony na dwutygodniową przerwę od gry.