Mecz Jagiellonii Białystok i Śląska Wrocław zapowiadany był jako absolutny hit 24. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Wicelider i lider ligowej tabeli rywalizowali o coś więcej niż tylko trzy punkty. Zwycięstwo miało być ważnym krokiem w walce o tytuł mistrzowski. Podopieczni Adriana Siemieńca tydzień temu musieli uznać wyższość zabrzańskiego Górnik, a Śląsk na własnym obiekcie pokonał Widzew Łódź.
Trzy szybkie ciosy
Podopieczni Jacka Magiery rozpoczęli ten mecz od dwóch strzałów celnych, by rozgrzać Zlatana Alomerovicia. Pierwsi piłkę do siatki wbili jednak gospodarze. Świetne dośrodkowanie w szesnastkę, na bramkę zamienił Dominik Marczuk. Chwilę później kolejny raz szansę miał młody zawodnik Jagiellonii, tym razem po jego uderzeniu interweniował Rafał Leszczyński, wybijając piłkę na rzut rożny. W 18. minucie gry było już 2:0! Uderzenie Jesusa Imaza wybronił golkiper gości, ale przy dobitce Michala Sacka nie miał nic do powiedzenia.
Martin Konczkowski otrzymał znakomite podanie od Petra Pokornego, ale zabrakło wykończenia i szczęścia, bo… Taras Romanczuk był blisko gola samobójczego. W 31. minucie gry Afimico Pululu świetnie dograł do Hansena, ale ten fatalnie chybił. Kilka sekund później jednak naprawił swój błąd. Wyłożył piłkę na siódmy metr do Marczuka, a ten pewnie zdobył swojego drugiego gola w tym meczu. Dalsze minuty pierwszej połowy zdecydowanie pozwoliły odpocząć i kibicom i piłkarzom. Po kapitalnych 45 minutach obie ekipy udały się do szatni. Ciekawe co w szatni powiedział swoim zawodnikom trener Jacek Magiera?
Drugą połowę z większym animuszem rozpoczęli goście. Dośrodkowanie Martina Konczkowskiego na gola głową zamienił Piotr Samiec Talar. Kibice mogli kolejne minuty oglądać na siedząco. Jagiellonia Białystok kontrolowała mecz i miała wszystko pod kontrolą. Śląsk Wrocław próbował „szarpać” duetem Exposito — Klimala, ale bez skutków. W drugiej połowie swoje szanse mieli również gospodarze, ale Rafał Leszczyński był pewnym punktem w bramce. Dzisiaj górą była Jagiellonia, która rozegrała koncertową pierwszą połowę. Goście próbowali gonić, ale nie było żadnych szans, by dogonić wynik. Walka o mistrza Polski trwa w najlepsze, jednak dziś to w Białymstoku mogą świętować cenne zwycięstwo.