Spotkanie Juventusu z Empoli w ramach 22. kolejki Serie A zapowiadało się na pewną wygraną gospodarzy. Może i przyjezdni wygrali ostatnio 3:0 z Monzą, ale było to ich pierwsze zwycięstwo od 8 spotkań. Tymczasem Juve ostatnio regularnie wygrywa. Skuteczność chciał zachować Szymon Żurkowski, który w ostatnim występie popisał się hat-trickiem. Po drugiej stronie szansę dostał Arkadiusz Milik, który dwa spotkania temu również skomplementował trzy bramki, tyle że w Pucharze Włoch przeciwko Frosinone. Na murawie pojawili się również Sebastian Walukiewicz oraz Wojciech Szczęsny.
Milik antybohaterem
Od pierwszego gwizdka piłkarze Juventusu ruszyli do ataku. Dusan Vlahovic był bliski trafienia do siatki po strzale z rzutu wolnego. Strzał jednak sparował skutecznie bramkarz, Elia Caprile. Z upływem minut Empoli przestało być przygwożdżone do własnego pola karnego. Więcej pojedynków było w środku boiska. I niestety ta walka w środku boiska zakończyła się źle. Arkadiusz Milik nierozważnie zaatakował wślizgiem rywala i po obejrzeniu przez sędziego sytuacji na monitorze, wyleciał z boiska w 18. minucie. Po tej sytuacji przebieg meczu się mocno odmienił. Drużyna Milika i Szczęsnego miała coraz większe problemy z przedostaniem się pod pole karne rywali, którzy to z kolei zaczęli spokojnie rozgrywać piłkę.
Obu drużyno czerwona kartka utrudniła grę
Gra Juventusu całkowicie się nie kleiła. Piłkarze postanowili zamurować własną bramkę. Zdezorientowani tym było Empoli, które nie miało pojęcia jak stworzyć sobie groźną sytuację z gry kombinacyjnej. Próbowali dośrodkowań, ale były one niedokładne. Przed końcowym gwizdkiem pierwszej połowy spotkania Miretti zmarnował świetną okazję. 20-latkowi piłkę wystawili rywale, ale ten strzelił ponad bramką. Cóż, była to jedna z najnudniejszych połów spotkania, jakie miałem okazję obejrzeć. Najlepiej zobrazuje to xG w wysokości 0,06 po stronie Juventusu i 0,26 dla Empoli. Obie drużyny grały, jakby chciały dotrwać do końca, aby w szatni uzyskać cenne wskazówki od swoich trenerów.
Juventus wszedł na drugą połowę odmieniony
Mimo braku zmian kadrowych, na początku drugiej połowy mogliśmy oglądać bardziej energiczną grę po obu stronach. Na szczęście, a tego efektem był gol Vlahovica po rzucie rożnym w 50. minucie.
Chwilę później po nieudolnym wybiciu piłki przez Walukiewicza, piłka trafiła do Cambiaso, który się poślizgnął. Gdyby nie to wahadłowy miałby świetną okazję do podwyższenia wyniku. Trener Empoli szybko zrozumiał, że źle wykorzystał przerwę grze, a i niektórzy gracze prezentują się zbyt słabo. Zdecydował się więc na pośpieszne zmiany. Pierwszą groźną okazję jego piłkarze mieli jednak dopiero w 63. minucie. Luperto zagrał przeszywające obronę dośrodkowanie, które jednak wyczuł Alex Sandro i zażegnał zagrożenie, wybijając piłkę.
Empoli nieoczekiwanie uaktywniło się, przypominając sobie, że okupują pozycję spadkową. W 70. minucie Baldanzi strzelił bardzo precyzyjnego „szczura” z dystansu.
Szczęsny zasłonięty przez obrońców nie miał szans na obronę tego strzału. Pod koniec spotkania Allegri zdecydował się na ofensywne zmiany. Wpuścił perełkę Juventusu, Kenana Yildiza oraz Ilinga Juniora. Nic to jednak nie zmieniło. Mecz skończył się wynikiem 1:1 i fani turyńskiej ekipy mogą mieć sporo pretensji do Milika. To pewnie na niego spadnie odpowiedzialność w mediach za ten wynik. Warto też napisać, że Żurkowski może nie zanotował bramki czy asysty, ale cały mecz grał na wysokim poziomie.