Pogoń Szczecin w ostatnich tygodniach zgubiła właściwy rytm, notując nieoczekiwane porażki ze Stalą Mielec oraz Górnikiem Zabrze. Nastroje nieco poprawiła wtorkowa wygrana z zabrzanami w Fortuna Pucharze Polski, jednak zwycięstwo nad Wartą Poznań w ostatnim tegorocznym spotkaniu na własnym terenie było wręcz konieczne. Z kolei Zieloni na przestrzeni minionego miesiąca przegrali z Puszczą Niepołomice oraz Jagiellonią — białostoczanie wyeliminowali także Wartę z Pucharu Polski.
Pogoń bez koncentracji
Goście z Poznania zdecydowanie lepiej weszli w mecz — chociaż trafniejszą oceną byłoby stwierdzenie, że gospodarze byli po prostu niemrawi i zabrakło im odpowiedniej koncentracji. Zemściło się to już w 9. minucie, gdy drogę do siatki zaskakująco łatwo znalazł Maciej Żurawski. Warta miała korzystny wynik, Pogoń nijak nie potrafiła zareagować. Koulouris otarł co prawda poprzeczkę, ale Portowcy schodzili na przerwę z ledwie 1 celnym strzałem. Poznaniacy nie byli w stanie poszukać drugiego trafienia, licząc, że uda im się przetrwać nadciągającą szczecińską nawałnicę. Pech chciał, że już w 52. minucie rykoszet zaskoczył Adriana Lisa, a mocne uderzenie Mariusza Fornalczyka zatrzepotało w siatce.
Jakby tego było mało, 11 minut później Pogoń była już na prowadzeniu. Wrzutkę Kamila Grosickiego pechowo do swojej bramki skierował Jakub Bartkowski. Rykoszet i samobój — los nie był dziś łaskawy dla gości. Warta wydawała się trzymać Pogoń z dala od własnej bramki, jednak w kilka minut roztrwoniła korzystny wynik i to ona musiała teraz odrabiać straty.
Co więcej, Pogoń Szczecin była w uderzeniu — swojego gola dorzucił jeszcze Kamil Grosicki i wydawało się, że jest już po meczu.
Niby przewaga Portowców, ale…
W 82. minucie emocje w spotkaniu przywrócił Dimitrios Stavropoulos, udowadniając, że Portowcy słabo radzą sobie z obroną stałych fragmentów gry. Piłkarze Pogoni Szczecin wyglądali jednak na przekonanych o swojej wyższości. Trener zdjął z murawy Kamila Grosickiego, jakby nie zakładając innego scenariusza niż wygrana. Tymczasem, w doliczonym czasie gry Vizinger inteligentnym podaniem uruchomił Kajetana Szmyta, który doprowadził do wyrównania. Warta Poznań pokazała klasę, podejmując rękawicę, mimo że mogła odpuścić i uznać, że nie ma już o co walczyć. Dla Pogoni czwarte kolejne ligowe spotkanie bez zwycięstwa jest jasnym sygnałem, ten zespół nie jest gotowy do walki o czołowe lokaty. Portowcy mają kilku świetnych piłkarzy, potrafią dobrze grać w piłkę, ale w decydujących momentach brakuje im koncentracji, wyrachowania, umiejętności spokojnego dowiezienia wyniku.