Juventus rozegrał jeden z najgorszych sezonów. Po raz pierwszy od dziewięciu lat Stara Dama nie wywalczyła mistrzostwa Włoch, a w dodatku aż do ostatniej kolejki nad zespołem Bianconerich wisiało widmo gry w Lidze Europy. Czwarte miejsce w tabeli to zarówno dla kibiców, jak i dla samego klubu sromotna porażka. Honor uratowały zwycięstwa w superpucharze oraz pucharze, jednak czy dla tak utytułowanego klubu, jakim jest Juventus, jest to jakikolwiek sukces? Co najwyżej plan minimum.
Nieprzemyślane decyzje, trener bez pomysłu
Choć samo zatrudnienie Maurizio Sarriego w 2019 roku można było racjonalnie wytłumaczyć, gdyż Włoch zbudował sobie w Napoli oraz Chelsea solidną renomę, to wybór Andrei Pirlo był kompletnym nieporozumieniem. Ktokolwiek, kto myślał, że z debiutantem na ławce trenerskiej Juventus nawiąże do dawnych sukcesów, był w ogromnym błędzie.
Początek sezonu nie nastrajał aż tak negatywnie, ponieważ gracze Starej Damy pomimo słabego stylu wygrywali spotkania. Wtedy mogło się wydawać, że jest to okres chwilowej słabości, a na koniec Bianconeri i tak będą się cieszyć z triumfu w lidze. Jednak to, co miało być tylko chwilą, rozciągnęło się na cały sezon, a piłkarze Pirlo prezentowali się wręcz fatalnie. Sam Andrea przez większość meczów nie miał żadnego pomysłu na zbudowanie zespołu. Ciągle rotował składem, nie potrafiąc stworzyć w szatni kolektywu. Piłkarze wyglądali na murawie na zagubionych, nie mieli żadnego planu na grę oraz byli bez formy. Dyspozycja ta przyczyniła się do tragicznych skutków w postaci szybkiego odpadnięcia z Ligi Mistrzów, niepewnością co do ostatecznego miejsca w tabeli oraz udziału w przyszłorocznych pucharach.
Brak liderów, fatalna forma oraz nietrafione transfery
72 miliony euro. Dokładnie tyle zapłacił przed sezonem Juventus za pozyskanie z Barcelony Arthura Melo. Brazylijczyk miał odgrywać w zespole z Turynu główną rolę w środku pola, będąc reżyserem gry Bianconerich. Jednak statystyki pomocnika nie są tak imponujące jak kwota, za którą został sprowadzony… 1 bramka oraz ani jednej asysty. Dramat! Transfer ten idealnie obrazuje nieudolną politykę władz klub.
Jednak w tym sezonie nie zawiódł tylko Arthur. Rabiot, Bentancur, Ramsey – cała linia pomocy – z wyjątkiem Westona McKenniego – wyglądała tragicznie. Poza tym, na pewno więcej można było wymagać od Dejana Kulusevskiego, który został okrzyknięty wielkim talentem. W wielu spotkaniach niewidoczny był Cristiano Ronaldo, który często przechodził obok spotkania. Wojtek Szczęsny nie był pewnym punktem zespołu, gdyż zdarzały mu się błędy. Świadczyć może o tym fakt, iż Polak wyłącznie pięć razy zachował czyste konto. W drużynie Juventusu na próżno było szukać lidera, który wziąłby na siebie ciężar gry. Poskutkowało to tym, iż gracze Starej Damy mieli ogromne problemy z tworzeniem sytuacji podbramkowych. Ponadto często byli zdominowani w środku boiska. Nic dziwnego, że tak grając, piłkarze ze stolicy Piemontu stracili punkty aż w 15 spotkaniach sezonu.
Niewiele pozytywów – szczelna obrona oraz motywacja na koniec sezonu
Choć do bloku defensywnego również można mieć wiele zastrzeżeń (na przykład dwumecz z Porto), był to chyba jeden z nielicznych aspektów gry Juventusu, który wyglądał w miarę pozytywnie. Stara Dama straciła tylko 32 bramki – jest to drugi najlepszy wynik w całej lidze, a Bianconeri ustąpili tylko mistrzowskiemu Interowi. Szczególnie imponująco wyglądał Juan Cuadrado, który często występując jako prawy obrońca wygrał klasyfikację najlepszych asystentów.
Szukając pozytywów w ekipie Juve, muszę wspomnieć o jednej rzeczy, która szczególnie rzuciła mi się w oczy. Koniec sezonu, mecz z Interem, finał Coppa Italia oraz decydujące spotkanie z Bologną. Trzy spotkania – trzy zwycięstwo i odmieniona drużyna. Na samo zakończenie rozgrywek Juventus zagrał tak, jak przystało na klasową drużynę. W końcu było widać motywację, chęć walki oraz zawziętość. Bianconeri nie byli wówczas tą samą ślamazarną ekipą z wcześniejszych spotkań. W sytuacji krytycznej Andrea Pirlo potrafił wykrzesać ze swoich piłkarzy ducha walki. Szkoda, że nie udało się to szybciej…
Massimiliano Allegri z misją ratunkową
Po wieloletniej dominacji hegemonia Starej Damy została przerwana. Można zaryzykować stwierdzenie, że kubeł zimnej wody przyda się Bianconerim oraz korzystnie na nich wpłynie. Wszak rozgoryczeni porażką zrobią w przyszłym sezonie wszystko, aby mistrzostwo powróciło do Turynu. Pomóc ma w tym zatrudnienie Allegriego. Władze klubu poszły po rozum do głowy i podziękowały Andrei Pirlo, który rozbił potęgę budowaną od lat. Szansę przywrócenia Juventusu na mistrzowski tron otrzymała osoba, która wcześniej go tam zaprowadziła – Massimiliano Allegri, który wraca do Turynu po dwóch latach przerwy. Czy Max przywróci Starej Damie utracony blask?