Piast Gliwice, pomimo regularnego zdobywania punktów w tym sezonie jest zupełną odwrotnością zespołu z rundy wiosennej 2022/2023. Jak na razie gliwiczanie prezentują się mizernie. W ciągu 9 kolejek uzbierali 9 punktów, odnosząc tylko jedno zwycięstwo. W zespole mistrza Polski z 2019 roku szwankuje przede wszystkim ofensywa – Piast zdobył zaledwie 6 bramek, z czego aż 4 to rezultat wykorzystanego rzutu karnego. Po 9 meczach to najgorszy wynik w lidze. W Łodzi sytuacja wygląda nieco inaczej. Widzew jest po zmianie trenera i pod wodzą Daniela Myśliwca zdobył jak na razie 4 punkty w 2 meczach. Łącznie Widzewiacy mają 11 punktów, o 2 oczka więcej od Piasta. Mecz ten był bardzo ważny dla obu zespołów, a zwłaszcza dla gliwiczan, którzy zaczęli zbliżać się do strefy spadkowej.
Niemrawy start, 2 gole Krykuna i wyraźna przewaga Piasta
I Piast, i Widzew początek tego spotkania rozegrali dość nerwowo. Piastowi brakowało spokoju przy rozgrywaniu akcji i mieli problemy z wyprowadzeniem składnego i skutecznego ataku. Natomiast gorące głowy piłkarzy Widzewa już od samego początku musiał studzić arbiter tego meczu, Paweł Raczkowski – pierwsza żółta kartka została przyznana już w 6. minucie. Jednak po obu stronach brakowało konkretów i realnego zagrożenia dla bramki rywala.
Pierwsze kilkanaście minut było w miarę wyrównanych, jednak w 24. minucie zaatakowali podopieczni Aleksandra Vukovicia. Grzegorz Tomasiewicz świetnie zagrał do Serhija Krykuna, a Ukrainiec pewnie wykończył tę akcję, otwierając wynik tego starcia. A to nie było ostatnie słowo gospodarzy.
W 38. minucie Jorge Felix otrzymał podanie i wykorzystał błąd Fabio Nunesa. Wyłożył piłkę Krykunowi, a tego zmarnować nie można było. Piast podwoił swoją przewagę, a 27-letni Ukrainiec wpisał się na listę strzelców po raz drugi.
Piastunki rozkręciły się na dobre. Zdominowali łodzian nie tylko w ataku, lecz również poukładaną defensywą, czego na początku meczu zdecydowanie brakowało. Próbowali zdobyć jeszcze jedną, trzecią bramkę do szatni, jednak w 45. minucie piłkę nie najlepiej opanował Felix, który był w całkiem dogodnej sytuacji. Pierwsza połowa zakończyła się dwubramkową przewagą Piasta. Mimo niezbyt dobrego startu, gliwiczanie pokazali się z bardzo dobrej strony. Byli wyraźnie oskrzydleni po pierwszej bramce, wytrącając Widzewiakom wszelkie argumenty z rąk. W końcu mogliśmy obejrzeć Piasta radzącego sobie w ofensywie i przede wszystkim skutecznego, ale też nie opierającego się na rzutach karnych.
Widzew nie miał zamiaru się poddawać
Drugiej połowy Widzew lepiej zacząć nie mógł. W 47. minucie łodzianom przyznano rzut wolny. Uderzył Bartłomiej Pawłowski – jego strzał odbił się od poprzeczki, a potem niefortunnie od pleców Frantiska Placha. Tym pięknym golem Widzew złapał kontakt i wrócił do gry.
W pierwszej połowie przyjezdnym brakowało konkretów. W drugiej połowie było zgoła inaczej. Podopieczni Daniela Myśliwca wyglądali wyraźnie lepiej niż przed przerwą, a gol Pawłowskiego z pewnością natchnął piłkarzy Widzewa do odrabiania strat.
W 64. minucie zagotowało się na stadionie w Gliwicach. Serhij Krykun przewrócił się w polu karnym po zderzeniu z Juljanem Shehu. Sędzia przeanalizował tę sytuację i zdecydował się przyznać rzut karny gospodarzom. W 68. minucie jedenastkę wykorzystał Patryk Dziczek, dla którego to 4. gol w tym sezonie i tym samym, 4. z rzutu karnego.
Po tym stałym fragmencie gry intensywność spadła. Nie było już tyle groźnych ataków co wcześniej. Zarówno piłkarze Piasta, jak i Widzewa wyglądali na murawie, jakby pogodzili się już z wynikiem. Jednak w ostatnich sekundach Widzew poderwał się ten ostatni raz. W polu karnym Piasta zrobiło się niemałe zamieszanie, które wykorzystał Sebastian Kerk. Zagrał do Imada Rondicia, a Bośniak zwieńczył tę akcję golem. Niestety dla Widzewa, na taką bramkę kontaktową było już zdecydowanie za późno.
Mecz zakończył się zwycięstwem Piasta 3:2. W tym sezonie tak ofensywnych Piastunków jeszcze nie widzieliśmy. Zagrali dobrze i poradzili sobie z Widzewem, choć nie bez problemów. Na szczególne pochwały zasługuje Serhij Krykun – Ukrainiec, który docelowo miał być zmiennikiem Damiana Kądziora, zdobył dzisiaj 2 bramki i walnie przyczynił się do tego zwycięstwa. To może być ten moment, w którym gliwiczanie swoją grą zaczną dawać swym kibicom więcej radości.