Rotterdam świętuje. Po ubiegłotygodniowym remisie z Szachtarem Donieck, Feyenoord przystąpił do rewanżu na własnym terenie. Cztery ściany wyraźnie pomogły holenderskiej drużynie, która już po 24 minutach prowadziła 2:0. Najpierw trafienie zaliczył Santiago Gimenez, a następnie płaskim uderzeniem z dystansu popisał się Orkun Kökçü. Warto dodać, że przy golu kapitana holenderskiej drużyny asystę zapisano Sebastianowi Szymańskiemu. Uczciwie rzecz ujmując, Polak podał jedynie futbolówkę koledze, który sam zrobił całą „robotę”.
Wspomniany Kökçü zamknął rywalizację jeszcze w pierwszej połowie, pewnie wykorzystując rzut karny. Mimo że nie znajdzie to odzwierciedlenia w statystykach, ten mecz wcale nie musiał się tak dobrze układać dla gospodarzy. Goście, zamiast zmniejszyć przewagę Feyenoordu, trafili bowiem w poprzeczkę, tymczasem każdy wyprowadzany cios Holenderów kończył się golem. Ciekawostka z pierwszej połowy — Szachtar zanotował z niej zdecydowanie więcej wygranych pojedynków, podań i niemalże dwukrotnie wyższe posiadanie piłki. Mimo to przegrywał 0:3.
Feyenoord nie zamierzał zadowalać się wynikiem i od początku drugiej połowy ruszył do ataku
Już w 49. minucie przepięknym uderzeniem z dystansu popisał się Oussama Idrissi. 10 minut później murawę opuścił Szymański, ale festiwal holenderskiej drużyny trwał w najlepsze. Idrissi dołożył kolejnego gola, nie mniej ładnego co pierwszy. Wkrótce swoje trafienie dorzucił także Alireza Jahanbakhsh, a po 66 minutach na tablicy świetlnej widniał wynik 7:0 – gol Danilo. Feyenoord miał znakomicie ustawione celowniki, więc raz za razem do siatki wpadały uderzenia zza pola karnego. To sztuka, by większość uderzeń w meczu była trafieniami z dystansu i to tak precyzyjnymi, że bramkarz nie miał wiele do powiedzenia.
Na 3 minuty przed końcem regulaminowego czasu gry trafienie honorowe zaliczył Kevin Kelsy. Szachtar Donieck został absolutnie zdemolowany, czego po pierwszym meczu raczej nikt się nie spodziewał. Piłkarze z Rotterdamu mieli dziś swój dzień i wychodziło im niemalże wszystko. Możemy jedynie ponarzekać, że stosunkowo szybko murawę opuścił Szymański. Wydaje się zresztą, że nie był dziś jednym z ważniejszych graczy Feyenoordu. Rotterdam nastawiony był na ofensywę, ale grę robili inni. Cały udział Szymańskiego w tym meczu to ledwie 25 kontaktów z piłką. Przy takim wyniku nikt nie będzie narzekać, ale Sebastian nie dał dziś argumentu, by walczyć o jego wykupienie z Rosji za większe kwoty. To był poprawny występ i nic więcej.