Czy to już ten moment, w którym możemy pisać o kryzysie Pogoni Szczecin? Portowcy mieli w tym roku gonić ligową czołówkę — a przy odrobinie szczęścia włączyć się nawet w walkę o tytuł mistrzowski. Zimą przemeblowano boki obrony, Jens Gustafsson miał czas na wdrożenie swoich pomysłów. Po remisie z Widzewem i porażce ze Śląskiem, wygrana przeciwko Jagiellonii była wręcz konieczna. Piłkarze Macieja Stolarczyka ostatni mecz wygrali na początku października, ale nie można było przekreślać ich szans na przełamanie.
Pojedynek od początku przypominał starcie Pogoni ze Śląskiem
To zawodnicy z Pomorza prowadzili grę, a Marcel Wędrychowski zdołał nawet wpakować piłkę do siatki — jednak arbiter zauważył spalonego. Jagiellonia przez pierwsze 45 minut nie zdołała strzelić gola, ale zarazem utrzymywała „zero” z tyłu. Po zmianie stron swoją okazję miał Sebastian Kowalczyk i gdy wydawało się, że Pogoń jest bliska trafienia, rzut rożny na bramkę zamienił Tomasz Kupisz.
Pogoń pracowała na tę jedną akcję zamienioną na gola, Jagiellonia wykorzystała stały fragment. Tak właściwie moglibyśmy podsumować cały mecz. Czy goście zagrali złe zawody? Wydaje się, że brakowało im ostatniego podania i co dziwne — zrozumienia między zawodnikami. Zbyt dużo pojawiało się niecelnych zagrań, gry bez przyśpieszenia, schowania się ofensywnych piłkarzy za obroną Jagiellonii. Portowcy pracowali nad poprawą gry defensywnej, ale mają ewidentny problem z kreowaniem sytuacji bramkowych. Zamiast odważnych, kreatywnych prób obserwowaliśmy taktykę miliona podań, które nie przynosiły większego zysku.
Jaga w końcówce pokazała, że wystarczą dwa szybkie podania, by stworzyć sytuację bramkową. Szybki wypad pod bramkę Pogoni zakończył się golem Jesusa Imaza. Szymon Marciniak potrzebował co prawda chwili, by sprawdzić, czy przy trafieniu nie było spalonego, ale ostatecznie Jagiellonia mogła się cieszyć. Czy wynik 2:0 oddaje przebieg meczu? Absolutnie nie. W futbolu nie liczy się jednak fakt, że Pogoń wymieniła blisko dwa razy więcej podań niż Jagiellonia. Portowcy zaprezentowali smutną impotencję w ofensywie i zostali za to skarceni.