Nie tak wyobrażał sobie Eddie Howe powrót na Vitality Stadium, gdzie spędził udane 8 lat i wprowadził Bournemouth na salony. Jego zespół, walczący o TOP 4, tylko zremisował z Wisienkami 1:1. Dla Newcastle był to piąty podział punktów w 6 ostatnich spotkaniach Premier League.
W grze Newcastle zaczęło coś szwankować
O ile trzy z pięciu meczów w Premier League zakończonych remisem od wznowienia rozgrywek po MŚ były przede wszystkim wypadkową dużej nieskuteczności piłkarzy Eddiego Howe’a i większych powodów do zmartwień nie było, tak ubiegłotygodniowy występ z West Hamem i dzisiejszy z Bournemouth już takie powody w sercach fanów Srok muszą kreować. Jest w tym jednak jeden punkt wspólny – cierpliwość. Wcześniej kibice musieli ją zachowywać, ponieważ tak słaba skuteczność wreszcie musiała się odwrócić, teraz – czekają na powrót Bruno Guimaraesa. Powodów słabszej gry zespołu Howe’a powinniśmy upatrywać właśnie przede wszystkim w absencji Brazylijczyka, który dziś odbywał karę drugiego z trzech meczów zawieszenia, jakie nałożyła na niego FA za faul w półfinale Carabao Cup z Southampton.
Na Vitality Stadium nie oglądaliśmy Newcastle, które znamy z tego sezonu. Bournemouth wcale nie było zespołem gorszym i potrafili stwarzać sobie sytuacje, co generalnie rywalom Srok zdarza się bardzo rzadko. Dziś podopieczni Howe’a nie potrafili przejąć jednak inicjatywy, a po pół godzinie gry musieli odrabiać już straty. Gospodarze wyszli na prowadzenie po golu Marcosa Senesiego po rzucie rożnym.
Eddie Howe szybko przeprowadził ofensywną zmianę
Z powodu urazu boisko musiał opuścić Joe Willock, więc trener Newcastle wprowadził Anthony’ego Gordona i z 4-3-3 przeszedł na ustawienie 4-2-3-1. Niewiele to pomogło, aczkolwiek Srokom udało się wyrównać tuż przed przerwą. Z drugiej linii ofensywne wejście zaliczył Sean Longstaff, oddał strzał, piłkę sparował Neto, a formalności dopełnił Miguel Almiron. W drugiej połowie gra się mocno zaostrzyła i więcej było przerw i interwencji fizjoterapeutów niż czystej gry w piłkę.
Czy za dzisiejszy występ powinniśmy bardziej ganić Newcastle czy chwalić Bournemouth? To pytanie, na które ciężko odpowiedzieć. Zespół Gary’ego O’Neilla po mundialu zdobył tylko 1 punkt w 6 meczach, ale dziś postawił czwartej drużynie w tabeli dość trudne warunki. Grali na dużej intensywności, nie zostawiali wiele miejsca i po odbiorze szukali prostopadłych podań do szybkich skrzydłowych. W ten sposób Wisienkom udało się wywalczyć cenny punkt w walce o utrzymanie.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej