Manchester City blisko straty punktów był już tydzień temu z Fulham. Dopiero w doliczonym czasie gry zdołali strzelić bramkę na 2-1. Dzisiaj Brentford też narzuciło im trudne warunki, ale nie ugięli się do ostatnich minut. A w końcówce zamiast stracić bramkę, zdołali zaskoczyć rywali! Oznacza to, że na ostatniej prostej przed mundialem, Obywatele dali szansę Arsenalowi, by ci znów mogli odskoczyć na dystans większy od dwóch oczek.
City nie potrafiło narzucić kontroli
Goście szybko wyszli na prowadzenie, jednak nie można tego zrzucić na szczęście. Ivan Toney, który może być poirytowany brakiem powołania na mundial, odpowiedział selekcjonerowi reprezentacji. Anglik co prawda zmarnował swoje pierwsze dwie dobre okazje, ale przy trzeciej już się nie pomylił. Pszczółki zasłużenie strzeliły bramkę a gospodarze nie potrafili znaleźć sposobu, by przebić się przez ich obronę. Zwłaszcza, że po strzeleniu bramki Thomas Frank cofnął swoich podopiecznych pod własne pole karne.
Wydawać by się mogło, że Manchester City u siebie w końcu nabierze wiatru w żagle i rozpocznie strzelaninę. Po tym, jak Foden strzelił bardzo ładną bramkę do szatni, kibice City mogli sobie nie wyobrażać innego scenariusza. Zwłaszcza, że w tym sezonie Premier League, Obywatele grając na Etihad strzelają minimum 3 bramki! Jednak minuty mijały, a kolejne trafienia nie nadchodziły. Niedokładny De Bruyne, niewidoczny jak na siebie Haaland, przeciętny Gundogan. Na ławce czekało zacne grono, gotowe na odmienienie losów spotkania. Grealish, który błyszczał w poprzednich meczach. Alvarez, potrafiący wykorzystać szansę przy nieobecności Norwega. Riyad Mahrez, powoli wracający do formy z wiosny. Mimo to, Pep wciąż trwał przy swoim, długo czekając na zmiany.
Hiszpan ostatecznie musiał za to zapłacić. Brentford czające się tylko na okazję do kontry, w końcu zwietrzyło swoją szansę. Toney skompletował dublet po szybkiej kontrze, a chwilę potem prawie cieszył się z hat-tricka. Jednak atak trójki rywali zatrzymał De Bruyne. Oj, Gareth Southgate będzie miał ból głowy, że w selekcji do Kataru pominął napastnika Pszczółek.