Bayern gromił Viktorię i… odpuścił. Gol byłego gracza Wisły Kraków

Jeśli ktoś zastanawiał się, jak poradzi sobie Bayern Monachium bez Jamala Musiali (koronawirus) i Alphonso Daviesa (kontuzja), błyskawicznie rozwiał swoje wątpliwości. Viktoria Pilzno w pierwszej połowie prezentowała się tak dramatycznie, że nawet Manuel Neuer wystawiony w ataku mógłby pokusić się o jakieś trafienie (zabrakło go w kadrze meczowej). Przed tygodniem, po meczu rozgrywanym w Monachium narzekaliśmy na katastrofalny poziom gry mistrza Czech. Dziś piłkarze z Pilzna udowodnili, że potrafią wypaść jeszcze gorzej. Bayern uznał, że nie może na to pozwolić i po zmianie stron zdecydował się dać rywalowi szansę na odkupienie win.

Paradoks tego spotkania polega na tym, że piłkarze Bayernu zaliczyli stosunkowo słabe spotkanie

Popełnili kilka prostych błędów w defensywie, długimi momentami grali na stojąco. W drugiej połowie najdelikatniej rzecz ujmując — szanowali swoje siły, unikając wysiłku. Zanim się to jednak stało, bezlitośnie zdemolowali rywala. Trening strzelecki rozpoczął Sadio Mane, który w 10 minucie przyśpieszył grę i po klepce z Leonem Goretzką bez problemu wpakował piłkę do siatki. Chwilę później Thomas Muller dopełnił formalności, dokładając nogę po podaniu Comana. W 35. minucie było już 4:0, bowiem dwa trafienia zanotował wspomniany Goretzka. Bayern się bawił. Defensywa Viktorii zmieniła się w widzów, którzy nie przeszkadzają w rozgrywaniu meczu. W pewnym momencie Dayot Upamecano przebiegł z własnego pola karnego w pole karne rywali, będąc praktycznie niezatrzymywanym. Pilzno było rozbite, ale Bayern postanowił odpuścić.

REKLAMA

Najpierw murawę opuścił Thomas Muller, który dość nieoczekiwanie po 28. minutach zszedł do szatni. Kontuzja czy zmiana taktyczna? Tego nie wiemy. Po przerwie Czesi nie mieli wyboru, więc już bez żadnego ciśnienia dokonali kilku zmian. Na murawie pojawił się m.in. były napastnik Wisły Kraków — Jan Kliment. To właśnie on ustalił wynik na 4:2, po tym jak gola kontaktowego strzelił Adam Vlkanova. Dla Viktorii — mimo wszystko dwa gole z Bayernem to spory sukces. Dla ekipy z Monachium liczą się trzy punkty zdobyte przy niewielkim nakładzie sił.

Bayern wygrał, ale znów nie szanował przewagi

Bądźmy uczciwi, ten mecz powinien być pogromem. Viktoria zagrała bardzo źle i wynik nie oddaje przebiegu spotkania. Bawarczycy po zgubieniu punktów z Borussią Dortmund, znów zbyt wcześnie odpuścili. Jasne, prowadzili 4:0, więc nie musieli przesadnie rzucać się na przeciwnika. Tylko mając tak dużą przewagę, nawet po kilku zmianach i wprowadzeniu na murawę m.in. Paula Wannera, powinni utrzymać swoje prowadzenie, tymczasem tak naprawdę przegrali drugą połowę 0:2. Wiem, że zabrzmi to dziwnie w kontekście drużyny, która prowadziła 4:0 i wygrała mecz, ale szokuje brak instynktu killera. Bayern mógł wykorzystać słabości przeciwnika i zaliczyć okazałą wygraną, dając swoim ofensywnym zawodnikom szansę walki o koronę króla strzelców Ligi Mistrzów. Dlaczego odpuścili? Dziś traktujemy to jako ciekawostkę, ale problem jest zauważalny. Najważniejsze jednak, że awans do fazy pucharowej jest już pewny.

źródło: twitter/iMiaSanMia
SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,720FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ