Liverpool nie mógł zaliczyć ostatnich tygodni do udanych. Problemy w Premier League, gdzie zajmują zaledwie 10 miejsce, bolesna porażka z Napoli. Jakby tego było mało, po przegranej z Arsenalem okazało się, że Trent Alexander-Arnold i Joel Matip wypadną na dwa tygodnie, a Luis Diaz aż do Mundialu. Mecz z Rangersami miał być szansą na odbicie się. Tymczasem, The Reds przegrywali 0-1 już po 17 minutach. Mimo tego i tak zdołali wygrać ten mecz aż sześcioma bramkami!
Gonienie wyniku
Chociaż Bobby Firmino wyrównał w mniej niż 10 minut, to nie można powiedzieć o podopiecznych Kloppa, że mieli wszystko pod kontrolą. Co więcej – to Rangers przeważali w pierwszej połowie. Posiadanie piłki wynosiło identyczne wartości, ale to Szkoci stwarzali więcej zagrożenia pod bramką Alissona. Sześć strzałów przeciw trzem gości. Nie wyglądało to dobrze przed przerwą. Na całe szczęście dla Anglików – mieli w swoich szeregach Firmino.
Brazylijczyk miał w tym sezonie odejść na boczny plan. Na Anfield trafił Nunez, który z miejsca miał stać się podstawową dziewiątką. Już wcześniej Jota i Diaz przeskoczyli w hierarchii 31-latka. Rekordowy transfer Urugwajczyka miał tylko przypieczętować jego los. Tymczasem Bobby w 55′ skompletował dublet, a po 10 minutach zaliczył asystę do Darvina, pokazując, że drużyna liczy się dla niego ponad wszystko.
Salah bohaterem z ławki
Przy prowadzeniu 3-1, Klopp zdecydował się na zmiany. Na boisku pojawili się Salah, Jota, Thiago czy Robertson. Liverpool po chwili miał rozpocząć swój koncert. Egipcjanin, którego status dotychczas rzadko pozwalał mu na odpoczynek wszedł na murawę pełen energii i po chwili cieszył się z pierwszej bramki. Jednak tego wieczoru nie zamierzał się zatrzymywać. Przez następny kwadrans dorzucił kolejne dwie bramki i skompletował hat-tricka! Egipcjanin świetnie współpracował z Jotą – to Portugalczyk trzykrotnie podawał mu futbolówkę przed trafieniami. Mo w końcu znów robił to, co potrafi najlepiej. Bawił się grą, strzelał bramki. Był najlepszy. Wynik na 7-1 ustawił młody Harvey Eliott, który zaznaczył w ten sposób aspiracje, o stanie się stałym członkiem pierwszej jedenastki.
Faraon w końcu może odetchnąć i ściągnąć zarówno z siebie jak i kolegów nieco presji. Za moment bardzo ważny mecz z Manchesterem City i mimo problemów, The Reds pokazali, że nie można ich lekceważyć. Oby tylko Jurgen Klopp zmotywował swoich piłkarzy lepiej niż po poprzednim wysokim zwycięstwie. Wygrana 9-0 z Bournemouth nie przyniosła wiele, poza poprawą bilansu bramkowego.