Sarpreet Singh w lipcu 2019 roku zamienił ekipę Wellington Phoenix na Bayern Monachium. Młodzieżowy reprezentant Nowej Zelandii miał za sobą solidne występy w lidze australijskiej. Na tyle solidne, że zaproszono go do rezerw bawarskiego giganta. Radził tam sobie bardzo dobrze. Podczas sezonu 2019/20 zaliczył 7 trafień i 7 asyst, dzięki czemu dostał szansę w pierwszym zespole. W czerwcu 2020 roku wybiegł nawet w podstawowej jedenastce Bayernu na ligowy mecz z Freiburgiem. Dziś z nieco kuriozalnych przyczyn… nie może grać.
Działacze Bayernu mieli świadomość, że Singh nie jest piłkarzem gotowym do gry w Bundeslidze, a zarazem jest za dobry na rezerwy
Wypożyczono go więc do 2. Bundesligi – najpierw do 1.FC Koln, a ostatnio SSV Jahn Regensburg. W tym drugim radził sobie znakomicie, biorąc udział w aż 13 trafieniach podczas ubiegłego sezonu. Bilans jak na ofensywnego pomocnika całkiem przyzwoity, tym bardziej, że zawodnik stracił końcówkę rozgrywek na leczenie kontuzji kości łonowej. W Monachium uznano, że skoro dobrze odnalazł się w nowym zespole, to można przedłużyć wypożyczenie. Dodajmy – Singh wielokrotnie trafiał do „jedenastek kolejki”, więc istniało spore prawdopodobieństwo, że zrobi się o nim głośno.
Skoro jednak piłkarz nie był zdolny do gry z powodu kontuzji, w klubie postanowiono poczekać z jego rejestracją. Najwyraźniej ktoś nie znał zasad w lidze. Okazało się bowiem, że po upływie pewnego terminu, Jahn Regensburg nie może już zgłaszać nowych graczy. Sarpreet Singh wyzdrowiał, ale nie może grać aż do momentu, w którym na nowo zostanie otwarte okienko transferowe. Innymi słowy – jak donosi serwis sueddeutsche.de w 2022 roku na boisku go już nie zobaczymy. Działacze Jahn zgłosili się podobno do gracza z przeprosinami. Z powodu pomyłki urzędniczej musi tak naprawdę czekać ponad 3 miesiące nie mając możliwości występów w oficjalnych spotkaniach. Dla stosunkowo młodego gracza, który w każdym meczu musi udowadniać swoją wartość – a marzy o grze dla wielkiego Bayernu, to potężny cios.