Meksykańska ekipa Pumas UNAM w dość „specyficznym” materiale wideo potwierdziła swoje najnowsze wzmocnienie. Do drużyny dołączy Dani Alves – były gracz m.in. Barcelony, Juventusu oraz PSG. Dlaczego 39-latek skusił się na grę w tak egzotycznym miejscu? Czy Pumas zdołają wykorzystać potencjał marketingowy prawego obrońcy?
Sytuacja jest dość zastanawiająca
Nowy klub Alvesa nie jest bowiem nadzwyczaj silną ekipą – Liga MX Apertura i Liga MX Clausura w rozgrywkach 2021/22 to w ich wykonaniu dwa razy 11. miejsce. Wątpliwe, by jeden wiekowy Brazylijczyk zmienił zespół w ligowego potentata, ale zdaniem meksykańskich ekspertów, Dani ma konkretny plan. Światowy rekordzista w liczbie zdobytych pucharów chciałby występować jako środkowy pomocnik. Tak naprawdę, wszystko w Pumas ma się toczyć wokół niego, to on będzie głównym reżyserem gry, a nierzadko egzekutorem. W Europie nikt o zdrowych zmysłach nie powierzyłby mu takiej roli – oczywiście poza bardzo słabymi ligami. W Meksyku Dani Alves będzie mógł zostać gwiazdą rozgrywek, jednocześnie ciesząc się pobytem w ciekawym turystycznie miejscu. Czy w klubie zdołają wykorzystać potencjał marketingowy gracza? Jeśli już na starcie, w materiale informującym o transferze piłkarz w ogóle się nie pojawia, to trudno mówić o świetnym zmyśle promocyjnym.
Alves mimo swoich lat wciąż może dać wiele jakości. Paradoks całej sytuacji polega na tym, że 39-latek, który właśnie zdecydował się na grę w meksykańskim średniaku to także… podstawowy piłkarz reprezentacji Brazylii. Ba! W 4 z 5 ostatnich spotkań „Canarinhos”, zakładał opaskę kapitana. Kluczowe pytanie transferu skierowane jest więc do selekcjonera Tite. Czy zabierze swojego ulubieńca na Mundial w Katarze, wiedząc, że ten zdecydował się na grę poza czołowymi ligami?
W momencie, gdy większość graczy stara się przekonać swoich selekcjonerów, że zasługują na miejsce w kadrze na mistrzostwa świata, Dani Alves zrobił dokładnie to, przed czym go przestrzegano. Na Tite już w ostatnim czasie spadały słowa krytyki za wiarę w Alvesa, a teraz sytuacja będzie jeszcze bardziej skomplikowana. Wydaje się jednak, że zawodnik doskonale wiedział co robi i prawdopodobnie skonsultował swój wybór z trenerem. Jeśli na turnieju „Canarinhos” odniosą sukces, nikt nie będzie zwracał uwagi w jakim klubie gra kapitan. Jeśli zawiodą – z pewnością będzie to paliwem do potężnej krytyki.