Był Jan Urban w Górniku Zabrze – nie ma już Jana Urbana. Osoby decyzyjne w śląskim klubie podjęły decyzje o rozstaniu z 60-letnim szkoleniowcem i… miały do tego święte prawo. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem zwolennikiem tego typu decyzji. Mógłbym w tym miejscu rozpisywać się o zasługach Urbana dla Górnika – należy mu się szacunek za lata spędzone w roli piłkarza, tak samo jak za miniony sezon na ławce trenerskiej. Ósme miejsce na zakończenie rozgrywek 2021/22 to w moim odczuciu niezwykle miła niespodzianka. Osobiście nie spodziewałem się, że ten zespół jest w stanie osiągnąć tak dobry wynik po odejściu Marcina Brosza i z nieustającym exodusem najlepszych graczy. Urban pozytywnie zaskoczył, ale dla działaczy to było za mało. Najwyraźniej uznali, że dalsza współpraca uniemożliwia osiąganie lepszych rezultatów? Tak, mieli prawo zadecydować o rozstaniu. W takim wypadku mają też obowiązek pokazać, że jest to część większego planu, a nie tylko bezmyślna decyzja kierowana podrażnionym ego.
To, co od lat denerwuje mnie w polskich klubach, to brak konkretnego rozdzielenia kompetencji
Oczywiście, to nie tylko problem Górnika, ale w Zabrzu jak na dłoni widać politykę zwycięstw mających wielu ojców i sierocych porażek. Proste pytanie, kto tak naprawdę zadecydował o sprowadzeniu do klubu takiego Davida Tosevskiego? Macedończyk został wypożyczony z Rostova, bo Górnik potrzebował środkowego napastnika. Tosevski finalnie wybiegł w 4 spotkaniach (łącznie 163 minut) – w tym jednym rezerw. Strzelił w nich 3 gole. Całkiem niezły bilans, prawda? No cóż, w klubie uznali jednak, że i tak nie ma szans na wykupienie jego kontraktu, więc… trzeba było go odpalić do Rostova. Gdzie tu logika? Takich przykładów można wymieniać wiele i do dziś nie wiemy czy to był pomysł trenera, prezesa, czy kogokolwiek innego. Górnik sprowadził piłkarza, na którego nie miał żadnego pomysłu. Odpowiedzialnych – brak.
Obawiam się, że podobnie wygląda sytuacja z Janem Urbanem. Zatrudniono go, bo po odejściu Marcina Brosza potrzebowano kogoś, kto uratuje ligowy byt. Nie oszukujmy się, sam podejrzewałem, że jedynym celem Górnika będzie walka o utrzymanie. Finalnie zespół nie tylko notował solidne wyniki, ale i potrafił rozgrywać ładne dla oka spotkania. Pojawił się Lukas Podolski, Urban wykrzesał 150% z kilku mocno przeciętnych graczy. Ostatecznie jednak uznano, że dalsza współpraca nie ma sensu. Banalne pytanie – to czego od niego oczekiwano? Kto dał mu szansę, a kto uznał, że trzeba się rozstać? Jaki był plan i dlaczego zaniechano jego realizacji?
Zastanawiający jest wątek bramkarski
Po sezonie uznano, że trzeba pożegnać się z Grzegorzem Sandomierskim, który zagrał w 20 z 34 spotkań minionego sezonu. Okej – Górnik chce postawić na Daniela Bielice i ściągnąć kogoś doświadczonego w miejsce Sandomierskiego. Tym kimś miał być Maciej Gostomski. Temat był pomysłem Urbana, tymczasem tak po prostu zwolniono trenera, a sprowadzenie Gostomskiego nagle szlag trafił. Cholera, o co tu chodzi? To jednak Urban prowadzi transfery i to w momencie, gdy jego losy wydawały się przesądzone? Wychodzi na to, że rozstanie z Sandomierskim być może było bezsensowne. Ba! Gdy zostanie zatrudniony nowy trener, to i tak oczekiwać wzmocnień wedle własnego pomysłu.
Dodatkowo, w tym wszystkim jest jeszcze osoba Lukasa Podolskiego, który również chciałby czegoś więcej niż tylko gra w piłkę
Szczerze? Jestem za! Dlaczego facet z takimi znajomościami nie miałby uczestniczyć w sprowadzaniu nowych graczy? Może jest w stanie ściągnąć kilku zawodników z niższych niemieckich lig, którzy w Ekstraklasie byliby gwiazdami? Ten pomysł cały czas krąży w powietrzu, ale niewiele z niego wynika. Czasem mam wrażenie, że w klubie każdy ma swój plan i zamiast jednego spójnego kierunku, Górnik Zabrze robi krok raz w jedną, raz w drugą stronę. Obawiam się, że zwolnienie Jana Urbana nie jest częścią poważniejsze planu, a przykładem, że klub nie ma pojęcia w którą stronę dalej podążać. Rozumiem szczere chęci – nie wątpię, że każdy chciałby „wielkiego Górnika”, ale można go stworzyć wyłącznie dzięki współpracy i konsekwencji. Tej od lat brakuje. Przyjdzie nowy trener i dostanie 2-3 lata spokojnej pracy plus dobre warunki do wprowadzania własnych pomysłów? Chyba nikt z nas w to nie wierzy…