Poczciwy Villarreal melduje się w półfinale Ligi Mistrzów! Podopieczni Unai Emery’ego wytrzymali napór Bayernu Monachium, który na przestrzeni dwumeczu oddał blisko 50 strzałów, a zarazem nie potrafił przekuć swojej przewagi na konkretne sytuacje bramkowe.
Po porażce w pierwszym meczu, Bawarczycy byli skazani na odrabianie strat
Wydawało się, że mając rewanż na własnym terenie od początku rzucą się Hiszpanom „do gardeł” i poszukają swojego trafienia. Tak się jednak nie stało. To Villarreal narzucał własne warunki gry w pierwszej połowie, nie pozwalając rywalom na kreowanie akcji ofensywnych, a zarazem samemu groźnie kontrując. Im dłużej trwała ta część gry, tym częściej w grze Bayernu można było dostrzec bezradność względem dobrze zorganizowanych przeciwników. Mając wielu zawodników ofensywnych nie mieli swobody w tworzeniu ataków zakończonych uderzeniem w światło bramki.
Po zmianie stron dość niespodziewanie Villarreal cofnął się w okolice własnego pola karnego, oddając Bayernowi mnóstwo miejsca. Bawarczycy poczuli, że są w stanie złamać defensywę rywala i od początku drugiej połowy prezentowali się zdecydowanie konkretniej. Przełożyło się to na trafienie Roberta Lewandowskiego, które wyrównywało stan dwumeczu. Od tego momentu mogło wydawać się, że kolejny gol na gospodarzy to już wyłącznie kwestia czasu. Villarreal zachowywał się, jakby pierwsza połowa odbiła się na ich kondycji, z kolei Bayern wyraźnie nabrał pewności siebie, a przynajmniej wszystko na to wskazywało.
Być może sami gracze Bayernu poczuli, że znów mają rywalizację pod kontrolą
Mimo przewagi nazwijmy to statystycznej – posiadania piłki czy oddawania strzałów, rzadko zatrudniali Geronimo Rulliego do wysiłku. Wynik 1:0 oznaczał dogrywkę, ale Bayern nie był zbytnio zdeterminowany, by zakończyć los dwumeczu w regulaminowym czasie. Jednocześnie Villarreal czekał na swoją szansę i… doczekał się. W samej końcówce różnicę zrobił rezerwowy Samuel Chukwueze, który wykorzystał jeden z nielicznych wypadów i pokonał Manuela Neuera. Nawet mając kilka minut na odrabianie strat, Bawarczycy i tak nie byli w stanie rzucić się do walki o kolejne trafienie. Zabrakło zadziorności i typowej dla Niemców wiary do samego końca.
Sensacja? Z przebiegu dzisiejszego meczu tak, ale Villarreal pokazał, że potrafi zaskoczyć takiego rywala jak Bayern. Rywala mającego mnóstwo atutów, ale zarazem nie potrafiącego ich wykorzystać. Być może na 100 takich spotkań, Monachijczycy wygraliby 80, ale tym większe brawa dla Villarrealu, że potrafili wytrzymać presję i postawić się Niemcom. „Żółta łódź podwodna” zasłużyła na ten awans, a po pokonaniu Bayernu żaden rywal nie będzie im już straszny. Z kolei zespół Nagelsmanna był dziś zbyt ułożony. Zabrakło fantazji, błysku liderów. Zagrali solidnie, ale na tym etapie to za mało. Przyczyny niepowodzenia są złożone i z pewnością w najbliższych tygodniach toczyć się będzie wiele dyskusji jak uniknąć podobnych wpadek w przyszłości.