Kozacki Palma, eksperyment Iordanescu, wygrane Jagi i Rakowa [RAPORT Z PUCHARÓW]

Ruszyła. Długo wyczekiwana przez polskiego kibica Liga Konferencji wreszcie ruszyła. Od kiedy dowiedzieliśmy się, że w trzeciorzędnym europejskim pucharze zagrają aż cztery zespoły, to wszyscy zacieraliśmy rączki. Start był niemalże idealny. Była szansa na komplet zwycięstw, aż przyszła Legia Warszawa. Zapraszamy na raport z pucharów.

W poprzednim sezonie Jagiellonia Białystok i Legia zaszły aż do ćwierćfinału. Teraz znów można było powalczyć o coś fajnego. Przejście fazy ligowej według algorytmów jest w zasięgu dla każdej z drużyn. Ba, nasze ekipy klasyfikowane są po kolei zaraz za pierwszą ósemką.

REKLAMA

Terminarze dość przyjemne, szanse duże, stawka przeogromna. Droga do finału w niemieckim Lipsku długa i wyboista, ale doświadczenie pokazuje, że da się zajść daleko. Potrzeba tylko odważnej gry, a można zyskać wiele. I po pierwszym „polskim czwartku” można powiedzieć, że jest potencjał. Warunki były komfortowe – każda z drużyn zaczynała od meczu domowego. Lech Poznań i Jagiellonia grały o 18.45, a Legia i Raków Częstochowa o 21.00. Kibice nad Wisłą mogli być w siódmym niebie. To był zaczątek do tego, czym będziemy się delektować jeszcze przez minimum pięć czwartków.

Lech rozprawił się z Rapidem

Bo jak można się nie delektować takimi meczami, jak ten w Poznaniu. Magiczny Luis Palma odpoczął w weekend ze względu na zawieszenie za czerwoną kartkę, więc wyszedł na boisko naładowany energią, którą było widać od początku. W sumie w 45 minut załatwił kwestię rozstrzygnięcia tego meczu – najpierw sam strzelił gola, później po jego strzale stworzyła się wykorzystana sytuacja dla Mikaela Ishaka, a na koniec asystował Taofeekowi Ishmaeelowi. Na przerwę Kolejorz schodził z poczuciem wykonanej roboty i wynikiem 3:0. A wszyscy oglądający ten mecz mogli przeczekać do drugiej połowy z jednym wnioskiem – Lech Poznań musi wykupić Luisa Palmę.

Rywal z Wiednia wyglądał tak, jakby przestraszył się świetnej atmosfery na Bułgarskiej. Po meczu trenera Rapida – Peter Stoeger – przyznawał na konferencji, że Lech to najlepszy rywal, z jakim mierzył się jego zespół. Warto odnotować, że szkoleniowcem jest od lipca, ale to i tak godna wspomnienia pochwała. Niels Frederiksen natomiast mówił tak – Jeśli weźmiemy pod uwagę całe 90 minut, to był nasz najlepszy mecz w tym sezonie. Mieliśmy momenty może nawet na wyższym poziomie, chociażby z Genkiem na wyjeździe, ale jeśli chodzili o cały mecz – tak, pewnie dziś zagraliśmy najlepiej w tym sezonie.

I trudno się z tym nie zgodzić, bo taki „idealnych” meczów Kolejorz wcale dużo nie miał. Jest to poniekąd spowodowane tym, że trapią go problemy zdrowotne. Choć i to może być argument chybiony, gdyż na mecz z Austriakami duński szkoleniowiec posłał skład, w którym znalazł się m.in. Kornel Lisman, Michał Gurgul czy Timothy Ouma. Pierwszy miał swoje momenty, ale najlepszym z nich było zejście z boiska, aby mógł się na nim zameldować Leo Bengtsson – późniejszy strzelec gola. Drugi był solidny, ale to kryty przez niego zawodnik strzelił jedynego gola dla rywali. Co do trzeciego, to nie mamy wątpliwości – rządził i dzielił wraz z Filipem Jagiełło w środku pola. Trzeba docenić występ Kenijczyka. A prócz wymienionych zawodników, to pochwała należy się całej drużynie. Oby podtrzymali dyspozycję.

Jagiellonia męczyła się z ekipą z Malty

Hamrun Spartans – choć brzmi groźnie – nie jest najgroźniejszym przeciwnikiem. Francuski RC Strasburg, hiszpańskie Rayo Vallecano czy holenderski AZ Alkmaar to przeciwnicy z wyższej półki. A tu do Białegostoku na inaugurację przyjeżdża ekipa z Malty i Jagiellonia się z nią męczy. Skromne zwycięstwo to oczywiście wykonane zadanie, ale można mieć lekki niedosyt.

Nie zgodził się z tym trener Adrian Siemieniec, który na gorąco, prócz pogratulowania rywalowi dobrego meczu, miał pretensje do dziennikarzy – Dzisiaj zwycięstwo z zespołem z ligi maltańskiej w Lidze Konferencji 1:0 po takiej grze, która zostawia trochę pewnie do życzenia, to widzę, że już jest takie lekkie rozczarowanie (…). To nie jest dobry kierunek. Myślę, że musimy zawrócić, musimy się trochę zatrzymać, zobaczyć, co było, gdzie byliśmy, bo idąc w tę stronę bardzo szybko można tam wrócić.

Z drugiej strony trudno nie mieć. Jedynego gola w tym spotkaniu zdobył Jesus Imaz, trochę roboty miał Sławomir Abramowicz, a przeciwnik ostatnie 30 minut grał w dziesiątkę. Prawdą jest, że za Jagiellonią dwa trudne mecze w poprzednim tygodniu. Ale każdy z pucharowiczów miał ciężki tydzień. Kluczowy w czwartkowym meczu był początek. Jaga słabo weszła w mecz, dała piłkarzom Hamrun Spartans złapać pewność siebie i później trudno było to odwrócić. Po golu Hiszpana w drugiej połowie zrobiło się łatwiej, pewnie też dlatego, że rywal kończył w dziesiątkę. Prowadzenia nie udało się już zwiększyć, ale za rok nikt nie będzie pamiętał o tych męczarniach.

Raków wykonał zadanie

Jest jedna cecha wspólna rywali Lecha i Rakowa – byli bardzo słabi. Do Sosnowca przyjechał lider ligi rumuńskiej, Universitatea Craiova. I szczerze mówiąc, to w ekstraklasie da się znaleźć mocniejsze zespoły, nawet wśród tych z dolnej połowy tabeli. Raków kontrolował więc umiejętnie mecz, wrzucił rywalom dwa gole i spokojnie odhaczył wykonanie zadania. Jedynym powodem do zmartwień może być kontuzja Iviego Lopeza, który opuścił boisko w 22. minucie.

REKLAMA

Prócz Hiszpana i jego zdrowia Marek Papszun ma raczej same powody do zadowolenia. Dobre zawody zagrali Tomasz Pieńko i Oskar Repka, a jednym z najlepszych zawodników okazał się będący odstawiony przez tygodnie na boczny tor Karol Struski. Trener chwalił go po meczu, mówiąc tak – Nie jest prosto wejść po tak długiej przerwie żadnemu dobremu zawodnikowi, natomiast był do tego przygotowywany fizycznie i mentalnie. Każdy zawodnik jest dla nas ważny, nawet jeśli do wczoraj był poza kadrą. Zdajemy sobie sprawę, że w różnych momentach mogą być bezcenni — tak jak teraz Karol.

Szkoleniowiec Medalików zwracał uwagę na to, że trudno było się rozkręcić. Ale gdy już to się udało, to „jakoś poszło”. Przy tak dysponowanym przeciwniku bylibyśmy zdziwieni, jakby nie poszło. Tym bardziej że, podobnie jak w meczu Jagiellonii, rywal się posypał po straconym golu i grał w osłabieniu, po czerwonej kartce. Zwycięzców nie ma co oceniać, bo swoje zadanie wykonali – w przeciwieństwie do ostatniego z naszych przedstawicieli.

Eksperyment Iordanescu nie wyszedł

Okazuje się, że wymiana całego podstawowego składu w pierwszym meczu europejskich pucharów to nie jest najlepszy pomysł. Szkoda, że już jest po fakcie. Edward Iordanescu postanowił, że w bój z Samsunsporem pośle 10 zawodników z rezerwy plus Kacpra Tobiasza. Trener jednak wierzy w słuszność swojego planu – Mimo że zmieniliśmy 10 zawodników w wyjściowym składzie, o czym możemy porozmawiać, kontrolowaliśmy cały mecz. Jedno nieporozumienie w pierwszej połowie sprawiło, że straciliśmy bramkę. Graliśmy z bardzo dobrą drużyną, która zakończyła miniony sezon na 3. miejscu w lidze tureckiej, a teraz jest na 6. pozycji. Goście wykorzystali tradycyjny skład, z rozgrywek ligowych. Mieliśmy 64 proc. posiadania i pełną kontrolę, kreowaliśmy szanse, trafiliśmy w słupek, zdobyliśmy bramkę, która nie została uznana.

Co miał na celu trener Wojskowych? Analizy tego podjął się mój redakcyjny kolega w swoim tekście „Liga ważniejsza niż puchary. Legia obrała nietypową strategię”. Oglądając mecz przeciwko tureckiej drużynie trudno nie odnieść wrażenia, że przy odrobinie szczęścia eksperyment Iordanescu mógł się obronić. Za styl punktów nie przyznają, ale legioniści grali naprawdę dobrą piłkę. Futbolówka krążyła od jednego do drugiego płynniej niż w hitach Ekstraklasy. Brakowało jednego – dobrego dostarczenia piłki w pole karne. Zawodził na tym polu Kacper Chodyna, który jakimś cudem grał aż 82 minuty. Samsunspor szybko strzelił gola za sprawą Anthony’ego Musaby i później bronił wyniku. Raz drużynę świetnie uratował Artur Jędrzejczyk, ale przez resztę czasu to stołeczna drużyna grała swoje.

Zabrakło jedynie uznanego gola, który dałby wyrównanie (bramka Milety Rajovicia została anulowana przez VAR). Legia przegrała 0:1 i jako jedyna z czterech drużyn nie dorzuciła punktów do puli. Korzystny wynik już teraz dałby nam 12. miejsce w rankingu UEFA.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    137,832FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ