6 goli w Lizbonie! Benfica strzeliła Majeckiemu trzy z nich i awansowała dalej

AS Monaco przyjechało do Lizbony z zamiarem odrobienia straty jednej bramki z pierwszego meczu. Zadanie stało się tym cięższe, że Benfika jako pierwsza strzeliła gola na Estadio da Luz. Zespół Adiego Huttera robił, co mógł, ale całkowicie przechylić szali na swoją stronę nie dał rady.

Radosław Majecki nie zachował czystego konta, ale ciężko mu przypisywać winę przy którejś z bramek. Perfekcyjne dogranie Vangelisa Pavlidisa do Kerema Akturkoglu było raczej poza jego zasięgiem, a do samego strzału nie miał prawa zdążyć nawet Iker Casillas w swoim prime time’ie. Orkun Kokcu strzelając na 3:3, uderzał z bliska, więc czasu na reakcję Polak miał bardzo mało. Natomiast przy rzucie karnym Majecki mógł zrobić więcej, bo Pavlidis celował w środek, ale 25-latek przeniósł już ciężar ciała na prawą nogę i nie miał jak odbić w drugą stronę.

REKLAMA

Poza tym grał pewnie, nie był za często wykorzystywany przez kolegów do rozegrania piłki. Do tego skutecznie interweniował po strzałach Leandro Barreiro z początku meczu czy bomby z dystansu Zekiego Amdouniego.

Taki przebieg meczu był podyktowany prostym faktem – po strzelonym golu to Monaco musiało, a Benfica mogła. Nie ciążyła na nich żadna presja, nikt też od nich nie wymagał atakowania nie wiadomo jak mocno. Ot, chcieli dowieźć to prowadzenie w spokojnych okolicznościach.

Monaco zdołało wrócić dwukrotnie

Pierwszy krok w stronę powrotu do meczu zawodnicy z Księstwa wykonali już 10 minut po straconej bramce. Takumi Minamino zdołał pokonać Anatolija Trubina i dać remis, choć już wcześniej goście mieli dobre szanse na doprowadzenie do tego. Krepin Diatta z bliska trafił w ukraińskiego bramkarza, zaś Breel Embolo po dośrodkowaniu z prawej strony posłał strzał głową w słupek. Szwajcar powinien trafić też w drugiej połowie, ale w naprawdę dogodnej sytuacji przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką.

Odpokutował natomiast w 51. minucie, kiedy to przytomnie i pomysłowo przepuścił piłkę zagraną w poprzek pola karnego przez Maghanesa Akliouche’a (który w pierwszej połowie też próbował takiego przepuszczenia). Za plecami Embolo był natomiast Eliesse Ben Seghir i nie miał innej opcji, niż zmieścić piłkę między dwoma słupkami i poprzeczką. Marokańczyk technicznym strzałem zrobił to bez żadnego problemu, dzięki czemu AS Monaco, trzeba też przyznać, że zasłużenie, doprowadziło do remisu w dwumeczu. Samo spotkanie w stolicy Portugalii mega porywające nie było, ale jeśli mielibyśmy wskazać drużynę, która prezentowała się lepiej, to był to właśnie przedstawiciel francuskiej Ligue 1.

Po utraceniu prowadzenia Benfica musiała znów ruszyć do ataku, żeby odzyskać kontrolę nad meczem. Zadanie Portugalczykom ułatwił niemiecki stoper AS Monaco – Thilo Kehrer. Jeden z trzech środkowych obrońców kopnął w swoim polu karnym Fredrik Aursnes, dzięki czemu gospodarze dostali wspomniany wyżej rzut karny. Nie był to pierwszy prezent, bo bramka na 1:0 to także efekt błędu, tylko że innego z piłkarzy – Wilfrieda Singo, który źle przyjął sobie piłkę niedaleko własnej bramki.

Mecz się jednak nie kończył, a piłkarze z Monako nie zamierzali zwieszać głów. Na boisku w 80. minucie zameldował się George Ilenikhena, a już 60 sekund później świętował zdobycie gola. Długa piłka od linii obronnej, defensorzy Benfiki nie radzą sobie z obliczeniem toru lotu piłki, a ta trafia do Francuza, który ładuje bramkę. Tu kamyczek do ogródka Trubina, bo piłka leciała w niego. Ukrainiec nie dał rady jej odbić, a ta przeleciała mu gdzieś pod pachą.

Ostatnie słowo należało jednak do Portugalczyków

Myślami można było już być przy dogrywce, ale Benfica postanowiła spróbować zadać ostateczny cios. Wyszło im to dobrze, bo efektem był gol dający zwycięstwo w składającej się z dwóch meczów rywalizacji. Alvaro Carreras miękko wrzucił piłkę w pole karne, co wykorzystał Orkun Kokcu gubiąc krycie, który będąc tuż przed Radosławem Majeckim, zmienił tor lotu piłki, kierując ją do siatki.

W końcówce meczu Benfica była jeszcze blisko otrzymania drugiego rzutu karnego, ale po analizie VAR okazało się, że Krepin Diatta faulował Samuela Dahla przez to, że Szwed najpierw dotknął nogę rywala. Jedenastka została więc odwołana. Nie zmieniło to jednak ostatecznego werdyktu. Benfica z wynikiem 4:3 awansowała do 1/8 finału Ligi Mistrzów.

SL Benfica – AS Monaco 3:3 (Akturkoglu 22′, k. Pavlidis 76′, Kokcu 84′ – Minamino 32′, Ben Seghir 51′, Ilenikhena 81′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,760FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ