6 bramek w hicie Premier League! City dzieli się punktami ze Spurs

Dla piłkarzy Manchesteru City był to wymagający tydzień, w którym to najpierw zremisowali 1:1 z Liverpoolem. To spowodowało utratę pozycji lidera w ligowej tabeli. Następnie odrobili dwubramkową stratę i pokonali RB Lipsk w rozgrywkach Champions League. „Obywatele” są ciągle pod presją, lecz nie przeszkadza im to w notowaniu serii ośmiu meczów bez porażki. Dzisiejszym rywalem Manchesteru City byli piłkarze Tottenhamu, którzy w ostatnim czasie nie przeżywają najlepszych chwil. Kontuzje kluczowych zawodników i trzy porażki z rzędy sprawiły, że podopieczni Ange Postecoglou osuwają się w tabeli. Jedni chcieli się przełamać, a drudzy wiedzieli, że muszą gonić Arsenal.

REKLAMA

Wymiana ciosów?

Od samego początku było to żywe i otwarte spotkanie. Zawodnicy Manchesteru City w swoim stylu przejęli piłkę i zamierzali posiadać ją do znudzenia. Spurs znani są z dobrych kontrataków. W tym meczu kolejny raz to potwierdzili. Była to pierwsza okazja piłkarzy Ange Postecoglou i w 6. minucie akcję Tottenhamu na gola zamienił Heung-min Son. Jednak trzy minuty później Koreańczyk zaliczył trafienie samobójcze. Dośrodkowana piłka trafiła w jego udo, a następnie do bramki strzeżonej przez Guglielmo Vicario. Tak naprawdę obie drużyny przeprowadziły po jednej akcji, po której wpadły dwa gole. Skuteczność 100%.

„Obywatele” dominowali na boisku. Męczyli podaniami zawodników Tottenhamu i czekali na swoje okazje. Wiedzieli, że prędzej czy później one przyjdą. Zepchnęli swoich rywali niemal pod swoje pole karne. Gości stać było tylko na wybijanie piłki i sporadyczne kontrataki. To zdecydowanie za mało jeśli się myśli o podjęciu rękawicy z Manchesterem City. Spurs wyglądali jakby znajdowali się na karuzeli jaką im zafundowali piłkarze Pepa Guardioli.

Koronkową akcję swojego zespołu w 31. minucie wykończył Phil Foden. Obrona została rozpracowana tak, że nie miała kompletnie nic do powiedzenia. Z minuty na minutę rosło oblężenie bramki Vicario. Kwestią czasu pozostawały kolejne gole. Za bardzo defensywnie grali piłkarze z Londynu. Brakowało im spokoju i cierpliwości. Ich decyzje były bardzo nerwowe. Brakowało płynności i pewności siebie, która jest kluczowa jeśli myśli się o pokonaniu maszyny Pepa Guardioli.

Goście nie potrafili w wielu momentach spokojnie wyprowadzić piłki spod własnego pola karnego. To po prostu nie mogło dobrze się skończyć. Widoczna była różnica klas i pomysłów na to spotkanie. Gdyby piłkarze Manchesteru City mieli lepiej nastawione celowniki w tymże spotkaniu, to zawodnicy Spurs na przerwę schodziliby z o wiele większą stratą bramkową. Tak mogli tylko dziękować, że przegrywali tylko 2:1 i pozostawali wciąż w grze.

Powrót do gry Tottenhamu

Manchester City próbował kontrolować przebieg tego spotkania. Wydawało się, że wszystko mają pod kontrolą. Tak też było. Ich ataki były coraz wolniejsze i próbowali zabijać mecz i sprawić, że zawodnikom Spurs niekoniecznie będzie się chciało ruszyć z odsieczą. Musieli jednak pamiętać, że prowadzili tylko jedną bramką, a zawodnicy Ange Postecoglou są bardzo nieprzewidywalną drużyną.

Kluczowa w drugiej połowie była zmiana w szeregach gości. Bryana Gila zastąpił Pierre Hojbjerg. Duńczyk wprowadził spokój w środku pola i znakomicie rozrzucał grę. Sprawił, że drużyna zaczęła wyglądać jak monolit. Tottenham ruszył na swoich przeciwników i wyglądał na zupełnie inny zespół niż ten z pierwszej połowy. Widać było żar i chęć do sprawienia problemów Manchesterowi City w tej potyczce. Tak też się stało. W 69. minucie składną akcję swojej drużyny wykończył Giovani Lo Celso. Etihad Stadium ucichło, a Spurs wyglądali na zespół, który nie zamierza się poddawać. Nie bali się „Obywateli” i postawili im wyzwanie. To zupełnie inaczej niż przed przerwą. Gospodarze za szybko wrzucili niższy bieg, a goście postanowili zagrać bardziej ofensywnie i to jak najbardziej przyniosło bardzo dobry efekt.

Goście nie zamierzali przegrać tego spotkania

Jednak ten gol sprawił, że piłkarze Manchesteru City wzięli się do roboty. Natychmiast ruszyli z odsieczą i robili wszystko, żeby ponownie wyjść na prowadzenie. Tak też się stało. Podanie Erlinga Haalanda na gola w 81. minucie zamienił Jack Grealish. Tottenham nie zamierzał odpuszczać i w 90. minucie Dejan Kulusevski wyrównał wynik spotkania. Goście byli dzisiaj niezatapialni. Walczyli jak równy z równym w drugiej połowie. Cóż za charakter drużyny prowadzonej przez Ange Postecoglou! Kolejny mecz pokazujący, że Tottenham ma sposób na Manchester City. Remis sprawia, że „Obywatele” spadają w tabeli na 3. miejsce i tracą do liderującego Arsenalu trzy punkty. Tottenham z kolei przerywa serię trzech porażek z rzędu i zdobywa cenny punkt w starciu z mistrzem Anglii. Ekipa Spurs po 14. kolejce będzie zajmować piątą lokatę pośród angielskiej elity.

Manchester City – Tottenham 3:3 (Son 9′ sam. Foden 31′ Grealish 81′ – Son 6′ Lo Celso 69′ Kulusevski 90′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,595FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ