Za wielki na reprezentację. Jak Robert Lewandowski hamuje kadrę?

Po porażce z Mołdawią w Kiszyniowie ruszyła narodowa debata nad mentalnym upadkiem naszej kadry. O tym, że od lat jest to największy problem naszej reprezentacji pisaliśmy już w osobnym tekście. W tym miejscu chcemy natomiast skupić się na jednej przyczynie, która sprawia, że polski piłkarz zakładając koszulkę kadry nie ma w sobie za grosz odwagi, często gra na alibi i w wielu momentach ogarnia go paraliż. Przyczyną tego może być… Robert Lewandowski.

REKLAMA

Piłkarz z innego świata

Oczywiście, na samym początku zaznaczymy, że sama obecność Roberta Lewandowskiego nie jest jedynym czynnikiem słabej mentalności naszej kadry. To nie tak, że wyjmiemy naszego kapitana i nagle zobaczymy zespół grający z odwagą, podejmujący ryzyko, nie bojący się wchodzić w pojedynki i nie pękający przy pierwszym lepszym sygnale zapowiadającym kryzys. Nie zobaczymy, bo w naszej kadrze nie mamy liderów (dlatego też nasilająca się dyskusja o odebraniu opaski „Lewemu” jest nie na miejscu, bo niby kto miałby go zastąpić?). Reprezentanci Polski są częścią bardzo dobrych zespołów, wielu z nich w poprzednim sezonie świętowało mistrzostwo lub wicemistrzostwo kraju, ale w swoich klubach nie pełnią roli liderów. Nie mają takiej natury. Po prostu.

Dlaczego więc obecność Roberta Lewandowskiego jest problemem? Każdy kto grał kiedyś w piłkę nożną, choćby rekreacyjnie, na pewno pamięta sytuację, kiedy w swoim zespole miał osobę, która przerastała resztę o klasę i od całej drużyny wymagała bardzo dużo, a każde złe zagranie komentowała w negatywny sposób (o ile nie wiemy czy Lewy też tak robi to często po jego reakcjach widać rozczarowanie i pretensje do kolegów). Sami wiecie, że wówczas gra sprawia o wiele mniejszą satysfakcję, a samemu tracisz na pewności siebie. Przestajesz wierzyć w swoje umiejętności. Zaczynasz grać tak, aby uniknąć błędów i nie podpaść „temu najlepszemu”.

Presja samą obecnością

Osobiście odnoszę wrażenie, że w taki sposób często działają reprezentanci Polski. Większość z nich ma niepowtarzalną okazję zagrać z piłkarzem takiego kalibru, jak „Lewy” i chcą, aby miał o nich jak najlepsze zdanie. Robert Lewandowski samą swoją obecnością i tym, jaką jest postacią wywiera ogromną presję na reszcie zespołu. W wywiadzie dla Canal+ Fernando Santos bardzo mądrze zdiagnozował, że kadrowicze nie czują odpowiedniej pewności na boisku i skupiają się tylko na swoich zadaniach. Selekcjoner wnioskował, że jest to spowodowane myślą o tym, co następnego dnia napiszą o nich media. Nie sposób się z tym nie zgodzić, ale sądzę, że taka postawa jest też spowodowana myślami, jak wypadną w oczach Roberta Lewandowskiego. Nie chcą dostać od kapitana bury na boisku lub w szatni. W końcu to on jest najbardziej surowym recenzentem kadry i jego słowa mają największy wpływ na kolejne decyzje prezesa PZPN i dalszy kształt reprezentacji.

O ile w klubie spotykają się piłkarze na podobnym poziomie (najlepsi grają z najlepszymi itd.), tak piłka reprezentacyjna ma to do siebie, że w jednym zespole mogą współpracować piłkarze z różnych światów, a mała liczba spotkań i częste zmiany personalne w kadrze narodowej nie pomagają w przyzwyczajeniu się do gry z poszczególnymi zawodnikami. Kiedy popatrzymy sobie na mecze bez Roberta Lewandowskiego to, oczywiście, często wygląda to gorzej, ale nie widać aż takiego spadku jakości w grze reprezentacji, jakiego powinniśmy się spodziewać mając na uwadze, jakim piłkarzem jest 34-latek.

Robert Lewandowski stał się większy niz reprezentacja

Sam Robert Lewandowski oczywiście nie pomaga zaradzić całej sytuacji. Można odnieść wrażenie, że on sam wystawił się na piedestał i uczynił z siebie personę przerastającą całą reprezentację. Jako kapitan i lider kadry po prostu się nie sprawdza. To jego zadaniem powinno być pomaganie nowym zawodnikom, aby czuli się w kadrze komfortowo oraz podpowiadanie i motywowanie kolegów w trakcie spotkania pozytywnymi komunikatami. Tymczasem Lewandowski w trudnych sytuacjach nabiera wody w usta. Po porażce z Mołdawią przed kamery telewizyjne nie wyszedł on jako kapitan, a Jan Bednarek i Piotr Zieliński. Kulisy „afery premiowej” sugerują, że jak największą część chciał zabrać dla siebie. Z meczu z Węgrami, który decydował o rozstawieniu w barażach o MŚ w Katarze sam zrezygnował. Dwuznacznych wypowiedzi w wywiadach było tyle, że chyba nie starczyłoby nam palców obu rąk, aby je policzyć. Swego czasu wystarczyło jedno krzywe spojrzenie na Jerzego Brzęczka, które wychwycił realizator transmisji, aby media zapłonęły.

Robert Lewandowski w reprezentacji Polski jest jak państwo w państwie

Jest on i jest cała reszta reprezentacji. – O zasługach Roberta nie musimy mówić, ale powinniśmy zdać sobie sprawę, że Robert nie jest sam na boisku. Jest jedenastu zawodników plus ci wszyscy, którzy są bardzo ważni na ławce i na trybunach. Nie wiem, czy niektórzy nie zdają sobie z tego sprawy, ale gdy wygrywamy, to jest „brawo Robert”, a gdy przegrywamy, to zawsze drużyna i selekcjoner są nie tak. Myślę, że to dla pozostałej grupy nie jest zbyt zachęcające i pozytywne – mówił Jerzy Brzęczek w programie „Dwa fotele” na kanale „Meczyki”. Wydaje się, że „Lewy” ma właśnie takie ambicje, aby cały splendor za sukcesy kadry spływał na niego. Problem w tym, że w momentach, gdy kadrze nie idzie (a takich jest sporo) kapitan odcina się od drużyny. Nie chce być częścią całej grupy.

Niektóre zespoły w ramach przedmeczowego okrzyku krzyczą słowa: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. To wytrych, ale na przykładzie reprezentacji Polski pokazujący, że jeśli jest inaczej to wszyscy na tym tracą.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,621FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ