Wyrwa w środku pola. Ile Liverpool traci na braku podstawowych pomocników.

Jurgen Klopp w środku pola ma naprawdę duże pole manewru. Na trzech pozycjach środkowych pomocników w obecnym sezonie ligowym Niemiec wystawiał od pierwszej minuty aż dziewięciu piłkarzy: Fabinho, Jordana Hendersona, Thiago, Naby’ego Keitę, Jamesa Milnera, Alexa-Oxlade’a Chamberlaina, Curtisa Jonesa, Harveya Elliotta i Tylera Mortona. Niemniej jednak na absencji trzech pierwszych wymienionych Liverpool sporo traci. Najlepszym tego przykładem był wczorajszy zremisowany 2:2 mecz z Tottenhamem.

REKLAMA

Przesunięcie Fabinho gwarantem TOP4

Na początek jednak cofnijmy się jeszcze do końcówki poprzedniego sezonu. Miniona kampania dla Liverpoolu była niezwykle pechowa. Zespół Jurgena Kloppa zmagał się z licznymi kontuzjami, a sam Niemiec co mecz musiał kombinować kogo ustawić na środku obrony. Dlatego też grywali tam zarówno Fabinho, jak i Henderson. W efekcie nie tylko środek obrony, ale także pomocy nie funkcjonował tak dobrze jak we wcześniejszych dwóch sezonach. Liverpool od początku 2021 roku regularnie gubił punkty, przez co do samego końca rozgrywek musiał walczyć o miejsce w pierwszej czwórce, gwarantujące udział w Lidze Mistrzów.

Ostatecznie udało im się to zapewnić, a kluczem do tego okazało się przestawienie Fabinho na pozycję defensywnego pomocnika. Od tego momentu Liverpool w pięciu ostatnich meczach sezonu zdobył komplet punktów i zakończył rozgrywki na trzecim miejscu. We wszystkich tych starciach duet stoperów tworzyli Nathaniel Phillips i Rhys Williams. Jednak jak się okazało, bez podstawowych środkowych obrońców dało się wygrywać. Kluczem do tego okazało się zabezpieczenie ich dzięki kontroli w środku boiska.

Wczoraj przeciwko Tottenhamowi również to nie absencja Virgila Van Dijka – choć z pewnością istotna – okazała się być kluczowa. Bez Fabinho, Thiago i Hendersona The Reds mieli spore kłopoty z kontrolowaniem spotkania. Nie potrafili zapanować nad meczem, w taki sposób, do jakiego nas przyzwyczaili w ostatnich tygodniach. Liverpool notował dużo strat w środkowej strefie boiska, przez co Tottenham raz po raz wyprowadzał groźne kontrataki. Defensywa The Reds nie była odpowiednio zabezpieczona przez drugą linię i nie radziła sobie z szybkimi akcjami piłkarzy Antonio Conte. Gdyby wczorajszego dnia Spurs byli choć trochę skuteczniejsi już po pierwszej połowie mogliby dopisać sobie trzy punkty.

Liverpool lepiej kontroluje mecze

Od momentu, kiedy w środku pomocy Liverpoolu występować zaczęła trójka Fabinho, Thiago i Henderson, The Reds wygrali wszystkie cztery spotkania (przeciwko Southampton, Evertonowi, Wolves i Aston Villi), tracąc tylko jedną bramkę i pozwalając przeciwnikom jedynie na sześć uderzeń w światło bramki. Łączne xG (gole oczekiwane) przeciwników w tych czterech meczach wyniosło zaledwie 1,72. Dla porównania Tottenham wczoraj oddał pięć celnych strzałów, a ich współczynnik xG miał wartość aż 2,8. Oczywiście, Koguty to mocniejszy zespół od tych wszystkich wymienionych wcześniej. Mimo to, różnica – zarówno pod kątem gry, jak i wyników – jest aż nadto widoczna. Ponadto w czwartkowym meczu z Newcastle, w którym zabrakło Fabinho Liverpool także nie potrafił zachować czystego konta.

Co prawda, w takim zestawieniu środka pomocy zespół Jurgena Kloppa wychodził w obecnym sezonie tylko cztery razy, to i tak statystyki defensywne w tych starciach wyglądają znacznie lepiej. The Reds tracą wówczas średnio 0,25 gola na mecz. Pozwalają na 5,5 strzału, w tym 1,5 celnego, a średnie xG przeciwnika wynosi 0,43. W pozostałych meczach (licząc jedynie spotkania Premier League) statystyki te spadają do jednej traconej bramki na mecz, 9,4 strzałów, 3,1 celnego uderzenia oraz 1,19 xG. Wiadomo, że spory wpływ na tak dużą różnicę może mieć ilość rozegranych meczów. Mimo wszystko, trudno nie zauważyć, że w wyżej wymienionym zestawieniu The Reds grają po prostu lepiej. Mają większą kontrolę nad meczem, przez co dopuszczają przeciwnika do mniejszej liczby sytuacji i tracą mniej bramek.

Liverpool ma wielu zmienników

Niemniej jednak ekipa Jurgena Kloppa w obecnym sezonie potrafiła już rozgrywać bardzo dobre mecze, kiedy jednego z wyżej wymienionej trójki brakowało na boisku. Chociażby w wygranym meczu na Old Trafford 5:0 nie grali Fabinho i Thiago, a przeciwko Arsenalowi (4:0) Henderson. To nie tak, że cała ta trójka jest nie do zastąpienia. W trwających rozgrywkach wielu zmienników w kadrze zespołu z Anfield pokazywało, że są w stanie wejść w buty jednego z nich. Bardzo dobry początek sezonu – przerwany przez kontuzję – miał Harvey Elliott. Świetnie spisywał się również Curtis Jones, a Naby Keita i Alex-Oxlade Chamberlain także miewali niezłe występy.

Mimo wszystko, to właśnie od momentu, kiedy środkiem pola The Reds zaczęli dyrygować Fabinho, Thiago i Henderson, Liverpool zaczął zbierać największe pochwały. W początkowej fazie sezonu ekipa Kloppa zbyt często nadziewała się kontry i dopuszczała rywali do wielu sytuacji. Oprócz straconych punktów z West Hamem, Brighton i Brentford, było sporo meczów, w których The Reds – pomimo, że wygrywali i zachowywali czyste konto – pozwalali przeciwnikowi na zbyt wiele. Przykładem takich spotkań mogą być zwycięstwa z Norwich (3:0), Burnley (2:0), Leeds (3:0) czy Crystal Palace (3:0). Wraz z pojawieniem się w wyjściowej jedenastce wspomnianego tercetu Liverpool przestał się dawać tak łatwo kontrować.

Cała trójka kluczem w walce o tytuł

Pomimo, że na początku sezonu The Reds imponowali skutecznością i strzelali najwięcej bramek, to dopuszczali rywali do znacznie większej liczby okazji pod swoją bramką niż dwaj inni kandydaci do tytułu. Wielu ekspertów właśnie w gorszej postawie Liverpoolu w defensywie upatrywała przewagę Manchesteru City i Chelsea w walce o tytuł. Jednak, w poprzednich meczach, kiedy Liverpool wychodził galowym środkiem pomocy, ich gra bardzo przypominała właśnie tę zespołu Pepa Guardioli. Fabinho, Thiago i Henderson świetnie się uzupełniali, przez co The Reds byli w stanie zdominować każdego w środku pola. Ile drużyna prowadzona przez Jurgena Kloppa traci na braku całej trójki najlepiej było widać we wczorajszym meczu z Tottenhamem.

Dlatego też gotowość do gry tego tercetu będzie niezwykle ważna w kontekście walki o mistrzostwo. Oczywiście, Klopp na tej pozycji ma wielu piłkarzy do wyboru, jednak nie gwarantują oni takiej pewności, jak ci podstawowi. Absencja jednego z wspomnianej trójki z pewnością nie będzie aż tak widoczna, jednak w przypadku braku dwóch czy – co gorsza – trzech mogą się zacząć problemy. Manchester City w ostatnich tygodniach się nie zatrzymuje i po mistrzostwo idzie jak burza. Przy takiej formie The Cittizens Liverpool nie może sobie pozwolić na więcej takich wpadek. A Fabinho, Thiago i Henderson dają gwarancję tego, że Liverpool wszystko ma pod kontrolą.

REKLAMA

Fot. vitaliivitleo/Depositphotos

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,577FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ