W polskiej piłce jak za dawnych lat. Cezary Kulesza nawarzył sobie piwa

Zacznijmy od faktów. Na meczu reprezentacji Polski z Mołdawią pojawił się niejaki Mirosław Stasiak. Starsi kibice z pewnością pamiętają jegomościa, który zamarzył sobie karierę piłkarską. A że wielkim piłkarzem nigdy nie był, to sponsorował kluby jak Ceramika Opoczno czy KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Miał kasę – więc miał też wymagania. Chociażby takie, żeby w końcówkach spotkań wchodzić na boisko i szukać swojego gola. Sytuacja w tamtym czasie była komiczna, potem dopiero okazało się, że poczciwy biznesmen ma swoje za uszami i najdelikatniej rzecz ujmując, afera korupcyjna w polskim futbolu nie jest mu obca.

REKLAMA

Wizerunkowa wtopa

Pojawienie się Stasiaka na meczu kadry zapewne przeszłoby bez echa, gdyby nie redaktor Szymon Jadczak ze „Sportowych Faktów”, który nagłośnił sprawę. To był mocny cios w stronę PZPNu, który najpierw wykluczył Stasiaka ze swoich struktur i stanowczo się od niego odcinał, by następnie tak po prostu zaprosić go na mecz kadry. Żeby było dziwniej, związek postanowił wydać oświadczenie, w którym napisano:

„W nawiązaniu do publikacji na temat uczestników wyjazdu do Kiszyniowa na mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, informujemy, że za każdym razem przekazujemy naszym partnerom biznesowym określoną pulę miejsc. Mirosław Stasiak był uczestnikiem wyjazdu na zaproszenie jednego z partnerów (ze względu na zasady poufności, nie możemy informować, którego z nich). Czas, potrzebny na zweryfikowanie okoliczności tej niedopuszczalnej sytuacji i wypracowanie wspólnego stanowiska z partnerami biznesowymi, posłużył nam również do wyciągnięcia ważnych wniosków dla federacji. Dotychczas nie ingerowaliśmy w listę gości naszych partnerów, natomiast zaistniała sytuacja bezwzględnie przekonuje nas do wprowadzenia takiego rozwiązania już od najbliższego meczu, co pozwoli nam uniknąć tego typu zdarzeń w przyszłości. Jednocześnie wyrażamy głęboki żal i zrozumienie dla głosów krytyki, których zasadność dostrzegamy. Szczerze przepraszamy wszystkich: kibiców, sponsorów, osoby walczące z korupcją. Zapewniamy także, że stosunek PZPN do korupcji jest jednoznaczny – to niszczące piękno sportu zło, dla którego nie ma i nie może być żadnego pobłażania”.

Wszystko pięknie? Nie bardzo

Skoro odbito piłeczkę winy w stronę sponsorów kadry, to sponsorzy wyciągnęli wielkiego kija i posłali ją w kierunku PZPNu. Jedni ograniczają się do lakonicznych komunikatów, inni jak Jacek Tarczyński deklarują rezygnację ze współpracy (informacja podana przez Sportowe Fakty). Wygląda to tak, jakby związek wszedł w brudną kałużę, a następnie wyskoczył z niej pakując się w bagno. Jak teraz wybrnąć z takiej sytuacji? Dziennikarze poczuli chwytliwy temat i będą drążyć. Sponsorzy są wkurzeni. Opinia publiczna hejtuje. Przyznać się do kłamstwa, iść w zaparte czy szukać kozła ofiarnego?

Cezaremu Kuleszy i jego otoczeniu zabrakło wyczucia sytuacji. Mogli przyznać się do winy, a z jednego problemu, wpakowali się w drugi – jeszcze większy. Całość działa jak kula śnieżna, która wywołuje lawinę. Dziś czytamy największe serwisy sportowe w kraju, które grillują prezesa PZPN. Uczciwie rzecz ujmując, część tej krytyki jest mocno naciągana. Co Kulesza ma wspólnego z konfliktem Krychowiaka z lekarzem kadry? Jaki miał wpływ na kwestie premii mundialowych, skoro piłkarze rozmawiali z premierem bez jego udziału? Wszystkie te problemy nawarstwiały się, a teraz spadają na jedną głowę. To prezes PZPN odwalił kichę i dał się ogrywać poczciwym kopaczom z Mołdawii? Pytanie retoryczne, jednak klęska wliczana jest na listę „win” Kuleszy.

Zbigniew Boniek miał dobre kontakty z mediami. Wiedział, jak unikać kryzysów, a w trudnych chwilach obronić wizerunek PZPNu. Kulesza pod tym względem po prostu nie daje rady. Prywatnie lubi Stasiaka? Miał sto innych możliwości okazania swojej sympatii. Nawet jeśli popełnił błąd, mógł inaczej z niego wybrnąć, a nie wystawiać się na łatwy strzał. Jeszcze kilka dni temu winnym całego zła w polskiej piłce był Robert Lewandowski. Krytykowano go nawet za to, że w wolnych chwilach bawi się z Quebonafide. Teraz tym złym stał się prezes PZPNu.

Kulesza w trudnej sytuacji

Wygląda na to, że polskie piekiełko znowu grzeje. Wraca czas afer i trupów wypadających z szaf. Wydawało się, że afera korupcyjna jest już zamierzchłą przeszłością, ale jednak dalej budzi wielkie emocje. Wizerunek polskiej piłki obrywa, a to zmniejsza zainteresowanie sponsorów i kibiców. Jeśli eliminacje Euro 2024 nie zakończą się awansem, w PZPNie może dojść do ogromnych zawirowań. Kwestia Mirosława Stasiaka jest problemem, błędem który nigdy nie powinien zostać popełniony. To jednak jedynie zapalnik do czegoś poważniejszego. W ostatnich miesiącach działo się wiele złego i tak naprawdę brakowało winnego. Futbol to najpopularniejszy sport w naszym kraju i każdy problem będzie teraz rozkładany na czynniki pierwsze. Jeśli Cezary Kulesza nie wybrnie z obecnego kryzysu, kolejne będą jedynie kwestią czasu. W tym momencie wszyscy patrzą mu na ręce i analizują każde jego słowo. Z przykrością musimy to stwierdzić – sam sobie tego piwo nawarzył.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,621FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ