Tak grać liderowi nie wypada. Lech psim swędem zgarnia punkt

Lech Poznań już na pewno będzie najlepszą drużyną pierwszej połowy obecnego sezonu PKO BP Ekstraklasy. W 16 meczach poznaniacy przegrali tylko 3 razy i przed startem 17. kolejki mieli 4 punkty przewagi nad Jagiellonią. Na ostatni mecz przed fazą rewanżów Kolejorz wybrał się do Gliwic, gdzie podejmował tamtejszego Piasta. Gliwiczanie nie mają najlepszego okresu – z 5 ostatnich starciach ligowych wygrali tylko jedno. W ostatnim z nich, z Górnikiem Zabrze, wyrzucony z boiska, a następnie zawieszony został (zasłużenie) kapitan drużyny, Jakub Czerwiński. Ponadto Piastunki mają problem z graniem z Lechem na własnym stadionie. Po raz ostatni pokonały ekipę z Wielkopolski przy Okrzei… 19 maja 2019!

Kłopoty, kłopoty Kolejorza

Aktualnie to Lech rozdaje karty w Ekstraklasie, dlatego też nie musiał szaleńczo ruszać do ataku od pierwszego gwizdka. Natomiast 3 punkty przywiezione z Gliwic sprawiłyby, że Kolejorz pozostanie liderem przynajmniej do rozpoczęcia rundy wiosennej. Piast, po zupełnie nieudanym pojedynku z Górnikiem bardzo potrzebował punktów, dlatego też to oni lepiej weszli w ten mecz. Podopieczni Aleksandara Vukovicia skutecznie utrudniali rozgrywanie piłki przez poznaniaków, grając wysokim pressingiem. Z tego jednak nie wyniknęła żadna groźniejsza dla bramkarza akcja – w 14. minucie Piast wyprowadził niezłą kontrę, lecz kiepsko sfinalizował ją Jakub Lewicki. Gorzej jednak zachował się jego kolega, Fabian Piasecki, który nie opanował piłki po podaniu Michała Chrapka. Lech z kolei stopniowo zaczął uzyskiwać przewagę.

REKLAMA

No i ten Kolejorz tak tę przewagę uzyskiwał, że o mało co gola nie stracił. W 18. minucie miała miejsce kolejna kontra gliwiczan. Arkadiusz Pyrka zabawił się z obrońcami jak Izabela Łęcka z uczuciami Wokulskiego w „Lalce”, po czym zagrał do Miłosza Szczepańskiego. Bartosz Mrozek stanął jednak na wysokości zadania. Chwilę później Chrapek posłał mierzone dośrodkowanie na głowę Piaseckiego, a ten zakończył tę akcję golem. Radość przerwał sędzia liniowy – napastnik Piasta był na wyraźnym spalonym. Lider Ekstraklasy wyglądał póki co przy rywalach dość mizernie. Co prawda około 30. minuty Lech częściej pokazywał się w ofensywie, to Piast mądrze oddalał zagrożenie. W końcu gliwiczanie wyglądali na boisku jak drużyna, a Kolejorz? Jakby wyszedł z nastawieniem, że mecz sam się wygra. Do przerwy utrzymał się bezbramkowy remis, a Niels Frederiksen z pewnością miał sporo do powiedzenia swoim podopiecznym. Przez 45 minut nie oddali oni bowiem ani strzału. Tu nie mowa o celnych, a jakichkolwiek.

Tej, wiara, trochę wstyd tak grać jako lider

Prowadzący program „Super Piątek” na antenie Canal+ powiedzieli w przerwie, że gorzej poznaniacy drugiej połowy nie zagrają. Trudno się z nimi nie zgodzić, bowiem to nie lada wyzwanie rozegrać drugie tak beznadziejne 45 minut. I to się sprawdziło – w 52. minucie Kolejorz oddał pierwszy strzał. Może i był on jakości porównywalnej do plastikowej zabawki z chińskiego marketu, jednak liczy się sam fakt przełamania tego trochę wstydliwego jak na lidera impasu. Jeśli chodzi o grę samą w sobie, to niewiele się zmieniło względem pierwszej połowy – Lech wciąż na boisku wyglądał fatalnie. Po raz kolejny Ekstraklasa i logika ze sobą się kłóciły, gdyż zgodnie z tą drugą ekipa z Wielkopolski powinna była już przegrywać.

Na pierwszą obiecującą akcję poznaniaków trzeba było czekać aż do 64. minuty, przy czym to nie była byle jaka akcja. Afonso Sousa nie dał sobie odebrać piłki, zauważył nadbiegającego Joela Pereirę i wycofał piłkę do swojego rodaka. Pereira oddał kąśliwy strzał, lecz na szczęście dla gliwiczan František Plach nie uciął sobie z nudów drzemki i obronił to uderzenie. A obserwując przebieg tego meczu, można śmiało stwierdzić, że Słowak miał do tego prawo. Wydawało się, że ta niezła akcja może być punktem zwrotnym w przebiegu tego pojedynku. No właśnie, wydawało się…

Końcówka w stagnacji, Piast może być rozgoryczony wynikiem

Ładna akcja w wykonaniu portugalskiego duetu z pewnością tchnęła nieco nadziei wśród kibiców poznańskiej ekipy. Długo ona jednak nie trwała. Wprawdzie Kolejorz zaczął więcej grać piłką, ale to było zdecydowanie zbyt daleko od bramki Piasta. Podopieczni Nielsa Frederiksena wyglądali wprost na bezsilnych, bezradnych. A mówimy tu o tych samych piłkarzach, którzy wcale nie tak dawno temu ośmieszyli Legię na własnym stadionie. Ot, esencja Ekstraklasy.

Piast nie garnął się do zmasowanych ataków i przyciśnięcia przyjezdnych z Wielkopolski. O wynik gliwiczanie mogli być raczej spokojni, w obliczu tak słabej gry rywali. Swoją solidną i konsekwentną postawą w obronie utrzymali czyste konto, ale bądźmy szczerzy – w Gliwicach nikogo ten wynik nie zadowala. To Lech powinien bardziej się cieszyć z remisu, bowiem nawet na ten jeden punkt sobie nie zasłużył. Nie pokazali w tym meczu absolutnie nic ciekawego, zagrali jak drużyna z dołu tabeli, a mowa tu o liderze z niemałą zaliczką. A Mikael Ishak? Kiedy często bywa bohaterem meczów, tak teraz bardziej mógłby być bohaterem programu telewizyjnego „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”. Nie ma co jednak go jedynego obwiniać, bo piłkarzy Kolejorza, którzy dziś zawiedli na całej linii była wuchta, jak to mawiają poznaniacy.

Piast Gliwice – Lech Poznań 0:0

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,774FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ