Śląsk na kolanach. Stal Mielec zmiażdżyła zespół Magiery

Porażka z beniaminkiem z Niepołomic była dużym rozczarowaniem dla kibiców Stali Mielec. Fani oczekują lepszej gry i pierwszego zwycięstwa. „Biało-Niebiescy” to jedna z pięciu drużyn w lidze, które przed tym spotkaniem nie zaznały smaku zwycięstwa. Zadanie jednak mieli dosyć trudne. Do Mielca przyjechał Śląsk Wrocław, który do tego spotkania przygotowywał się dłużej, bo ich spotkanie z Pogonią Szczecin zostało przełożone w poprzedniej kolejce. Wrocławianie celowali w zwycięstwo. Chcieli zagrać cały dobry mecz, a nie tylko jego część. Ich dobra gra niekoniecznie przekłada się na zdobycze punktowe. Drużynę Jacka Magiery interesowało tylko i wyłącznie w zwycięstwo.

REKLAMA

Śląsk dobrze zaczął

Od samego początku spotkania podopieczni Jacka Magiery zaczęli sobie tworzyć coraz to więcej sytuacji. Do 15. minuty nie oddawali swoim rywalom piłki i trzymali ich w swoim polu karnym. Jednak im dłużej trwało spotkanie, tym bardziej zaczęła się tworzyć przewaga Stali. Przejęli środkową część boiska i atakowali głównie skrzydłami. Gospodarze niczym wytrawny bokser. Przyjęli parę ciosów od swojego przeciwnika, a później sami ruszyli do ataku. Najpierw w 36. minucie Piotr Wlazło nie wykorzystał rzutu karnego. Jednakże co się odwlecze to nie uciecze, bo tuż przed zejściem na przerwę w 45. minucie gola dla Stali strzelił Koki Hinokio. Podopieczni Kamila Kieresia byli bardziej konkretni. Grali bardziej dojrzale i przede wszystkim równo. Słabo weszli w spotkanie, lecz z biegiem czasu zaczęli przejmować inicjatywę i pod koniec pierwszej połowy dostali za te starania zasłużoną nagrodę.

źródło: twitter/CANALPLUS_SPORT/

Stal szła jak po swoje

Na drugą połowę wyszła tylko jedna drużyna. Piłkarze Śląska zachowywali się tak, jakby ich po prostu nie było na boisku. W 56. minucie było już 3:0 dla Stali. Najpierw swoją drugą bramkę w 53. minucie strzelił Koki Hinokio, a trzy minuty później kolejne trafienie zanotował Michał Trąbka. Podopieczni Jacka Magiery bardzo dobrze zaprezentowali się w pierwszym kwadransie rywalizacji. Pierwsze 15 minut było „Perfekt”. Jednak nic z tego nie wynikało.

Stal pokazała swoim rywalom, co oznacza dobrze wejść w mecz. W tym przypadku w drugą połowę. Poczuła krew, chciała szybko zamknąć wynik spotkania i zrobiła to w najlepszy możliwy sposób. Śląsk był na kolanach i nie zamierzał się w ogóle podnosić. Wrocławianie nie mieli w swoich szeregach piłkarza, który chciałby wziąć na siebie odpowiedzialność za grę. Brakowało chemii w całej drużynie. Te dwa szybkie gole sprawiły, że goście nie potrafili się podnieść. W doliczonym czasie gry rzut karny, dający honorową bramkę Śląskowi na gola zamienił Erik Exposito.

Jak tak można grać?

Śląsk z minuty na minutę grał coraz to gorzej. Stal grała bardzo mądrze. Mając wynik 3:0, cofnęła się lekko pod własną bramkę. Nie forsowała tempa, dyktowała warunki gry i kontrolowała mecz. Jedynie co dzisiaj Wrocławianie pokazali to swoje twarze na boisku. Mieli kilka okazji. Nie potrafili ich wykorzystać. Jeśli myśli się o dobrym wyniku to nie można tak grać. W poprzednich spotkaniach Śląsk grał dobrze w pierwszych połowach. Mówiono, że wyniki przyjdą i widać poprawę gry.

Owszem, lecz dzisiaj takiej poprawy nie było widać. Dzisiaj znowu oglądaliśmy drużynę bezzębną, niepotrafiącą przejąć inicjatywy w meczu. Zespół, który nie potrafi się przeciwstawić i odgryźć. Po straconych golach brakowało werwy i chęci strzelenia przynajmniej honorowego gola. Udało się go ostatecznie strzelić, lecz nie oszukujmy się. Nic on nie zmienił. Tak grając, meczu nie da się wygrać. Ba! Tak się prezentując nie da się wyrwać chociażby punktu. Wracamy we Wrocławiu do punktu wyjścia. Tak grając, ciężko będzie o utrzymanie w Ekstraklasie. Zawodnicy Magiery sami sobie stwarzają problemy, z którymi nie potrafią walczyć.

Stal Mielec – Śląsk Wrocław 3:1 (Hinokio 45′ 53′, Trąbka 56′ – Exposito 92′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,621FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ