Siła kolektywu. Jak Warta oszukuje przeznaczenie?

W trzech wcześniejszych sezonach mieli najniższy budżet w lidze. W obecnym pod tym względem wyprzedzają jedynie Puszczę Niepołomice. Mimo to, w żadnym z nich po wejściu do Ekstraklasy nie byli zamieszani w walkę o utrzymanie. Co więcej, dwukrotnie kończyli rozgrywki w górnej połowie tabeli, a w pierwszym sezonie jako beniaminek do ostatniej kolejki grali o awans do europejskich pucharów. Przed obecną kampanią również nie mieli najlepszych notowań. W programie zapowiadającym sezon Ekstraklasy na antenie Canal+ Sport dwóch z ośmiu ekpertów wytypowało, że to Warta Poznań zanotuje największy regres. Pierwszy mecz pokazał jednak, że Dawid Szulczek ma pomysł jak się utrzymać.

REKLAMA

Wyniki ponad stan

We wszystkich dotychczasowych sezonach w Ekstraklasie Warta osiągała wyniki ponad stan. Jako beniaminek Zieloni zachwycili wszystkich, zajmując piąte miejsce i przegrywając miejsce w pucharach ze Śląskiem jedynie poprzez gorszy bilans starć bezpośrednich. Siłą ekipy Piorta Tworka było wówczas zgranie i dobra atmosfera w szatni. Jednak, kiedy w następnym sezonie, euforia na jakiej weszli do Ekstraklasy opadła, wsystko zaczęło się sypać. Wtedy działacze zdecydowali się na niepopularny ruch, zwalniając Tworka i zatrudniając w jego miejsce Dawida Szulczka. Decyzja ta była krytykowana niemal przez wszystkich ekspertów. Jednak jak się później okazało, wybór nowego szkoleniowca okazał się strzałem w dziesiątkę.

Szulczek obejmował zespół, kiedy ten był na przedostatnim miejscu ze stratą czterech punktów do bezpiecznego miejsca. Niemal od razu wyciągnął go z kryzysu i zapewnił bezpieczne utrzymanie. Zieloni finiszowali na 11. miejscu z przewagą dziesięciu punktów nad strefą spadkową. Gdyby utworzyć tabelę jedynie za okres pracy nowego trenera, Warta znalazłaby się na piątym miejscu. Zresztą podobnie było w kolejnym sezonie. Co prawda, Zieloni skończyli rozgrywki na ósmej pozycji, jednak przez długi czas utrzymywali się w czubie tabeli. Gdyby nie gorsza końcówka, kiedy mieli już zapewnione utrzymanie, spokojnie mogliby ponownie zakręcić się w okolicach pierwszej piątki.

Pomimo skromnych warunków finansowych i konieczności wyjazdów do Grodziska Wielkopolskiego na mecze domowe, Warta w ostatnich trzech sezonach jest jednym z najstabilniejszych klubów w lidze. Obok Zielonych jedynie Raków, Legia, Lech, Pogoń, Piast, Górnik i Lechia (która jednak w poprzednim sezonie spadła z Ekstraklasy) dwukrotnie w tym czasie zajmowały miejsce w pierwszej ósemce. I nawet pomimo tego, że obecna kadra Warty nie wygląda najlepiej, już pierwszy mecz przeciwko Pogoni pokazał, dlaczego ekipa Szulczka w Ekstraklasie radzi sobie tak dobrze. Siłą Warty nie są umiejętności poszczególnych piłkarzy, a taktyka dobrana pod ich możliwości.

Warta jak reprezentacja Polski na mundialu

Pomimo, że Warta przegrała z Pogonią 1:0, to potrafiła postawić się czołowemu zespołowi naszej ligi. Według danych Ekstraklasy, które ukazują się po meczu, to Warta miała wyższy współczynnik goli oczekiwanych (0,89 – 0,73). Co prawda, Pogoń prowadziła grę, częściej była w posiadaniu piłki i oddała więcej strzałów. W żadnym meczu pierwszej kolejki Ekstraklasy nie było tak dużej różnicy pomiędzy oboma zespołami, jeżeli chodzi o liczbę oraz celność podań. Niemniej jednak, nie przekładało się to na dogodne okazje. W całym spotkaniu Portowcy oddali tylko trzy celne strzały. O losach meczu przesądził indywidualny błysk Marcela Wędrychowskiego i nieupilnowanie Efthymiosa Koulourisa. Gdyby Zieloni mieli więcej szczęścia, Pogoń niekoniecznie wracałaby do Szczecina z kompletem punktów.

Szulczek miał prosty plan na mecz. Taktyka Warty przypominała tę Czesława Michniewicza w reprezentacji Polski na ostatnich mistrzostwach świata. Podobnie jak Polacy, Zieloni starali się przede wszystkim jak najbardziej minimalizować ryzyko. Każdą akcję rozpoczynali od dalekiego zagrania Adriana Lisa i próbie zebrania drugiej piłki na połowie rywala. W defensywie z kolei ustawiali się w niskim pressingu, zagęszczając przy tym środek pola. Wyżej podchodzili bardzo rzadko, przeważnie jedynie przy otwarciu gry Pogoni. Natomiast największe zagrożenie Warta stwarzała po stałych fragmentach. Nie był to może najbardziej wyszukany styl, jednak taki był plan nakreślony przez trenera na ten mecz.

Gra warta świeczki?

Oczywiście nie wszystkim to, co proponuje Warta może się podobać. Defensywny styl gry i garstka kibiców na trybunach sprawia, że mecze w Grodzisku Wielkopolskim nie są najatrakcyjniejsze dla kibiców do oglądania. Niemniej jednak, Dawid Szulczek wielokrotnie podkreślał, że dostosowuje on sposób gry do możliwości swoich piłkarzy. I jak dotąd, wyniki bronią jego filozofii. Co prawda, Warta poniosła porażkę, jednak porównując Zielonych do innych ekip mierzących się z pucharowiczami, to trudniejsze warunki postawił jedynie Piast w starciu z Lechem. Mimo wszystko, zespół Aleksandara Vukovicia ma dużo większy potencjał kadrowy i jest też jednym z kandydatów do gry w pucharach.

Spośród trójki Warta, ŁKS i Jagiellonia, to ekipa Szulczka osiągnęła najlepszy rezultat. Ponadto Zieloni mieli nawyższy współczynnik xG (0,89 przy 0,59 Jagielloni i 0,69 ŁKS-u) oraz zdecydowanie najniższy xGC (0,73 przy 2,63 Jagielloni i 2,92 ŁKS-u). Być może Warta miała teoretycznie najłatwiejszego rywala, jednak jako jedyna potrafiła się mu przeciwstawić. Zarówno Jagiellonia, jak i ŁKS chciały zagrać w otwarte karty. Nie bały się krótko otwierać gry, wciągać rywali na własną połowę oraz atakować wysokim pressingiem. Początek dla obu tych zespołów był całkiem obiecujący. Finalnie jednak zarówno Legia, jak i Raków nie miały większych problemów ze zdobyciem kompletu punktów.

Trener gwarantem sukcesów

To plan Szulczka nastawiony na głęboką defensywę i dalekie podania okazał się być najbardziej skuteczny. Oczywiście, nie jest powiedziane, że gdyby Warta podjęła więcej ryzyka i zagrała bardziej ofensywnie, to przegrałaby jeszcze wyżej. Aczkolwiek przykłady Jagielloni i ŁKS-u pokazują, że w Ekstraklasie odwaga nie zawsze popłaca. Jeżeli spojrzymy na to, jaką kadrą dysponuje obecnie Warta, to tym bardziej można zrozumieć podejście Szulczka. Z klubu odeszli Jan Grzesik, Robert Ivanov, Kamil Kościelny i Bartosz Kieliba, a wypożyczenia Enisa Destana i Miłosza Szczepańskiego dobiegły końca. Ponadto z powodu kontuzji nie mogli zagrać Adam Zrelak, Konrad Matuszewski, Michał Kopczyński i Dimitrios Stavropoulos. Z kolei z nowych twarzy w pierwszym składzie pojawili się tylko Jakub Bartkowski i Dario Vizinger.

Co do tego, że Warta potrzebuje wzmocnień nie ma żadnych wątpliwości. Przeciwko Pogoni na ławce rezerwowych – pomijając bramkarza – jedynie Nilo Maenpa nie miał statusu młodzieżowca. Szulczek pokazał jednak, że potrafi pracować w trudnych warunkach. Mimo, że nie mógł skorzystać aż z 10 zawodników, których miał w poprzednim sezonie, i tak zdołał wyeksponować te cechy, które wyróżniały jego zespół już wcześniej. Odpowiednio dobraną taktyką na mecz były szkoleniowiec Zielonych był w stanie zamaskować sporą różnicę w indywidualnych umiejętnościach. Na ten moment to Szulczek jest głównym architektem sukcesów Warty. I to głównie w osobie trenera kibice powinni upatrywać nadziei na pozostanie w lidze.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,607FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ