Najlepsze Mistrzostwa w historii? Budapeszt żył lekkoatletyką!

Lekkoatletyczne Mistrzostwa Świata w Budapeszcie dobiegły końca. Przez 9 dni oglądaliśmy na Węgrzech wiele pięknych sportowych emocji, temperatura na stadionie Nemzeti Atlétikai Központ (dosłownie i w przenośni…) często sięgała zenitu. Kosmiczny poziom, fenomenalne obrazki z areny i zapierające dech w piersiach wydarzenia. Gdzie było najciekawiej? Co zapamiętamy z MŚ w Budapeszcie?

REKLAMA

Uwaga na pogodę i… melexy!

Budapeszt okazał się istnym pogodowym piekłem. Temperatura nie schodziła poniżej 30 stopni, towarzyszyła temu również spora wilgotność. Taki oceaniczny klimat zdecydowanie nie sprzyjał sportowcom. Ba, dla wielu był prawdziwą udręką. O trudności warunków przekonała się m.in. Cimanouska, której organizm odmówił posłuszeństwa po półfinale na 200 metrów. Podobne obrazki oglądaliśmy w maratonie, czy chodzie sportowym, gdzie zawodnicy przegrywali z upałem i schodzili z trasy. Atleci którzy kończyli, często słaniali się na nogach po przekroczeniu mety. Służby medyczne zdecydowanie nie narzekały na brak zajęć.

Robert Sobera po eliminacjach tyczki powiedział w wywiadzie: „Mam apel do organizatorów, żeby nie robili tyczki, która trwa często po dwie godziny w pełnym słońcu. My się jeszcze rozgrzewamy półtorej godziny przed startem to jest… niehumanitarne (dokończył dziennikarz – red.) Trochę mi się dzisiaj szarych komórek spaliło i ciężko mi się rozmawia.” Czy można lepiej spuentować węgierską pogodę w sierpniu?

Innym pozasportowym wydarzeniem, które zapisało się w historii MŚ była… kraksa melexów! Podczas sesji wieczornej 24. sierpnia rozgrywane były półfinały mężczyzn na 200 metrów. Minibusy, które przewoziły zawodników z placu rozgrzewkowego na główny stadion zderzyły się! Zdarzenie wyglądało bardzo groźnie, ale na szczęście nikt nie ucierpiał. Sytuacja wymusiła na organizatorach jedynie przesunięcie biegu numer 1, na ostatnie miejsce w planie startów. Trudno mówić o winie konkretnego kierowcy, kiedy na miejscu nie było żadnych znaków. Kto mógł przypuszczać, że potrzebne będzie uporządkowanie ruchu melexów? Absurdalna sytuacja na Węgrzech!

40 lat czekania…

Dokładnie tyle Polska czekała na medal na 400 metrów na międzynarodowej imprezie. Irena Szewińska w 1976 roku w Montrealu wygrała Igrzyska Olimpijskie z czasem 49.28 (rekord Polski). Od tamtego czasu w polskiej lekkoatletyce nikt inny nie zdobył indywidualnie medalu. Aż do wspaniałej Natalii Kaczmarek! Polka dla wielu była zaskoczeniem imprezy, większość światowych portali typowała ją na maksymalnie 4. miejsce. Tymczasem my byliśmy pewni, jak zakończy się występ 26 – latki…

Kaczmarek napisała jedną z najpiękniejszych historii tegorocznych Mistrzostw. Przełamanie niemocy Polski to także ratunek dla… Europy! Natalia to pierwsza od 10 lat Europejka, która zdobyła medal na MŚ na 400 metrów! Więcej o sukcesie Polki przeczytacie tutaj.

Hollywoodzki film? Nie, to tylko biografia Cimanouskiej!

Jedna z największych wygranych budapesztańskiego turnieju. O możliwości swojego startu dowiedziała się raptem… 2 tygodnie przed startem imprezy! Liczne zawirowania prawne i brak decyzyjności światowej federacji wskazywały, iż Kristina sezon zakończy już po Mistrzostwach Polski. Ostatecznie World Athletics podjęło jedyną słuszną decyzję i zezwoliło na start Cimanouskiej w polskich barwach. 26 – latka pierwszy raz wystartowała z orzełkiem na piersi na międzynarodowej imprezie. I to w jakim stylu!

Naturalizowana Polka doszła do półfinału biegu na 200 metrów, w którym to zemdlała po wpadnięciu na metę. Bieżnię musiała opuszczać na wózku inwalidzkim, co bardzo niepokoiło kibiców. Jak się później okazało, zupełnie niepotrzebnie! Już na kolejny dzień Cimanouska pobiegła w eliminacjach sztafet 4x100m. Nasze panie z 26 – latką na drugiej zmianie awansowały do wielkiego finału MŚ. W sobotnim wyścigu o medale Polki zajęły 5. miejsce, czyli najlepszy wynik w historii polskiej lekkoatletyki. Cimanouska bardzo dobrze pobiegła na swojej zmianie i dzięki temu na stałe zapisała się na kartach lekkiej atletyki. Od ucieczki z kraju i strachu o przyszłość po czołówkę światowego sprintu! Przepiękną historię napisała Kristina!

Holenderska klątwa

Każda impreza ma swoje zawirowania, ale czegoś takiego w historii jeszcze nie było! Już w pierwszy dzień turnieju wydarzyło się coś nieprawdopodobnego. Reprezentacja Holandii miała zdobyć tego wieczora dwa złote medale – na 10000 metrów, oraz w sztafecie mieszanej 4x400m. Ostatecznie jednak zostali z niczym! Ale w jaki sposób…

W finale biegu na 10000 metrów prowadziła Sifan Hassan. Na ostatnich stu metrach 30 – latkę goniły 3 Etiopki. Najbliżej Holenderki była jedna z faworytek biegu, czyli Tsegay. Panie biegły ramię w ramię, finiszując niemal sprintersko. Mocna praca rąk na ostatniej prostej sprawiła, iż Hassan przypadkowo zahaczyła rywalkę! Szturchnięcie całkowicie wybiło Mistrzynię Olimpijską z rytmu i spowodowało jej upadek na 30 metrów przed metą… Sifan pozbierała się i ukończyła bieg dopiero na 11. miejscu. Całe podium imprezy zajęły reprezentantki Etiopii.

REKLAMA

Holenderski dramat powtórzył się już kilkanaście minut później. Na ostatniej zmianie sztafety mieszanej 4×400 metrów pałeczkę odebrała Femke Bol. W ekipie Oranje fenomenalnie pobiegła poprzednia trójka, Holenderka miała minimalną przewagę nad Amerykanką. Niestety 23 – latka wyraźnie przeszarżowała i na ostatnich stu metrach niemal „połykała” ją Holmes. Holenderka straciła rytm biegowy, potknęła się i upadła gubiąc pałeczkę na 5 metrów przed końcem! Bol podniosła się i przekroczyła linię mety jako druga, ale bez pałeczki, przez co zdyskwalifikowano jej drużynę! Dramatu dodaje fakt, iż pomarańczowa sztafeta biegła na nowy rekord świata, który ostatecznie padł łupem USA…

*w materiale video oba upadki Holenderek.

Królowa Rojas!

Konkurs trójskoku pań miał w tym roku kapitalny przebieg. Tytułu po raz drugi broniła Yulimar Rojas, czyli absolutna dominatorka konkurencji oraz aktualna rekordzistka świata. Wenezuelka miała przed sobą jednak najtrudniejszy (na pewno mentalnie) pojedynek. Liderką po pięciu skokach była Maryna Bech-Romanczuk, która w swojej pierwszej próbie osiągnęła równe 15 metrów. Rojas z ogromnymi problemami awansowała do wąskiego finału (z 8. pozycji), a następnie spaliła dwie próby. Pozostał jej tylko jeden skok. Królowa wróciła z najdalszej podróży w historii i oddała fenomenalne ostatnie podejście. 15.08m rekordzistki świata wystarczyło do złota! Maryna Bech – Romanchuk musiała nacieszyć się srebrem, po raz trzeci w karierze. Niesamowity mental Yulimar Rojas zaprowadził ją na pierwsze miejsce na świecie. Królowa trójskoku!

Złoty hat-trick Noah Lylesa!

Niebywały wyczyn Amerykanina. Noah Lyles został trzecim w historii USA zawodnikiem, który zdobył 3 złota na jednych MŚ (oprócz niego tylko Tyson Gay i Allyson Felix w 2007). 26 – latek jest także pierwszym od czasów Usaina Bolta sprinterem, który został mistrzem dwóch dystansów na jednej światowej imprezie.

Lyles najpierw zwyciężył w biegu na 100 metrów z czasem 9.83s, następnie nie miał sobie równych na 200 metrów. W piątek wykręcił w tym sprincie 19.52s i zdobył swoje drugie złoto. Dzieła Noah dopełnił na następny dzień, kiedy to zakończył amerykańską sztafetę 4x100m. 26 – latek z Florydy w kapitalnym stylu zapewnił sobie miejsce w galerii sław światowej lekkoatletyki.

Wielobojowy pojedynek pokoleń

Zarówno w siedmioboju pań, jak i męskim dziesięcioboju obserwowaliśmy prawdziwe starcie pokoleń. Pod nieobecność Thiam i Sułek to Anna Hall była faworytką do złota w wieloboju pań. 22 – latka z Denver złamała przecież w tym sezonie już 7000 punktów! Ostatecznie jednak zdobyła srebro, przegrywając o 40 punktów z… Katariną Johnson – Thompson! 30 – letnia była mistrzyni świata wróciła z dalekiej podróży i po 4 latach przerwy odzyskała tytuł najlepszej zawodniczki globu. Bieg na 800 m czasem 2:04.09 wygrała Hall, jednak Brytyjka zajęła drugie miejsce (2:05.63), co pozwoliło jej utrzymać przewagę. Finalnie Katarina uzbierała 6740, a młoda Amerykanka 6720 punktów! Podium dopełniła rówieśniczka mistrzyni – Anouk Vetter z Holandii (6501 pkt.)

Podobnie sytuacja wyglądała w męskiej odsłonie rywalizacji. Po pierwszym dniu zawodów prowadził 23 – letni Niemiec, Leo Neugebauer. Reprezentant naszych zachodnich sąsiadów w tym roku pobił rekord Niemiec, ustanawiając go na poziomie 8836 punktów, dzięki czemu znalazł się na liście TOP10 dziesięcioboju wszechczasów. Neugebauer przebiegł w Budapeszcie 100m w 10.69s, skoczył w dal 8.00m, pchnął kulą 17.04m, skoczył wzwyż 2.02m i przebiegł 400m w 47.99s. Tuż za nim czaił się kanadyjski duet – Lepage i Warner, czyli dużo bardziej doświadczeni zawodnicy. Pierwszy z nich bronił wywalczonego przed rokiem srebra, drugi to natomiast aktualny Mistrz Olimpijski z Tokio.

Drugi dzień rywalizacji to już popis starych „wyjadaczy”. Niemiec popełniał błędy, przez co stracił sporo punktów, zbierali je za to rywale. Świetnie prezentował się Warner, ale musiał uznać wyższość swojego młodszego kolegi z reprezentacji. Lepage zwyciężył z wynikiem 8909, wyprzedzając Damiana o ponad 100 punktów. Neugebauer został pokonany przez jeszcze jednego starszego kolegę. Z podium zrzucił go Lindon Victor. 30 – letni wieloboista zdobył tym samym swój pierwszy medal MŚ.

W Budapeszcie w rywalizacji pokoleń swoją wyższość udowodnili zatem starzy mistrzowie. Wyraźnie dali do zrozumienia młodszym wieloboistom, że czasy ich pełnej świetności nadejdą później.

Kosmiczna tyczka

Armand Duplantis to najlepszy tyczkarz w historii. O tym wiedzieliśmy już przed rozpoczęciem konkursu. Mało kto zakładał jednak, że będziemy oglądać również resztę stawki na kosmicznych wysokościach!

O fenomenalnym poziomie konkursu, niech świadczy fakt, iż 5.90m zaliczone w pierwszej próbie nie dało medalu! Takiego wysokiego skakania w MŚ nie było już dawno. Rywalizacja była niezwykle zacięta, aż 5 tyczkarzy pokonało 5.90m w pierwszych próbach (Collet, Nilsen, Duplantis, Obiena, Marschall). Poprzeczka była zawieszona już bardzo wysoko, wiadome było, że większość zawodników zbliża się do swojej „magicznej” granicy. Ostatecznie tuż po Mondo, najlepiej spisał się Filipińczyk Obiena, który pokonał 6.00m w pierwszym podejściu i zaszachował resztę stawki. Brązem podzielili się Amerykanin Nilsen i Australijczyk …. 27 – latek z Filipin zaatakował jeszcze własny rekord kraju, ale tego wieczora dla niego było to już po prostu za wysoko. W walce pozostał zatem tylko jeden zawodnik – Armand Duplantis, który oddał raptem 6 skoków bez żadnej zrzutki. Szwed amerykańskiego pochodzenia zdecydował – atakuję własny rekord świata! 6.23m, czyli wysokość jakiej świat jeszcze nie widział. Publiczność w Budapeszcie wrzała, wręcz domagała się tego skoku. Tymczasem Mondo, jak na mistrza przystało… odpoczywał! Możemy tylko domyślać się, co dzieje się w twojej głowie przed tak ważną próbą. Niesamowity mental Duplantisa to cecha prawdziwych profesjonalistów, dokładnie takich jak Szwed. Niestety, po 3 nieudanych próbach Armand zakończył atakowanie rekordu świata.

Czy Duplantis kiedykolwiek się zatrzyma? Na jakiej wysokości ostatecznie ustanowi rekord wszechczasów? Przeskoczenie 6.23m wydaje się niemal pewne, pytanie tylko kiedy? Jeśli pierwszą zrzutkę w konkursie zaliczasz na wysokości 6.23m to wiesz, że jesteś prawdziwym mistrzem.       

Wreszcie złota Mahuczich!

O pogoni Yaroslavy za upragnionym złotem pisałem już wcześniej tutaj. Teraz wreszcie, po dwóch srebrach (Doha i Eugene) Ukrainka została mistrzynią świata! W konkursie pokonała obrończynię tytułu – Eleanor Patterson, oraz Nicolę Olyslagers. Była mistrzyni świata juniorów miała jedną zrzutkę na 1.94m, resztę wysokości zaliczała w pierwszych próbach. Skokiem na 2.01m w drugim podejściu zapewniła sobie złoto, Australijki zatrzymały się natomiast na 1.99m. Mahuchikh ma dopiero 21 – lat, a jest światową dominatorką skoku wzwyż! Jej dorobku medalowego już teraz pozazdrościć mogą największe gwiazdy, a przed nią jeszcze sporo lat skakania. Nie mam wątpliwości, że ta dziewczyna poprawi kiedyś rekord świata!

Mistrz i showman Tamberi!

Włoski skoczek wzwyż został ikoną tegorocznych Mistrzostw Świata. Dzięki przeskoczeniu wysokości 2.36m w pierwszej próbie wygrał konkurs. Tuż za nim uplasował się Amerykanin Harrison, a miejsca na podium dopełnił Barshim. Gianmarco Tamberi dosyć niespodziewanie (w mojej opinii) zdobył złoto i oszalał ze szczęścia! Włoski temperament dał o sobie znać i 31 – latek został istnym mistrzem ceremonii. Biegał, krzyczał, płakał a nawet wykąpał się w rowie z wodą! Kibice bawili się najlepiej właśnie przy nim, Włoch to prawdziwy celebryta. Wszyscy dobrze wiemy, jak wielka posucha panuje w lekkoatletyce po odejściu Usaina Bolta. Wielu upatrywało jego marketingowego następcy w Duplantisie, jednak Szwed jest po prostu zbyt spokojny. Tymczasem Gianmarco to wulkan energii, człowiek który potrafi porwać tłumy, a przy tym mistrz w swoim fachu. Zdecydowanie warto obserwować dalszą karierę Włocha!

Najlepsze MŚ w historii?

Mistrzostwa Świata w Budapeszcie były imprezą kapitalną w niemal każdym aspekcie. Medale zdobyło rekordowo aż 46 państw (dowód na to, że lekkoatletyka uprawiana jest na wysokim poziomie na całym świecie). Przez 9 dni oglądaliśmy pełne emocji zacięte pojedynki i rywalizacje. Na Węgrzech widzieliśmy tylko jeden rekord świata (mix 4x400m), co nie zmienia faktu, że zawody stały na jednym z najwyższych poziomów w historii. Eliminacje, czy też wejścia do czołowej „ósemki” często rozstrzygane były na niesamowitych wynikach.

Na ogromną pochwałę zasługują organizatorzy, impreza była dopięta na ostatni guzik (może oprócz ruchu melexów). Fenomenalna frekwencja podczas zmagań lekkoatletów to także zasługa węgierskiej publiki i międzynarodowych kibiców. Marketingowo Węgry również wypadły kapitalnie. Turniej był odpowiednio nagłaśniany, media prowadzone w sposób niemal idealny. Ogromny plus dla Madziarów! Lekkoatletyka zdecydowanie potrzebuje imprez takich jak MŚ w Budapeszcie. Wzorowe mistrzostwa globu!

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ