Kontynuujemy naszą serię podsumowań niedawno zakończonych Mistrzostw Świata w Katarze prezentując różnego typu jedenastki. Dziś czas na zawodników, którzy wyróżnili się, ale w sposób negatywny. Piłkarzy, którzy jak najszybciej chcieliby zapomnieć o minionym mundialu i odbudować się na następnej wielkiej imprezie (choć dla niektórych to już niemożliwe). Oto nasza jedenastka rozczarowań Mistrzostw Świata w Katarze.
Bramkarz – Edouard Mendy
Niedobrze dzieje się w karierze senegalskiego golkipera. Jeszcze niedawno był uznawany za najlepszego bramkarza na świecie, w 2021 roku dostał takie wyróżnienie od FIFY, wygrywał z Chelsea Ligę Mistrzów, a o jego wyboistej drodze w przebijaniu się na szczyt pisał każdy portal sportowy. W następnym sezonie Mendy wciąż utrzymywał wysoki poziom, ale mniej-więcej od początku 2022 roku rozpoczął się zjazd w dół. W Chelsea stracił bluzę z numerem 1 na rzecz Kepy Arrizabalagi, więc mundial był okazją, aby znów przypomnieć światu o sobie. Mendy to zrobił, ale nie w tym kontekście, jakim chciał. Turniej zepsuł sobie już na samym starcie w meczu z Holandią, gdzie popełnił błąd na przedpolu przy pierwszym golu, a potem źle „wypluł” piłkę po strzale rywala. Łącznie bramkarz Senegalu obronił tylko 50% strzałów (7 z 14).
Prawy obrońca – Dani Carvajal
W tym przypadku chcemy zbiorczo zganić prawą stronę defensywy Hiszpanów. Jako przedstawiciel, który rozegrał na tej pozycji najwięcej meczów do jedenastki wskoczył Carvajal, ale ani Azpilicueta, ani Marcos Llorente nie zaprezentowali się z dobrej strony. Sam fakt, że Luis Enrique w 4 meczach wystawił tam trzech różnych piłkarzy sporo mówi o tym, jaki kłopot miał selekcjoner z tą pozycja. Żaden z nich nie dawał nic ekstra w ofensywie, w rozegraniu grał przewidywalnie, a przy pressingu rywala był najłatwiejszym celem do przyciśnięcia w technicznej drużynie Hiszpanii.
Środkowy obrońca – Niklas Sule
Pierwszy grupowy mecz z Japonią Sule rozpoczął na prawej obronie. Jednakże, w systemie gry Hansiego Flicka jeden z bocznych obrońców w fazie atakowania zawsze zostaje z tyłu i tworzy trójkę stoperów, więc przy wysokim posiadaniu piłki Niemców praktycznie grał jako środkowy obrońca. Piłkarz BVB nie czuł się pewnie broniąc zwykle w okolicach połowy boiska. Rywale wykorzystywali jego brak zwrotności i przyspieszenia. Tak naprawdę Hansi Flick przy każdym golu mógł mieć – mniejsze lub większe – pretensje do Niklasa Sule. Raz złamał linię spalonego, innym razem zostawił rywalowi za dużo miejsca lub nie ustawił się w polu karnym tak, jak trzeba. No nie był to jego turniej.
Środkowy obrońca – Ruben Dias
Tutaj możecie się lekko zdziwić. Podstawowy środkowy obrońca ćwierćfinalisty Mistrzostw Świata jednym z największych rozczarowań turnieju? Jak na klasę i pozycję w europejskiej piłce Rubena Diasa – nie był to jednak udany dla niego mundial. Bardziej wyróżniającym się ogniwem w linii defensywy był Pepe, który wskoczył do składu po 1. kolejce, kiedy zespół Fernando Santosa stracił dwa gole z Ghaną. Co więcej, Ruben Dias mógł grać podobnie, jak na co dzień u Pepa Guardioli w Manchesterze City, ponieważ reprezentacja Portugalii również prowadziła grę na połowie rywala, a większość sytuacji, w których musieli interweniować defensorzy to kontrataki. 25-latek miał jednak momenty, kiedy powinniśmy się spodziewać po nim lepszego zachowania.
Lewy obrońca – Joao Cancelo
Kolejny Portugalczyk i kolejny… piłkarz Manchesteru City. Wprawdzie Joao Cancelo w kadrze gra na prawej obronie i tak było też na mundialu, ale z braku alternatyw przesunęliśmy go na lewą stronę, gdzie występuje w klubie. 28-latek na Mistrzostwach Świata nie był sobą. W ofensywie nie pokazywał kreatywnego potencjału, który ma, a w defensywie było widać jego braki. Fernando Santos po fazie grupowej podjął odważną decyzję i posadził na ławce Cancelo, a jego miejsce zajął Diogo Dalot. O ile ze Szwajcarią ten manewr wypalił, tak w starciu z głęboką defensywą Maroka to piłkarz Manchesteru City zaoferował więcej po wejściu z ławki.
Defensywny pomocnik – Matias Vecino
Skoro wchodzimy do linii pomocy to od razu wyjaśnimy, że nasz zespół będzie ustawiony w systemie 4-4-2. Defensywnym pomocnikiem, który naszym zdaniem rozczarował był Matias Vecino. Cały Urugwaj zagrał sporo poniżej oczekiwań, ale akurat w ostatnim meczu grupowym z Ghaną, kiedy piłkarz Lazio powędrował na ławkę wyglądali bardzo dobrze w ofensywie, czyli tam, gdzie mieli największe problemy. Matias Vecino w pierwszych dwóch meczach był na boisku przeźroczysty, a to przecież on miał odpowiadać za rozegranie i progresję piłki. W rzeczywistości facetem od wszystkiego w środku pola Urusów był Rodrigo Bentancur. Notował odbiory, schodził po piłkę blisko obrońców i podłączał się do ataku. Pracował za dwóch. Bo musiał.
Środkowy pomocnik – Kevin De Bruyne
Choć był najjaśniejszą postacią bezzębnej ofensywy Belgów – Kevin De Bruyne trafił do naszej jedenastki rozczarowań, ponieważ mieliśmy wobec niego znacznie większe oczekiwania. Piłkarz Manchesteru City otrzymał statuetkę gracza meczu z Kanadą, ale sam przyznał, że na nią nie zasłużył, a wybory, które podejmował w tym spotkaniu były do niego zupełnie niepodobne. W kolejnych spotkaniach było podobnie – dużo prób zagrań napędzających atak, ale sporo z nich nie docierało do celu. Belgijski atak sprawiał wrażenie, jakby zupełnie się nie rozumiał. Na obronę De Bruyne’a możemy napisać, iż brakowało mu zawodników, którzy w odpowiednim momencie wystartują do jego podań na wolne pole. Belgia nie miała szybkości w ataku, więc siłą rzeczy ograniczyli atuty ich głównego kreatora.
Prawy pomocnik – Steven Bergwijn
Choć grał jako ofensywny pomocnik lub drugi napastnik w systemie 3-5-2 to Bergwijn miał dużo swobody w tworzeniu przewagi na skrzydle, więc umieszczamy go na prawej pomocy. Zawodnik Ajaxu stał się twarzą nieporadności w ofensywie Oranje. Bezproduktywny w pierwszym i drugim meczu, w trzecim usiadł na ławce. W 1/8 finału z USA pojawił się na boisku od początku drugiej połowy, ale też nie zaznaczył swojej obecności. Podobnie było w meczu z Argentyną, gdzie po 45 minutach zjechał do bazy. Obecność Bergwijna w składzie wynikała bardziej ze słabości konkurencji, więc van Gaal musiał wymyślać różne sposoby, aby jego zespół strzelał gole (popis wahadłowych przeciwko USA, „gra na dwie wieże” z Argentyną).
Lewy pomocnik – Eden Hazard
Kolejny przedstawiciel Belgii. Możecie kontrargumentować, że przecież po Edenie Hazardzie nikt niczego nie powinien się spodziewać, ale… w kadrze on ciągle dawał radę. Było po nim widać jeszcze jakiekolwiek zalążki piłkarza, który przechodził do Realu. Eden Hazard nie był jednak w stanie przypudrować braku gry w klubie i na turnieju również wyglądał jak ex-piłkarz, a po odpadnięciu Belgii ogłosił, że kończy karierę reprezentacyjną. Hazard był na tym turnieju symbolem pokolenia, którego złoty czas już minął, a teraz są już – jak to powiedział Kevin De Bruyne – za starzy, aby osiągnąć sukces. W przypadku Edena nie tylko za starzy, ale także będący daleko od formy fizycznej predysponującej do grania na najwyższym poziomie intensywności.
Napastnik – Lautaro Martinez
Można być częścią zespołu, który został mistrzem świata, a mimo to znaleźć się w jedenastce rozczarowań? Lautaro Martinez udowadnia, że tak. Argentyna odpaliła dopiero, kiedy Scaloni posadził napastnika Interu na ławce, a w jego miejsce wskoczył Julian Alvarez. Lautaro, kiedy jest na boisku, dochodzi do dobrych okazji i całkiem nieźle rozumie się z Messim, ale przed mundialem ewidentnie nie nastawił celownika. Łącznie oddał 14 strzałów, miał 5 „big chances”, a jego sytuacje zostały wycenione wspólnie na wartość 1,8 gola oczekiwanego (xG). Efekt? Ani jednego trafienia. Lionel Scaloni miał szczęście, że w odwodzie był Julian Alvarez, bo jego podstawowy dotychczas napastnik, który strzelał regularnie ewidentnie nie trafił z formą na Mistrzostwa Świata. Swoje winy mógł odkupić w finale, ale nie wykorzystał dwóch dogodnych okazji.
Napastnik – Darwin Nunez
Darwin Nunez to zawodnik, którego od początku obecnego sezonu fani futbolu z całego świata śledzą ze szczególną uwagą. Po obiecującej końcówce „pierwszej rundy” w Premier League w barwach Liverpoolu znów dał pożywkę swoim krytykom. Podopieczni Diego Alonso grali bardzo słabo w ofensywie, więc Darwin Nunez nie miał okazji się wykazać, a nie jest to piłkarz, który sam wykreuje coś z niczego. 23-latek najwięcej czasu spędził w swoim ulubionym lewym sektorze boiska, ale chyba zbyt blisko linii bocznej, ponieważ nie strzelił żadnego gola, oddał tylko 3 strzały i był odcięty od gry. W 242 minuty wykonał zaledwie 32 celne podania.