Ostatnie spotkanie reprezentacji Polski przeciwko Holandii mocno pesymistycznie nastawiło naszą społeczność przed ostatnim spotkaniem Ligi Narodów, jak i nadchodzącymi Mistrzostwami Świata. Ale drużyna Czesława Michniewicza nie ma zamiaru składać jeszcze broni. Na horyzoncie, już dziś, pojawi się kolejny wymagający przeciwnik, jakim jest Walia. Czy kibice powinni stawiać przed tym pojedynkiem jakiekolwiek oczekiwania?
Pokazać tożsamość
W meczu z Holandią to nie wynik najbardziej zaniepokoił fanów Biało-czerwonych. Przegrać ze znacznie silniejszym rywalem wstydem nie jest. Porażka była niejako wliczona w koszta, a kibice nie oczekiwali cudów, totalnego rozbicia Holendrów czy chociażby spokojnego zwycięstwa.
Chcieliśmy zobaczyć po prostu dobrą grę, a co najmniej dobry na nią pomysł. Niestety, nie widzieliśmy ani jednego, ani drugiego. Kadra zagrała słabo zarówno jako jednostki, jak i całokształt. Brak zorganizowanego pressingu, wolne wyprowadzanie piłki, proste błędy w obronie, chaos w ustawieniu. I wymieniać moglibyśmy do meczu z Walią… Fatalne spotkanie, z którego obronną ręką wyszli tylko ci, którzy nie mogli w nim zagrać. Przykre, ale prawdziwe.
Teraz, ze znacznie słabszą kadrą z Wysp, powinniśmy mieć więcej miejsca, jak i kontroli nad przebiegiem pojedynku. Posiadanie piłki i luki, które wytworzą się w defensywie Walijczyków, będą tutaj naszymi atutami. Rywal co prawda o klasę słabszy, ale nie mamy prawa go lekceważyć.
Nie lekceważmy Walii
Już w pierwszym pojedynku reprezentacja Polski miała spore problemy, dopiero w końcówce odwracając losy rywalizacji. Warto jednak zaznaczyć, że Walia nie grała w tamtym spotkaniu optymalną jedenastką, mimo wszystko sprawiając naszej drużynie bardzo dużo problemu. Mimo teoretycznie silniejszych personaliów, Walia to dalej klasowy rywal.
Spokój o wynik nie powinna przysłaniać zatem zbytnia pewność siebie. My kibice chcemy widzieć jak nasza kadra „wychodzi po swoje”, ale nie raz zbytnia pycha zaprowadzała nas już w kozi róg. Jeśli Polacy zachowają całkowite skupienie, to na papierze posiadają pewną przewagę nad swoimi rywalami.
Siedmiu nieobecnych
Majecki, Frankowski, Klich, Linetty, Dawidowicz, Reca, Łęgowski. Ci zawodnicy na pewno nie wystąpią już w dzisiejszym pojedynku z Walią. O ile absencja paru z nich jest wręcz oczywista, o tyle mnie osobiście bardzo dziwi brak Mateusza Klicha, w momencie, kiedy Grzegorz Krychowiak pozostał w kadrze meczowej.
Absencja naszego wahadłowego z Serie A spowodowana jest natomiast kontuzją, której nabawił się na zgrupowaniu. Paweł Dawidowicz wrócił do treningów, ale pomimo tego nie został desygnowany do kadry meczowej. Reszta z naszych zawodników nie zagra ze względu na kwestie sportowe.
Trener widzi jednak więcej niż my. Pozostaje uwierzyć, że podjęte przez niego na bazie własnych obserwacji decyzje, są słuszne, a my nie mamy prawa ich krytykować. Jeśli jakimś cudem Krychowiak obroni się tego niedzielnego wieczoru własną grą, to nie będziemy mogli narzekać. Z obecnej perspektywy jednak pewne braki wywołują u mnie spore zdziwienie.
Utrzymanie to obowiązek
Od razu zaznaczę, że przy innym układzie grupy nie wyciągałbym takiego pochopnego wniosku. W końcu to tylko Liga Narodów, a mnie osobiście te rozgrywki ani ziębią, ani grzeją. Do utrzymania w dywizji A potrzebny jest nam ledwie… remis. Jeśli przegramy z reprezentacją Walii, to mimo niskiej rangi tego spotkania, będziemy mogli mówić o swoistym blamażu. Nie są to chłopcy do bicia, ale na litość boską, potencjał kadrowy reprezentacji Polski jest większy od tego, którym dysponują nasi jutrzejsi oponenci.
Zakładając (optymistycznie), że Czesław Michniewicz będzie mieć plan, to o wynik powinniśmy być względnie spokojni. Walia na pewno zagra ofensywniej niż zwykle, chcąc zwyciężyć i utrzymać się w „towarzyskiej elicie”.
Dajmy z siebie wszystko
Jeśli nawet przegramy ten mecz, pokazując zaangażowanie i włożone serce, to nie będę mieć do chłopaków żalu. Wszyscy kibice chcą zobaczyć pomysł na grę, chęci, wolę walki. Pamiętajmy jednak, że po meczu z Holandią ciężko oczekiwać jakochś wielkich przemian. Przecież ledwie dwa dni temu zaprezentowaliśmy się tragicznie…
Chciałbym móc pisać jutro o dobrym występie, który znów rozbudzi wiarę i marzenia polskich fanów przed zbliżającym się mundialem. Imprezą specyficzną, którą zamiast z piwem i kiełbaską przy grillu, będziemy oglądali w kocyku z grzańcem. Dalej jednak to największy sportowy turniej na świecie, a my wreszcie chcemy zagrać na nim nieco dłużej. Miejmy zatem nadzieję, że jutrzejszy pojedynek z Walią tej wiary i otuchy nam doda; zamiast odrzeć nas z resztek, które gdzieś głęboko w nas pozostały.