Club Brugge nie sprawił niespodzianki. Benfica wygrywa zgodnie z planem

Skromne, aczkolwiek bardzo cenne zwycięstwo odnieśli w Brugii piłkarze Benfiki. W pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów zespół znad Atlantyku wygrał 2-0.

REKLAMA

Przyjemny mecz dla oka

Spotkanie Club Brugge – Benfica nie obfitowało w wiele goli, ale było całkiem przyjemne w odbiorze. W zasadzie od początku trzeciego kwadransa gry na boisku karty rozdawała Benfika, ale dopiero w drugiej połowie zdołała udokumentować swoją przewagę trafieniem do siatki. Spora w tym wina Goncalo Ramosa, który zmarnował dwie wyśmienite okazje na gola. Swoje momenty mieli także gospodarze, którzy pod koniec pierwszej połowy znaleźli nawet drogę do bramki Vlachodimosa. Radość kibiców zgromadzonych na Jan Breydel Stadium nie trwała jednak długo, gdyż po analizie VAR sędzia Davide Massa anulował gola Denisa Odoi przez pozycję spaloną. Ostatecznie chwilę po zmianie stron bramkę na 1-0 zdobył Joao Mario, dla którego we wszystkich rozgrywkach było to już 17. trafienie w tym sezonie. Można więc powiedzieć, że pod batutą trenera Schmidta Portugalczyk praktycznie zdublował swój dorobek bramkowy z całej dotychczasowej kariery.

Gol na 1-0 chwilę po tym jak Jack Hendry dopuścił się niefortunnego faulu

Od wyjścia na prowadzenie Benfica skupiła się na utrzymaniu piłki za wszelką cenę i bezpiecznym prowadzeniu gry. Szkoleniowiec gości wprowadził na blisko świeżą krew w postaci Davida Neresa i Goncalo Guedesa. Można powiedzieć, że jakość ławki rezerwowych miała kluczowe znaczenie dla losów tego spotkania. Belgowie mimo kilku prób nie mogli znaleźć sposobu na sforsowanie defensywy rywali, którzy im dłużej trwało spotkanie, tym bardziej wyrachowaną grę prowadzili.

Katastrofa w końcówce

Wydawało się, że walka o ćwierćfinał będzie bardzo zacięta także w rewanżu. Jednobramkowa przewaga nigdy nie jest zbyt pewna, a Club Brugge to zespół, który potrafi tworzyć groźne akcje ofensywne. Tuż przed końcowym gwizdkiem obrona Blauw en Zwart pokpiła jednak sprawę i „podarowała” drugiego gola gościom. Po błędzie w przyjęciu piłki popełnionym przez Bjorna Meijera w sytuacji sam na sam z Simonem Mignoletem znalazł się Neres, który pewnym strzałem wyprowadził swój zespół na dwubramkowe prowadzenie. Strata kontaktu w jednej z ostatnich akcji w meczu musiała być bolesna. Zwłaszcza, jeśli pierwszego gola straciło się po rzucie karnym. Teoretycznie kwestia awansu nie jest jeszcze przesądzona, ale w rewanżu na gorącej murawie Estadio da Luz Belgom będzie bardzo ciężko odmienić losy rywalizacji.

Niespełniona przepowiednia

Mimo, że gospodarze nie byli faworytem w spotkaniu z Benfiką to kibice jak i pracownicy klubu zdawali się być optymistami i przed spotkaniem na własnym obiekcie czuli się bardzo pewnie. Przed meczem Club Brugge wypuścił ciekawą, w pewnym sensie autoironiczną zapowiedź pojedynku z Portugalczykami. Motywem przewodnim krótkiego filmiku był pojedynek orła i… stracha na wróble. Belgowie chcieli w ten sposób nawiązać do przydomków obydwu drużyn. Club Brugge w swoim kraju dorobił się ksywki „Farmerzy”, zaś piłkarzy z Lizbony nazwa się „Orłami”. To, jak wyszła cała zapowiedź możecie sprawdzić tutaj:

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,596FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ