Liga Konferencji to rozgrywki, w których szansę na pokazanie się mają kluby ze słabszych piłkarsko nacji. Dotychczas wygrały je jednak drużyny z Anglii i Włoch. Właśnie dla ekip z lig top5 LKE to okazja do zdobycia trofeum, o które byłoby trudno na krajowym podwórku. Do tej kategorii można zaliczyć Aston Villę i Lille. Faworytów, którzy trafiając na siebie w ćwierćfinale, zapewnili przedwczesny finał tych rozgrywek.
Emery w europejskich pucharach czuje się jak ryba w wodzie
Unai Emery przed spotkaniem powiedział, że w tych rozgrywkach nie ma drużyny, której tak bardzo jak Villi zależałoby na triumfie w Ligi Konferencji. Hiszpan to specjalista od europejskich pucharów. Od 2009 roku więcej zwycięstw w Europie od drużyn Baska (90) miały tylko drużyny Pepa Guardioli (102). Nic więc dziwnego, że przed spełnieniem swojego marzenia jakim jest wygranie Ligi Mistrzów, chce dołożyć do trofeum za Ligę Europy również to za Ligę Konferencji. I to piłkarze gospodarzy pokazywali z Lille już od pierwszej minuty.
Aston Villa realizowała swój plan i na rezultaty nie musiała długo czekać. Już przed upływem kwadransu gry Ollie Watkins wyprowadził zespół na prowadzenie, ale Villa nie chciała się zatrzymywać. Jednak to nie piłkarze ofensywni byli bohaterami pierwszej połowy. Kolegów kilkukrotnie w pierwszej połowie musiał ratować Emiliano Martinez. Argentyńczyk trzy razy mierzył się w pojedynkach sam na sam z napastnikami Lille. Wygrał wszystkie z nich dorzucając kolejne argumenty do tezy, że w bronienie dostępu do własnej bramki nie ma na świecie lepszego fachowca.
Villa nie rozstrzygnęła kwestii awansu
Po wyjściu z szatni goście nie dochodzili już tak łatwo do kolejnych okazji, czego nie można powiedzieć o gospodarzach. Arbiter tego spotkania nie dostrzegł w polu karnym faulu na Watkinsie, a podrażnieni The Lions ruszyli po drugą bramkę. Ich starania szybko przyniosły rezultaty. Zza pola karnego mierzonym strzałem popisał się John McGinn. I gdy mogło już się wydawać, że wszystko jest rozstrzygnięte, a Lille o awans będzie walczyć dopiero w meczu rewanżowym, to Bafode Diakite zdobył bramkę kontaktowym. Trafienie 23-latka zagwarantowało, że sprawa awansu nie jest jeszcze rozstrzygnięta. Jednego można być pewnym. Na Stare Pierre-Mauroy będziemy mieli zagwarantowane emocje.