Arteta górą nad Guardiolą. 5 wniosków po 8. kolejce Premier League

8. kolejka Premier League przyniosła mnóstwo ciekawych rezultatów i wniosków, a najważniejszym wydarzeniem był mecz na Emirates, dzięki któremu liderem został Tottenham. Kto jest kluczowy w ekipie Postecoglou? Jak Arsenal przełamał klątwę meczów z Manchesterem City? Dlaczego Brentford się zacięło? Co z Crystal Palace? Dlaczego każdy musi uważać na Wolves? Zapraszamy na subiektywne podsumowanie minionej kolejki Premier League, w której omawiamy 5 wybranych tematów.

REKLAMA

Arsenal zmierza w stronę pragmatyzmu w wielkich meczach

Po 12 porażkach z rzędu w Premier League Arsenal przełamał klątwę meczów z Manchesterem City wygrywając na własnym stadionie 1:0. Kanonierzy nie zagrali jakiegoś fenomenalnego meczu, ale przyjęli strategię, która kompletnie zneutralizowała rywali. Obywatele oddali tylko 4 strzały, co jest najniższym wynikiem w Premier League za całej kadencji Pepa Guardioli. Erling Haaland został wyłączony z gry i nie oddał żadnego uderzenia. Może i zespołowi Mikela Artety nie wychodziło wiele rzeczy z przodu, bo sami także stworzyli sobie mało sytuacji, ale zagrali perfekcyjnie bez piłki.

W ostatnich meczach z czołówką to powtarzający się obrazek. Mikel Arteta potrafi znakomicie przygotować plan na pressing oraz zablokowanie rywalom dostępu do pola karnego/ostatniej tercji. W meczu z Manchesterem United, mimo wyrównanego posiadania piłki, gra toczyła się praktycznie wyłącznie na połowie rywali. Z Tottenhamem nastawienie defensywne Kanonierów było nieco bardziej agresywne, więc rywale mieli więcej okazji (także dlatego, że na drugą połowę z powodu kontuzji nie wyszedł Rice), lecz gdyby Arsenal był skuteczniejszy to zamknąłby mecz w pierwszej połowie, ponieważ pressing był ich najlepszym rozgrywającym. Przeciwko Man City The Gunners częściej ustawiali defensywę na własnej połowie, ale taki sposób bronienia mieszali z wysokim i agresywnym pressingiem, dzięki czemu zespół Guardioli sprawiał wrażenie nie mającego pomysłu na rozwiązanie ataku.

Arsenal 1:0 Manchester City

Tottenham znalazł duet stoperów

Właśnie dzieki temu, że Arsenal zabrał punkty Manchesterowi City przerwę reprezentacyjną na fotelu lidera spędza Tottenham (tyle samo punktów i taka sama różnica bramek, ale więcej strzelonych od Kanonierów), więc nad ich zespołem pochylimy się w tym punkcie. Zespół Ange’a Postecoglou pokonał Luton 1:0, choć od końcówki pierwszej połowy musiał grać w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Yvesa Bissoumy. Analizując przemianę Tottenhamu w porównaniu z poprzednim sezonem wskazujemy głównie na ofensywę, ale defensywa również wygląda o wiele lepiej.

W poprzednim sezonie Antonio Conte, a następnie Cristian Stellini oraz Ryan Mason eksperymentowali z zestawieniem środka defensywy, natomiast u Ange Postecoglou duet na tej pozycji od początku jest niezmienny – Cristian Romero oraz Mickey van de Ven. Obaj wydają się być do siebie bardzo dobrze dopasowani. Argentyńczyk gra bardzo agresywnie, często wychodzi ze strefy i nie przebiera w środkach, natomiast Holender przez znakomitą motorykę i dynamikę świetnie naprawia ewentualne błędy kolegów. Zagranie podania na wolne pole za linię obrony w jego strefę jest praktycznie niemożliwe. Koguty nie mają najszczelniejszej defensywy w Premier League, ale przy ich ofensywnym i ryzykownym stylu gry (angażowanie sporej liczby graczy w ofensywę oraz odważne wyprowadzanie piłki krótkimi podaniami) 8 straconych goli i tak wystawia dobre świadectwo defensywie.

Luton 0:1 Tottenham

Brentford zaczyna odczuwać brak Ivana Toneya

Po pierwszej przerwie reprezentacyjnej wydawało się, że Brentford, jak na dobrze zarządzany klub przystało, poradzi sobie po odejściu Davida Rayi i zawieszeniu Ivana Toneya. Kiedy spogladaliśmy na statystyki ofensywne zespół Thomasa Franka w najważniejszych z nich, jak gole, xG (gole oczekiwane) i „duże okazje” (big chances) był w czołówce. Duet Yoanne Wissa & Bryan Mbeumo współpracował znakomicie, ale wydaje się, że rywale szybko ich rozgryźli. Pomiędzy wrześniową, a październikową przerwą reprezentacyjną Brentford zdobyło tylko 1 punkt, a ich średnie xG/mecz za ten okres wynosi 1,25.

W meczu z Manchesterem United (1:2) Brentford przegrało bardzo pechowo, ponieważ dwa gole stracili w doliczonym czasie gry (oba trafienia McTominaya). Problemem The Bees w tym spotkaniu nie było jednak bronienie, ponieważ zadania bez piłki wykonywali przez długi czas bardzo dobrze. Zawiodło to, co robili po przejęciu futbolówki, zwłaszcza w drugiej połowie. Gdyby zagrali na swoim optymalnym poziomie to szansa na szybsze zamknięcie spotkania byłaby o wiele większa. Niemniej jednak, w ofensywie brakowało im zawodnika, na którym można byłoby oprzeć kontrataki. Toney zawsze stanowił punkt odniesienia w ofensywie i potrafił przyspieszać ataki. W ostatnich meczach Brentford cierpi, ponieważ piłkarza o takim profilu i takich umiejętnościach nie ma.

Manchester United 2:1 Brentford

REKLAMA

Crystal Palace mocno bazuje na indywidualnościach

Mecz z Crystal Palace z Nottingham Forest zakończony bezbramkowym remisem z pewnością nie zapadnie na długo w pamięci. Spotkanie rozczarowało głównie ze względu na postawę gospodarzy, którzy nie chcieli zaryzykować. Roy Hodgson w sobotę nie mógł skorzystać z kilku kluczowych graczy – Eberechiego Eze, Michaela Olise (kontuzjowany od początku sezonu), Jeffersona Lermy i Cheikha Doucoure. O ile to normalne, że przy absencji kluczowych graczy gra zespołu wygląda gorzej, tak jeśli drużyna gra w określonym stylu to wiele elementów powinno zostać zachowanych. Tymczasem Crystal Palace w ofensywie grało tak, jakby jedynym pomysłem było liczenie, że Jordan Ayew wywalczy stały fragment gry i po nim uda się coś zrobić.

Crystal Palace próbowało przeformatować swój zespół na grający bardziej przyjemną dla oka piłkę, jednak po niespełna dwóch sezonach Patrick Vieira został zwolniony i wrócono do punktu wyjścia. Roy Hodgson tym razem zastał w klubie piłkarzy o większych umiejętnościach indywidualnych i potrafił stworzyć im warunki, aby te atuty eksponowali. Mecz z Nottingham Forest przypominał pierwszą kadencję tego trenera, gdy kadra była słabsza, kiedy nastawiali się mocno na defensywę i mieli bardzo mało argumentów z przodu.

Wolves ma patent na silniejsze zespoły z Premier League

To coś, o czym chcieliśmy napisać już wcześniej, ale czekaliśmy aż potwierdzi to większa próbka meczów. Po remisie z Aston Villą (1:1) chyba możemy już stawiać tezę, że Wolverhampton Gary’ego O’Neila to zespół, z którym żadnemu faworytowi nie będzie grać się łatwo. W lidze, gdze coraz więcej zespołów stawia na wysoki pressing Wilki bardzo komfortowo czują się w średnim/niskim pressingu i wyczekiwaniu na kontrataki. Pierwsze tego znaki mieliśmy w otwierającej sezon Premier League kolejce, kiedy pojechali na Old Trafford i przegrali 0:1 przez nieskuteczność. Z Liverpoolem (1:3) po pierwszej połowie mogli prowadzić wyżej niż 1:0, ale – znów – zawodziła skuteczność. Zwycięstwo z Manchesterem City (2:1) każdy ma świeżo w pamięci, natomiast podział punktów z Aston Villą (1:1) w minionej serii gier to kolejny pozytywny rezultat i występ w spotkaniu, w którym byli skazani na porażkę. Nawet przy wysokiej porażce z Brighton (1:4) współczynnik xG sugeruje, że powinien być remis.

W czym tkwi siła Wolves? Mają środkowych pomocników, którzy są bardzo aktywni w defensywie i skuteczni w odbiorze, mają obrońców, którzy dobrze bronią blisko własnego pola karnego, a z przodu ma kto napędzić atak. Napastnik Matheus Cunha może nie strzela bramek, ale często wykonuje sporo pracy, aby przetransportować piłkę blisko pola karnego. Najgroźniejszym zawodnikiem Wilków jest jednak zdecydowanie Pedro Neto, który bardzo skutecznie drybluje. Tak stworzone Wolverhampton może napsuć krwi każdemu nastawiając się na defensywę i kontrataki.

Co jeszcze wydarzyło się w 8. kolejce Premier League?

  • Chelsea przestała być nieprawdopodobnie nieskuteczna i wygrała drugi mecz z rzędu w Premier League po raz pierwszy od… marca tego roku. The Blues pokonali 4:1 Burnley.
  • Porażkę poniósł także inny beniaminek, Sheffield. Zespół Paula Heckingbottoma przegrał 1:3 z Fulham i po ośmiu meczach ma zaledwie 1 punkt. To jeden z najgorszych startów sezonu w historii Premier League.
  • Niedobrze dzieje się w Bournemouth. Zespół Andoniego Iraoli został zmiażdżony przez Everton na Goodison Park i ciagle czeka na pierwsze zwycięstwo w tym sezonie Premier League i zajmują przedostatnie miejsce w tabeli.
  • Po raz kolejny punkty stracił Liverpool. W niedzielę nie dali rady zwyciężyć z Brighton (2:2) na The Amex. Jurgen Klopp w czwartej próbie nie potrafił pokonać Roberto De Zerbiego.
  • Podziałem punktów zakończyło się także spotkanie zespołów aspirujących do gry w europejskich pucharach. Newcastle po historycznym zwycięstwie 4:1 nad PSG w Lidze Mistrzów zremisowało z West Hamem na London Stadium.

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,621FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ