Arsenal wygrywa z City na The Emirates!

Mistrz i wicemistrz Anglii. Starcie ucznia z mistrzem. Prawdziwy mecz na szczycie. Pojedynek najsilniejszych zespołów Premier League bez swoich najważniejszych piłkarzy. Tak można określać starcie między Manchesterem City a Arsenalem. Jednak tego wieczoru tematem większości dyskusji mogą nie być pojedynki na boisku, a decyzje sędziowskie. W końcu o ile do dziwnych wyborów arbitrów w tym sezonie byliśmy już przyzwyczajeni, to na Emirates show skradł Michael Oliver.

REKLAMA

Mecz najlepszych… bez najlepszych

Od pierwszych minut widać było z jak wielkim respektem do rywala wyszły na ten mecz oba zespoły. Pep Guardiola nie miał do dyspozycji Rodriego i Kevina De Bruyne, natomiast Mikel Arteta musiał radzić sobie bez największej gwiazdy zespołu – Bukayo Saki. Mimo to obu menedżerów dokładnie zna mocne strony swoich rywali i ich potencjał w ofensywie. Stąd zarówno goście jak i gospodarze weszli w ten mecz z dużą dozą przezorności, a zamiast na ataku skupili się na zadaniach w defensywie. Z takiego scenariusza wypisał się Mateo Kovacić, który dwukrotnie po swoich wejściach mógł obejrzeć czerwone kartki. Dwa wejścia Chorwata były brutalne, niebezpieczne i pozbawione szans na wygranie piłki. Fani Kanonierów mogli tylko łapać się za głowę i liczyć na to, że ze zdrowiem Martina Odegaarda i Declana Rice’a wszystko będzie w porządku. Co na to sędzię Oliver? Ukarał Kovacicia. Jednak tylko jedną żółtą kartką. Sami oceńcie czy słusznie.

Druga połowa przyniosła już więcej dużo odwagi z obu stron. Poza tym, że zawodnicy mieli już wystarczająco dużo czasu by wejść w to spotkanie, a remis nie zadowalał żadnej ze stron, wpływ na to musiał mieć jeszcze jedno czynnik. To już nie jest poprzedni sezon, kiedy w grze o najwyższą stawkę uczestniczyli jedynie Kanonierzy i Obywatele. Teraz dołączyli do nich również podopieczni Jurgena Kloppa i Ange Postecoglou.

Arsenal długo nie mógł znaleźć sposobu na Edersona. Pomogło szczęście

Od razu po wyjściu z szatni do kolegów na boisku dołączył wracający po kontuzji Gabriel Martinelli, a Guardiola nie chciał być dłużny Artecie wiec też nie czekał długo ze zmianami. Mecz zyskał nowe tempo, a pressing jednych i drugich mógł imponować. To właśnie przez intensywność i odpowiednie przesuwanie Arsenal nie był w stanie rozwinąć skrzydeł, a Erling Haaland był zmuszony do pojedynków indywidualnych z Gabrielem i Salibą. Pojedynków, które Norweg przeważnie przegrywał. Odejmując pierwiastek magii i nieprzewidywalności Saki oraz kreatywność i wizję De Bruyne, Arsenalowi było trudno zaskoczyć czymś The Citizens i vice versa.

Przy takim scenariuszu często do zdobycia pierwszej bramki brakuje głównie szczęścia. A to sprzyjało Martinelliemu, gdy jego strzał zza pola karnego odbił się od Nathana Ake myląc Edersona i otwierając wynik tego spotkania. City chciało odpowiedzieć ale Kanonierzy tylko na to czekali. Zbudowani bramką kreowali kolejne akcje, jednak wynik się już nie zmienił. Arsenal lepszy od City. Arteta od Guardioli. A Kanonierzy zostali liderami Premier League!

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,624FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ